Patriot i NASAMS zadbały o przestworza, ale bez technologii stealth Ukraina będzie ciągle na przegranej pozycji
Od samego początku konfliktu za naszą wschodnią granicą regularnie powracał jeden szczególny temat – dlaczego agresor przez cały ten czas nie zdołał wykorzystać swojej przytłaczającej przewagi sił lotniczych, które od zawsze nieustannie zachwalał? Odkąd tylko lotnictwo zawitało na pola bitew, zmieniło je nie do poznania i nie inaczej byłoby tym razem, gdyby tylko przestrzeń powietrzna nad Ukrainą została opanowana przez wroga. Co więc sprawia, że to nadal nie nastało?
Czytaj też: Gdzieś w Rosji słychać krzyki: ale jak to zgubiliście drona? Ukraina może na tym wiele zyskać
Dla przypomnienia aktualnie ukraińskie siły powietrzne dysponują około 200 samolotami bojowymi, wśród których znajdują się głównie modele produkcji radzieckiej, takie jak MiG-29, Su-24, Su-25 i Su-27. Z kolei agresor ma już około 1500 samolotów bojowych, wśród których znajdują się nowocześniejsze sprzęty pokroju MiG-35, Su-34, Su-35 i jednej wielkiej legendy, czyli Su-57. Dysponuje także dużą flotą bombowców strategicznych, takich jak Tu-95, Tu-22M i Tu-160.
Stawiając obok siebie lotnictwa obu krajów, po prostu nie można odnieść wrażenia, że Ukraina ma słodką tajemnicę, która trzyma wrogie samoloty w ryzach i sprawia, że pomimo przytłaczającej przewagi liczebnej, nie są w stanie osiągnąć przewagi powietrznej w trwającym konflikcie ukraińskim. Mowa tutaj o ponad 11-krotnej przewadze w zakresie samych myśliwców, jako że Ukraina ma dostęp do 69 egzemplarzy w porównaniu do 773 sztuk w rękach najeźdźcy. Sekret w tej kwestii jest jeden – to skuteczne systemy obrony powietrznej.
Czytaj też: Latający niszczyciel o ogromnym zasięgu. Tak oto Ukraina zrewolucjonizuje swoje lotnictwo
Dostarczane przez Zachód systemy obrony powietrznej, a w szczególności amerykański Patriot oraz norweski NASAMS, odegrały do tej pory i nadal odgrywają kluczową rolę w niwelowaniu potencjału wrogiego lotnictwa, ale nie mogą bronić ukraińskiego nieba w nieskończoność. Dlatego właśnie ogromną rolę w tym konflikcie odegrają myśliwce F-16, które wielkimi krokami zmierzają w ręce pilotów Ukrainy. Wprawdzie nie są najlepszym lekarstwem na aktualną sytuację, ale znacząco zmienią równowagę sił powietrznych jako potężne myśliwce 4. generacji.
Czytaj też: Ukraina ma nowy sprzęt wojskowy. Elitarne oddziały już robią z niego użytek
Myśliwce F-16 może i będą skutecznie zwalczać wrogie lotnictwo, ale nadal nie będą w stanie stawić czoła systemom obrony powietrznej. Tylko samoloty stealth pokroju bombowców B-2 czy myśliwców F-22 oraz F-35 byłyby w stanie zneutralizować naziemne zagrożenia, nie ryzykując jednocześnie zestrzelenia. Aktualnie jest to jednak wyłącznie marzenie, bo tak zaawansowane samoloty w rękach Ukrainy na pewno się nie znajdą… przynajmniej w tym momencie. Tego typu transfer technologii stealth wiąże się nie tylko z majaczącym ciągle na horyzoncie ryzykiem eskalacji napięć między NATO i Rosją, ale też zwyczajnym brakiem powszechności tak nowoczesnych samolotów wojskowych, które są dla państw wręcz unikalne.
PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!