Sprzedaż luksusowych modeli Mercdesa ma się bardzo dobrze
Część z Was pewnie zastanawia się, z czego wynika potrzeba organizowania takich imprez? Wbrew pozorom, nie chodzi tutaj o wzajemne masowanie pokaźnego ego klientów i producenta. Przyczyn jest kilka, ale żeby je zrozumieć, musimy najpierw wyjaśnić sobie jak Mercedes-Bez grupuje swoją flotę aut osobowych. Mamy tutaj 3 grupy modeli ułożonych według dosyć oczywistego klucza ($$$):
Entry – modele wejściowe, do których należą wszystkie warianty klasy A i B (w tym EQA i EQB)
Core – półka średnia, czyli klasa C i E (w tym EQC, EQE i EQE SUV)
Top-End – modele luksusowe, a więc najlepsze zabawki – Mercedes-AMG, Mercedes-Maybach, klasa G i klasa E (w tym EQS i EQS SUV)
Pandemia, wojna, inflacja. Wydawałoby się, że ludzie wolą trzymać oszczędności przy tyłkach, więc sprzedaż dóbr luksusowych będzie spadać, prawda? Nic bardziej mylnego. Historia pokazuje, że takie wydarzenia zazwyczaj powodują pogłębianie się różnic społecznych. Bogaci się bogacą, biedni biednieją i tak dalej. Cóż, widać to po wynikach sprzedaży Top-endowych Mercedesów. W 1Q 2023 sprzedano ich o 15% więcej, niż w 1Q 2022, a 2Q 2023 to wzrost o 12% w stosunku do 2Q 2022. To ta grupa odnotowała największy wzrost sprzedaży – modeli należących do grupy Entry sprzedano w 2Q 2023 o 10,8% więcej, niż w 1Q 2022, natomiast grupa Core odnotowała zaledwie 1,5% wzrost (1Q 2023 vs 1Q 2022).
Spójrzmy jeszcze na procentowy udział w sprzedaży poszczególnych grup, porównując dwa pierwsze kwartały 2022 i 2023 roku:
1Q – 2Q 2022 | 1Q – 2Q 2023 | Wzrost/spadek | |
Top-end | 15.8% | 17.3% | +1.5% |
Core | 56.7% | 51.5% | -5.2% |
Entry | 27.5% | 31.1% | +3.6% |
Jak widzicie, największy cios dostała grupa Core – w 1 i 2Q 2023 sprzedano więcej sztuk, niż w 1 i 2Q 2022, ale ich procentowy udział w sprzedaży wszystkich Mercedesów spadł. Należące do niej auta pozostają tymi, na które klienci decydują się najczęściej, jednak trochę ich odpłynęło do grupy Entry, a trochę do Top-End. Biorąc pod uwagę to, że producent zarabia najwięcej na swoich najdroższych modelach, każdy punkt procentowy wzrostu sprzedaży aut tej grupy jest wysoce zadowalający.
Czytaj też: Mercedes AMG EQE 43 4Matic – plusy i minusy dużej rakiety na prąd
Mercedes-Benz Dream Cars Roadshow nie dla każdego
Top-End, a więc Mercedesy-AMG, Maybachy, klasa S i klasa G są przez klientów pożądane i poszukiwane – pokazują to wyniki sprzedaży. Jednocześnie są to auta na tyle drogie, że trudno oczekiwać, że każdy dealer będzie miał po jednej sztuce każdego modelu w swoim salonie. Jeszcze trudniej jest oczekiwać, że będzie miał po jednej sztuce wystawowej i po jednej służącej do jazd testowych. Co w takim razie ma zrobić biedny dealer, który ma potencjalnego klienta na Maybacha, ale nie ma Maybacha do pokazania w salonie? Może go wysłać na Mercedes-Benz Dream Cars Roadshow.
Grupa fachowców pokaże takiemu klientowi najbardziej wypasione modele w najbardziej wypasionych wersjach, prezentując ich właściwości jezdne i wszelkie technologiczne smaczki, jakimi producent ze Stuttgartu może się pochwalić, a jest tego sporo.
Każde wydarzenie trwa 2 dni i rozpoczyna się od przedstawienia krótkiej historii Maybacha oraz AMG, połączonej z prezentacją najlepszych modeli należących do obu submarek. Następnie zaczynają się jazdy. Każdy uczestnik ma okazję przejechania się modelami, o których za chwilę pokrótce Wam opowiem. W części aut towarzyszą im trenerzy Mercedesa, którzy znają te auta lepiej, niż jakikolwiek handlowiec. Odpowiedzą na każde pytanie, będą pokazywać co ciekawsze systemy zainstalowane w autach i zachęcać do ich testowania. Istnieje również możliwość zabrania aut na indywidualne wycieczki. Jazdy nie są przesadnie długie, ale pozwalają na zapoznanie się z najciekawszymi modelami i wyrobienie solidnych pierwszych wrażeń.
Nie jesteście tu jednak po to, żebym Wam zbyt długo ględziła o filozofii Mercedesa, wypadałoby w końcu przejść do tego, jakie modele kryją się za Mercedes-Benz Dream Cars Roadshow.
Czytaj też: Mercedes EQ Tour – tak można oswoić się z autem elektrycznym
Najlepsze z najlepszych, czyli jakie auta pojawiają się podczas Mercedes-Benz Dream Cars Roadshow
Oto modele, które pojawiły się podczas wydarzenia dla mediów:
- Mercedes-AMG EQS 53 4Matic+
- Mercedes-AMG EQE SUV 43 4MATIC
- Mercedes-AMG EQE 53 4MATIC+
- Mercedes-AMG GT 63 S E Performance
- Mercedes-AMG SL 43
- Mercedes-AMG SL 63 4MATIC+
- Mercedes-AMG G 63
- Mercedes-Maybach S 580 4MATIC
Zacne grono, nieprawdaż? Pozwólcie, że daruję sobie opisywanie elektryków – testy EQS-a i pierwsze wrażenia z jazdy EQE już publikowaliśmy (linki są rozrzucone po tym materiale). O Mercedesie-AMG SL 63 4MATIC+ opowiemy Wam więcej w najbliższą niedzielę, bo właśnie zakończyliśmy jego testowanie, przy okazji wspomnimy też o tym, jakie wrażenie robi przy nim SL 43. Co nam pozostaje? Maybach, klasa G i AMG GT 63 S. Zacznijmy od Maybacha.
5 469 mm długości, 2 109 mm szerokości, 1 510 mm wysokości + 2 310 kg masy własnej. Do tego 4-litrowy silnik V8 o łącznej mocy 523 KM i 700 Nm momentu obrotowego, rozpędzający tego kolosa 0-100 km w 4,8s. Brzmi zacnie. Zacnie też dba o komfort osób znajdujących się w środku. Elektrohydrauliczne zawieszenie ze zmienną amortyzacją sprawi, że nawet jeżdżąc po dziurawych, krętych drogach Dolnego Śląska można zwyczajnie odpocząć i poczuć się jak król/królowa. Technologii siedzi w tym co niemiara, wnętrze wykonane jest z materiałów najwyższej jakości, widać tutaj dbałość o najdrobniejsze detale i w ogóle, ale mnie to auto nie przekonało.
Nie zrozumcie mnie źle, jeździ się tym świetnie, mój pasażer siedzący z tyłu wyglądał na wyjątkowo zadowolonego z życia, ale mnie osobiście to wnętrze przytłaczało. Było tego po prostu za dużo. Zbyt błyszcząco, zbyt kolorowo, zbyt jaskrawo. Spójrzcie na zdjęcie wnętrza i powiedzcie – nie jest tego za dużo? Jasne, kolor oświetlenia wnętrza można dowolnie zmieniać, więc może być dyskretne, a pasażerowie z tyłu nie mają przed sobą tylu ekranów/paneli/światełek, więc z ich perspektywy wygląda to znacznie lepiej, ale z perspektywy kierowcy jest trochę zbyt odpustowo. Dziwne jest to auto – z zewnątrz konserwatywne, a w środku ultra postępowe, można dostać rozdwojenia jaźni.
Chciałam zasięgnąć opinii osób postronnych, więc zaczęłam pokazywać zdjęcie wnętrza znajomym bez mówienia, co to za auto. Części komentarzy nie mogę tutaj zacytować, ale sprowadzały się do tego, co w pierwszej chwili powiedział mój brat: „To już samochód na bazar”, pojawiały się również porównania do choinki. Tak jakby… pasuje mi to do filmiku o święceniu Maybacha w Mońkach. Nie, to nie jest żart. Wpiszcie to sobie w wyszukiwarkę YouTube’a, sami się przekonacie. Ogółem Maybach to zdecydowanie kwestia gustu. Można go pokochać, znienawidzić, ale trudno nie docenić.
Drugiego dnia eventu każdy mógł zarezerwować sobie 2 modele, każdy można było zabrać na intymne 1:1 na godzinę. Co niektórym z uczestników nie przeszkodziło w napisaniu pełnego testu po godzinie jazdy, ale cóż… Każdy ma inny styl pracy. Do Maybacha była oczywiście największa kolejka, ale my woleliśmy poznać bliżej model AMG GT 63 S i klasę G. Dwa różne, ale jakże piękne, epickie wręcz światy.
Czytaj też: Test Mercedes EQS 450+. Wzorowe auto elektryczne, ale czy dalej limuzyna?
Mercedes-AMG GT 63 S E Performance
Od czego by tu zacząć… OK, zacznijmy od powierzchowności, bo będzie krótko. Auto nie różni się specjalnie od AMG GT, jest to doskonale wszystkim znana sylweta 4-drzwiowego coupe, nie ma nad czym się rozwodzić, bo auto wygląda bardzo niepozornie. Czy ta powierzchowność jest w stanie przygotować kierowcę na to, co siedzi pod maską i do czego to auto jest zdolne? NIE.
Pod maską mamy podwójnie doładowane, 4-litrowe V8 o mocy 639 Km i 900 Nm momentu obrotowego, wspomagane przez zainstalowany na tylnej osi silnik elektryczny o mocy 204 KM. Cały układ dysponuje łączną mocą 843 KM i 1400 Nm momentu obrotowego, rozpędzając tego szatana 0-100 km/h w 2,9s.
Nie mieliśmy do swojej dyspozycji toru, więc nie powiem Wam, jak to auto sprawuje się w kontrolowanych warunkach, ale mogę powiedzieć, że potrafi człowiekowi zastąpić kawę. Dzięki zainstalowaniu silnika elektrycznego reakcja na pedał gazu jest natychmiastowa. AMG 63 S nie potrzebuje chwili do nabrania powietrza, nie ma tutaj żadnego zawahania. Jeśli chcecie dać mu kopa, musicie mierzyć siły na zamiary – nie będzie taryfy ulgowej, czy głaskania po głowie, doświadczycie czystej mocy i potęgi tego układu. Dla odmiany, jeśli auto jest w trybie komfortowym, a Wy nie macie ochoty na szaleństwa i jedziecie spokojnie, nie będziecie mieć najmniejszych trudności z zapanowaniem nad nim. Nie będzie Wam też dane doświadczyć dyskomfortu. Jasne, zawieszenie nie należy do szczególnie miękkich, ale zaskakująco sprawnie wybiera nierówności. Do tego stopnia, że można zapomnieć, że siedzicie w aucie skrajnie sportowym.
Z jednej strony agresywny, wymuskany przez projektantów (technologii stosowanych w F1 również nie zabrakło), wymarzony wręcz dla ludzi z fantazją, a z drugiej potrafiący zachowywać się w sposób cywilizowany, jeżeli tego oczekuje kierowca… Co ja mogę powiedzieć po niecałych 2 godzinach za jego kierownicą? Niesamowite jest to auto. Niesamowite.
Czytaj też: Test Mercedes GLC 220d – popularny SUV w ultraoszczędnej wersji
Mercedes-AMG G 63
Klasy G nie trzeba nikomu przedstawiać. Korzenie tego legendarnego off-roadera sięgają lat 70-tych. Wykorzystywany w wojsku, w Watykanie (tak, tak, Papamobile) i cywilnie w terenie, dzisiaj często postrzegany jako luksusowy SUV – można byłoby napisać o nim książkę.
Nie ma tutaj miejsca na aerodynamiczny design (dzięki bogom, nie byłaby to G klasa), drzwi zamykają się z trzaskiem, otwierają się po wciśnięciu bezczelnego guzika w klamce i nic nie zapowiada tego, co znajdziemy w środku. A w środku znajdziemy skóry, szalenie wygodne fotele i cały szereg udogodnień na miarę XXI wieku. Zabrakło mi jedynie najnowszej wersji interfejsu, nie jestem fanką tej w którą G klasa jest wyposażona.
Jeśli myślicie, że to monstrum jest tak stateczne na jakie wygląda – błąd. Pod maską mamy 4-litrowe, podwójnie doładowane V8 o mocy 585 KM i 850 Nm momentu obrotowego. Setkę zrobicie w 4,5 sekundy, a maksymalna prędkość jaką możecie osiągnąć to 220 km/h. Całkiem nieźle jak na terenówkę, prawda? Równie imponująco wygląda kwestia spalania, bo po godzinie jazdy krętymi drogami Dolnego Śląska udało mi się wykręcić wynik przekraczający 30l/100 km. Dobrze, że auto dysponuje 100-litrowym zbiornikiem paliwa.
Kosztuje to potężne pieniądze (prawie milion zł), ale jeśli ktoś jest fanem off-roaderów i chciałby mieć jeden z najlepszych, jakie można kupić za pieniądze – POLECAM.
Mercedes-Benz Dream Cars Roadshow to wydarzenie, którego można zazdrościć klientom Mercedesa
Mercedes-Benz Dream Cars Roadshow to świetne wydarzenie. Człowiek może poznać pełny przekrój najlepszych aut jakie Mercedes ma do zaoferowania i sprawdzić, czy rzeczywistość sprosta oczekiwaniom. Osobiście ze zdziwieniem odkryłam, że w alternatywnej rzeczywistości, w której mam milion złotych na auto, Maybach byłby ostatnim modelem z tej grupy, na jaki bym się zdecydowała. Wcale nie dlatego, że milion mógłby nie wystarczyć. Z równie dużym zdziwieniem zdałam sobie sprawę z tego, że G klasa, którą zawsze szanowałam, ale która nie wzbudzała we mnie szczególnych namiętności, znalazłaby się w moim top 3 pretendentów do zakupu. Jestem pewna, że klientowi, którego realnie stać na auta Top-End, taki event pomoże w wyborze wymarzonego auta.
Jeśli macie wątpliwości co do sensu organizowania takich imprez w Polsce, śpieszę z dodatkowymi liczbami. Udział modeli Top-End w sprzedaży aut Mercedes-Benz w naszym pięknym kraju wynosi 20%. W sprzedaży modeli AMG zajmujemy 5 miejsce w Europie, w przypadku klasy G jest to 3 miejsce, natomiast jeśli chodzi o sprzedaż klasy S i Maybachów – w obu przypadkach zajmujemy 2 lokatę. Polacy to jednak obrotny naród.