Neptun wszedł na ląd i chce zmienić front, czyli o tym, jak Ukraina rozwinęła swoją wyjątkową broń
Bojowy potencjał ukraińskiej armii rośnie i to nie tylko za sprawą dostaw systemów uzbrojenia z innych krajów, ale też wysiłków rodzimego sektora uzbrojenia. Niedawno poznaliśmy szczegóły nowego podwodnego drona kamikadze i specjalnych dronów SkyGun, a dziś dowiedzieliśmy się o tym, że kraj zmodernizował swój zaawansowany pocisk do tego stopnia, że praktycznie zrewolucjonizował swoje możliwości w zakresie atakowania odległych celów lądowych. Oczywiście w ogólnym rozrachunku Ukraina jest w stanie przeprowadzać tego typu ataki od dawna za sprawą wyrzutni HIMARS i różnych wariantów pocisków Storm Shadow, ale tym szczególnym razem państwo może pochwalić się jeszcze lepszym osiągnięciem w zakresie swojego uzbrojenia.
Czytaj też: Ukraina górą. Obejrzyj wyjątkowe nagranie z kabiny myśliwca podczas niszczenia wrogiego drona
Chociaż Ukraina nie należy do krajów, które mogą pochwalić się najlepiej rozwiniętym przemysłem zbrojeniowym, to ubiegłe lata sporo na tym poletku zmieniły. Świetnym tego przykładem jest opracowany w 2015 roku i przetestowany w 2018 roku system pocisków przeciwokrętowych Neptun RK-360MC, który oficjalnego wejścia na służbę doczekał się w 2019 roku. Jak to na system przystało, stanowi go nie tylko wyrzutnia i odpowiedni pocisk, ale też bardziej utylitarne wozy, bo pojedynczy wóz dowodzenia RKP-370 lub RPK-360, sześć pojazdów transportowo-załadowczych TM-360, ciężarówek transportowych TZM-360 i wreszcie tyle samo mobilnych wyrzutni USPU-360 z czterema pociskami Neptun każda.
Czytaj też: Klamka zapadła. To kwestia czasu, aż Ukraina zdominuje przestworza
Tak naprawdę pociski Neptun nie są całkowicie nowe. To zmodernizowana i znacznie ulepszona wersja sowieckiego pocisku Kh-35, która mierzy 5,05 metra długości, 420 mm średnicy i waży całe 870 kilogramów, z czego 150 kg stanowi wyłącznie sama głowica bojowa. Te pociski po wystrzeleniu rozpędzają się do 900 km/h na drodze do celu oddalonego o maksymalnie 300 kilometrów, który już nie tylko musi być nawodnym statkiem. Ukraina w najnowszym przejawie dążenia do modernizacji swoich bojowych możliwości, przerobiła oryginalne pociski Neptun tak, aby mogły celnie uderzać również w obiekty naziemne.
Czytaj też: Latający niszczyciel o ogromnym zasięgu. Tak oto Ukraina zrewolucjonizuje swoje lotnictwo
Objęło to głównie opracowanie nowego systemu naprowadzania opartego o GPS, który pozwala pociskowi lecieć do określonej lokalizacji. Następnie do gry wkracza naprowadzenie termiczne w oparciu załadowane wcześniej zdjęcie (np. wyrzutni), które wyszukuje podobne cele, a następnie kieruje na nie pocisk. W razie niewyszukania celu pocisk Neptune przerywa atak… ale to nie miało miejsca niedawno, kiedy to Ukraina skierowała tak zmodernizowaną broń na wrogi kompleks przeciwlotniczy S-400. 23 sierpnia pocisk nie tylko zdołał przedostać się przez linię obrony, ale też bezpośrednio zniszczyć ten zaawansowany system do zwalczania celów powietrznych.