Vivo prezentuje nowy sensor Sony dla swoich smartfonów
Do napisania tego materiału skłoniła mnie prezentacja vivo. Czyli producenta, który niedawno opuścił polski rynek. Sensor LYT800 stworzony we współpracy z Sony trafi do najnowszej serii smartfonów vivo X100. Co ciekawe to nie jest już 1-calowa matryca (typu-1) jak w vivo X90, a w rozmiarze 1/1.43 cala, ale ma oferować te same możliwości podczas pracy w trudnych warunkach oświetleniowych. Decyzja vivo o zmniejszeniu sensora nie dziwi. W końcu sam aparat główny w modelu X90 Pro kosztował firmę tyle, ile wszystkie aparaty z modelu X80 Pro. Efektem czego ogólne możliwości fotograficzne zanotowały regres.
Obok aparatu głównego z matrycą o rozdzielczości 53 Mpix do vivo X100 trafi nowy teleobiektyw stworzony we współpracy z markę Zeiss, a nad wszystkim ma czuwać nowy procesor przetwarzania obrazu V3 ISP, który oferuje m.in. obsługę filmów w trybie portretowym w rozdzielczości 4K. Dziwi tylko, że sercem smartfonu będzie układ MediaTek Dimensity serii 8 lub 9, a nie Qualcomm Snapdragon, ale… to już nie nasze zmartwienie.
Najlepsze smartfony omijają Polskę i sytuacja może być coraz gorsza
Smartfony vivo od lat czarują aparatami i mieliśmy kilka okazji, aby się o tym przekonać. Po bardzo udanym modelu X51 5G dostaliśmy niewiele zmieniającego X60 Pro. Następnie ominęła nas seria X70, zachwycił X80 Pro i trochę rozczarował X90 Pro. Ale vivo to nie jedyna marka, która niechętnie przywozi swoje najmocniejsze modele do Polski, ale też całej Europy.
W 2021 roku pojawiło się światełko w tunelu. Na polski rynek trafił genialny Xiaomi Mi 11 Ultra uzbrojony do granic w bardzo mocne aparaty. To miał być zwiastun lepszego traktowania Europy. Po czym w 2022 roku nie dostaliśmy najmocniejszego fotograficznie Xiaomi 12 Ultra, tak jak i w 2023 roku ominął nas Xiaomi 13 Ultra.
Nie inaczej jest w przypadku Oppo. Po latach przerwy do Europy powróciła seria Find X. Oppo Find X5 Pro to świetny smartfon, ale okazał się jednorazowym wyskokiem. Ostatnio zadebiutowała u nas seria Oppo Reno10, ale bez najmocniejszego modelu Reno10 Pro+. Europę ominęły też obie generacja składanego Find N, choć firma miała na to logiczne wytłumaczenie. Na pocieszenie został nam składany Find N2 Flip.
Na dobrą sprawę pozostaje nam tylko Huawei, wiadomo bez czego, który trzyma swoje smartfony w Europie bardziej ze względów wizerunkowych, niż chęci podbicia rynku oraz Honor. Marka wróciła do Polski z bardzo mocnymi propozycjami i cały czas czekamy na informację, czy był to jednorazowy wyskok, czy faktycznie ma zamiar regularnie pojawiać się u nas ze swoimi flagowcami.
Jak wiemy, z Europejskich krajów wycofują się kolejni producenci ze względu na problemy licencyjne. Mowa o Oppo, vivo i OnePlusie, które należą do tej samej firmy. Jeśli zapadnie decyzja o całkowitym wycofaniu się z kontynentu, europejski rynek smartfonów cofnie się do poziomu, w jakim nie był jeszcze nigdy. Na dobrą sprawę zostanie nam Samsung i Apple, Xiaomi bez uber-flagowców, Honor, Huawei bez Google i być może realme w średniej półce. Ale to marka ściśle powiązana z Oppo, vivo i OnePlusem. Do tego drobnica pokroju Tecno czy Infinixa, która nikogo nie interesuje, ewentualnie niszowe Pixele Google’a. Wybór będzie bardzo ograniczony.
Sytuacja będzie o wiele gorsza niż przed wejściem na europejskie rynki smartfonów z Chin. Kiedy z zazdrością patrzyliśmy daleko na wschód na nowe Xiaomi z serii Mi. Do używania których potrzebowaliśmy zdjęcia specjalnej blokad, na co czekało się nie raz tygodniami. Albo nowe OnePlusy, do kupienia których niezbędne było posiadanie zaproszenia. Ale wtedy na europejskim rynku mieliśmy bardzo mocne smartfony HTC, Nokii czy Sony (Ericssona).
Oczywiście zaraz znajdą się głosy osób robiących karierę na krytykowaniu Chin, że to bardzo dobrze, musimy się odciąć od chińskiej technologii. A ja chyba wolę być uzależniony od chińskiej technologii, niż skazany na nudny i drogi duopol Apple i Samsunga.