SCALP-EG już oficjalnie w rękach Ukrainy. Jest niczym “powietrzna wyrzutnia HIMARS”
Koszmar za naszą granicą trwa już od kilkunastu miesięcy, dając każdej armii świata przykład tego, jak w dzisiejszym świecie może wyglądać regularne starcie się państw z nowoczesnym uzbrojeniem. Na przestrzeni tego czasu okazało się, że w tego typu konflikcie artyleria nadal jest podstawą, a systemy o rozległym zasięgu idealnym wręcz “lekarstwem” na nieustannie powstające magazyny uzbrojenia, placówki wypadowe i regularne bazy wojskowe. Tyle tylko, że te obiekty powstają najczęściej dziesiątki, a nawet setki kilometrów za aktualną linią frontu, więc jak tu zaatakować tak odległe cele?
Czytaj też: Sytuacja na froncie zmieniła się o 180 stopni. Ukraina ma nową niszczycielską broń o ogromnym potencjale
Najpierw odpowiedź na to pytanie zapewniły Ukrainie różnego rodzaju systemy artyleryjskie, wśród których wyróżniły się zwłaszcza wyrzutnie HIMARS o zasięgu do nawet setek kilometrów zależnie od zastosowanego pocisku. W ostatnich tygodniach dowiedzieliśmy się, że podobny game-changer w tym zakresie będą stanowić pociski Storm Shadow od Wielkiej Brytanii oraz ich francuski wariant SCALP-EG. Wariant, który doczekał się już oficjalnego potwierdzenia co do wejścia na służbę. Wprawdzie dowiedzieliśmy się o tym geście ze strony Francji już w maju, ale dopiero teraz możemy powiedzieć, że SCALP-EG oficjalnie weszły na służbę ukraińskich sił zbrojnych z racji zdjęć z oficjalnej “ceremonii”.
Czytaj też: Wiemy, co Ukraina ukrywała przed światem. Są pierwsze zdjęcia
Ten pocisk zwisający z bombowca frontowego Su-24 jest ponoć odpowiedzialny za niedawne uszkodzenia tych mostów, które stanowiły główne węzły logistyczne dla agresora ze strony Półwyspu Krymskiego. Innymi słowy, najwyraźniej pociski SCALP-EG zaczęły zmieniać sytuację na froncie, zanim w ogóle doczekały się oficjalnego potwierdzenia co do tego, że trafiły już na służbę. Aktualnie możemy być jednak pewni, że to nie ostatni raz, kiedy o nich słyszymy, a powód tego jest prozaiczny – te francuskie pociski odegrają wielką rolę, bo podobnie jak wyrzutnie HIMARS, staną się koszmarem dla wrogów. Ci nadal zajmują sporą część terenów Ukrainy i tworzą na nich nowe bazy i przyczółki do dalszego prowadzenia działań wojskowych.
Czytaj też: “Może radykalnie zmienić pole bitwy”. Ukraina zwleka z użyciem kontrowersyjnej amunicji
Tego typu obiektów jest z całą pewnością mnóstwo, a samo ich wykrycie jest dopiero początkiem dążenia do całkowitego ich zwalczenia. Podczas gdy większość z nich pozostawała zapewne poza zasięgiem większości ukraińskich systemów uzbrojenia, to z pociskami SCALP-ER o zasięgu aż 250 kilometrów ulegnie to zmianie. Zwłaszcza że są to pociski manewrujące typu stealth, które na dodatek mogą latać na niskich wysokościach i tym samym dodatkowo unikać wykrycia przez radary rosyjskich systemów przeciwlotniczych.
PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!