Długo trzeba było czekać na Toyotę Land Cruiser, która nie byłaby tylko kolejnym faceliftingiem zaprezentowanego w 2007 r. modelu J200 lub bardziej powszechnego na polskich drogach wariantu J150 pokazanego w 2009 r.
W 2021 r. zaprezentowana została co prawda odmiana J300, ale trudno było ją nazwać czymkolwiek więcej niż kolejnym liftem. Dopiero to, co zaprezentowała dziś Toyota, możemy z czystym sumieniem nazywać nowym wcieleniem Land Cruisera.
Nowa Toyota Land Cruiser jest bezczelnie retro
Pomówmy może najpierw o tym, jak ta Toyota wygląda z zewnątrz, a wygląda obłędnie… oczywiście jeśli ktoś lubi estetykę retro. W jej liniach można się upatrywać inspiracją Fordem Bronco albo Land Roverem Discovery, ale moim zdaniem najsilniej przebija tu inspiracja Land Cruiserem 60 czy też 70, który nadal sprzedawany jest jako nowe auto na niektórych rynkach (choć to prawdziwy, jeżdżący wehikuł czasu). Tutaj np. wersja z rynku Australijskiego/Nowozelandzkiego. Tak, to naprawdę jest nowe, salonowe auto:
Zwłaszcza odmiana Land Cruisera z okrągłymi przednimi reflektorami przywodzi na myśl tę „spartańską” jego odmianę, lecz niestety aby ją kupić, trzeba będzie albo się bardzo pospieszyć, albo pojechać do Stanów. W Europie bowiem sprzedawana będzie wersja z prostokątnymi reflektorami, nie licząc pierwszych 3000 egzemplarzy „First Edition”, które również będą miały okrągłe światła.
Nowy Land Cruiser, jak można się było spodziewać, to kolos, aczkolwiek marginalnie mniejszy kolos niż seria J200. Ma długość 4920 mm, szerokość 1980 mm, wysokość 1870 mm i rozstaw osi 2850 mm. Na zdjęciach poglądowych wygląda też na to, że w końcu dostaniemy przy okazji do dyspozycji sensowny bagażnik, bo na stosunek wielkości kufra do reszty auta w wariantach J150 i J200 lepiej spuścić zasłonę milczenia.
Całość, a jakżeby inaczej, stoi na ramie, a konkretnie na platformie GA-F posadzonej na ramie sztywniejszej o 50 proc., podczas gdy rama wespół z nadwoziem ma sztywność podniesioną o 30 proc., co powinno się przełożyć na lepsze prowadzenie na drodze. To dobrze, zważywszy na fakt, że na starym kontynencie te offroadowe bestie uprawiają offroad co najwyżej podczas pokonywania chodników w czasie porannego dostarczania bombelków do przedszkola.
Nie oznacza to jednak, że poskąpiono możliwości prawdziwie offroadowych; co to, to nie i choć nie mamy jeszcze dokładnych informacji o kącie zejścia, natarcia i tak dalej, to sam fakt, że praktycznie nie ma tu zwisów z przodu i z tyłu o czymś świadczy. Wiemy jedynie, że nowy Land Cruiser otrzyma odłączany przedni stabilizator poprzeczny, aby nadwozie mogło być odpowiednio sztywne na drodze i odpowiednio „plastyczne” poza nią.
Co pod maską?
HEV? PHEV? Chyba raczej phi! Toyota Land Crusier trafi do sprzedaży w Europie z silnikiem diesla o pojemności 2.8 litra i mocy 204 KM, połączonym z 8-biegowym automatem Direct Shift. W 2025 r. w gamie ma się też pojawić po raz pierwszy odmiana silnika o pojemności 2.4l uzupełniona o system mild-hybrid 48V, która jest też dostępna na start w USA. Cóż, dla teksańczyków może być to niezły szok downsizingowy, zważywszy na to, że dotąd Land Cruiser był w Stanach oferowany z silnikiem V8. Mocy nie jest za dużo i nowy Land Cruiser nie będzie demonem prędkości, ale za to uciągnie przyczepę o masie do 3,5 tony, czyli o 500 kg więcej niż dotychczas.
Cieszy, że Toyota w przypadku tego modelu nie poszła drogą obraną np. przez Jeepa, który oferuje w Europie Wranglera wyłącznie w odmianie plug-in hybrid. To byłoby zaprzeczenie wszystkiego, czym jest Toyota Land Cruiser – a jest przede wszystkim synonimem trwałości. Toyota nie bez powodu stawia na sprawdzony przez lata silnik i maksymalnie prostą jego konstrukcję; te samochody są, że tak rzucę z angielska, celowo overbuilt. Zbudowane aż nadmiernie dobrze. A kluczowe ich elementy, takie jak silnik i zawieszenie, muszą być do naprawienia nie tyko w ASO producenta, ale także na pustyni czy u lokalnego mechanika na głębokiej prowincji w dalekim kraju.
Ktoś powie, że to nieekologiczne. A ja powiem, że lepszy Land Cruiser z dieslem, który przejeździ 25 lat bez większego uszczerbku na mechanice, niż nowoczesny elektryk, który w tym czasie będzie musiał mieć dwu- lub trzykrotnie wymieniony pakiet akumulatorów.
Wnętrze to mariaż klasyki z nowoczesnością
Kokpit nowego Land Cruisera łączy w sobie to, co najlepsze w klasycznej i współczesnej motoryzacji. Wygląda to może nieco topornie, ale na pewno nie można odmówić wnętrzu praktyczności. Toyota nie pozbyła się przycisków – te dumnie prezentują się zarówno na kierownicy, jak i w konsoli środkowej. Podobnie jak poprzednie generacje, nowa wersja kultowej terenówki będzie dostępna w konfiguracji zarówno pięcio-, jak i siedmiomiejscowej.
Nie zabrakło również wielkiego ekranu na desce rozdzielczej oraz cyfrowych zegarów kierowcy. Toyota w oficjalnej informacji prasowej nie chwali się zanadto możliwościami systemu infotainment, prócz tego, że nowy Land Cruiser otrzyma najnowszy pakiet Toyota Safety Sense oraz pakiet T-Mate z systemami wspomagającymi kierowcę. Do dyspozycji kierowcy będzie też system Multi-Terrain Monitor, pozwalający przyjrzeć się otoczeniu nie tylko obok auta, ale nawet pod nim, co może być bardzo przydatne na offroadowych szlakach. Oby tylko kamery miały tym razem nieco wyższą rozdzielczość niż ta, do których przyzwyczaiły nas Toyoty w ostatnich latach…
Nowy Land Cruiser Prado 2024 – kiedy trafi do sprzedaży?
Jak wspominałem wyżej, pierwszy wysyp egzemplarzy oznaczonych emblematem „First Edition” będzie liczył 3000 sztuk. Będzie można je nabyć już w październiki 2023 roku, a pierwsze dostawy planowane są na pierwszą połowę 2024 r.
Nie znamy jeszcze cen nowego Land Cruisera, ale pewne jest jedno: tanio już było i taniej nie będzie, choć… w Stanach Zjednoczonych ma ona być tańsza od poprzednich generacji, zapewne “na zachętę” po kilkuletniej nieobecności. W Europie jednak nie spodziewam się, by bogowie inflacji byli dla nas aż tak łaskawi. Biorąc jednak pod uwagę legendarną długowieczność tej serii aut, to jeśli ktoś kupi je tej jesieni i będzie jeździć „aż koła odpadną”, może wyjść na tym lepiej, niż kupując innego luksusowego, może nawet nowocześniejszego SUV-a z tej samej półki cenowej.