Najlepsza szansa na poznanie Neptuna pojawiła się wraz z przelotem sondy Voyager 2, która odwiedziła jego okolice w 1989 roku. Wtedy też jej instrumenty uwieczniły zagadkowe struktury: ciemne smugi widoczne w atmosferze ósmej planety od Słońca. Od tamtej pory, mimo upływu lat, liczba sposobów na dalsze badanie Neptuna była bardzo ograniczona.
Czytaj też: Komuś zależy na przerwaniu obserwacji kosmosu. Seria tajemniczych ataków na teleskopy
Właśnie z tego względu zaobserwowanie wspomnianego obiektu z perspektywy Ziemi było tak wielkim wydarzeniem. Udało się tego dokonać dzięki wykorzystaniu zaawansowanego sprzętu, pozwalającego na prowadzenie obserwacji w wysokiej rozdzielczości. Dzięki osiągniętym postępom astronomowie powinni zbliżyć się do uzyskania odpowiedzi między innymi na pytania o to, dlaczego te plamy są wyjątkowo ciemne i dlaczego tak bardzo różnią się od występujących na innych planetach.
Kulisy badań oraz wyciągnięte na ich podstawie wnioski zostały zaprezentowane na łamach Nature Astronomy. Zacznijmy od tego, iż rzeczona struktura jest pokłosiem burzy antycyklonowej szalejącej na Neptunie. Mianem antycyklonu określa się cyrkulację atmosferyczną – bardziej znana występuje na Jowiszu, gdzie nazywa się ją Wielką Czerwoną Plamą. Struktura zaobserwowana na ósmej planecie od Słońca jest wyjątkowa, ponieważ okazuje się stosunkowo krótkotrwała.
Inną charakterystyczną cechą tych burz jest to, że są one praktycznie pozbawione chmur w centrum, co w przypadku Saturna czy Jowisza wygląda zupełnie inaczej. Niestety, wyciąganie jakichkolwiek sensownych wniosków w tej sprawie nie było łatwe, ponieważ najzwyczajniej w świecie brakowało instrumentów pozwalających na realizację tego celu. Najlepiej sprawdzał się Kosmiczny Teleskop Hubble’a, który od 1994 roku był jedynym sprzętem umożliwiającym takie obserwacje. Niestety, Hubble ma ograniczony zakres długości fal, na których obserwuje otoczenie, co dodatkowo komplikowało sytuację.
Nowe spojrzenie na zagadkową plamę na Neptunie stało się możliwe dzięki instrumentowi MUSE znajdującemu się na wyposażeniu Bardzo Dużego Teleskopu
Na szczęście przed pięcioma laty do akcji wkroczył nowy gracz. Zamontowany na Bardzo Dużym Teleskopie instrument MUSE (Multi Unit Spectroscopic Explorer) był w stanie wykryć światło słoneczne odbite od Neptuna. Na tej podstawie odtworzono zebrane dane, dzieląc je na składowe długości fal i odtwarzając trójwymiarowe widmo planety. Jednym z istotnych aspektów tej rekonstrukcji była możliwość określenia wysokości, na jakich występuje antycyklon na Neptunie.
Zdaniem autorów plama istnieje w warstwie siarkowodoru i może być owocem lokalnego wzrostu temperatury w głębokiej części wiru. To właśnie tam lód siarkowodorowy odparowuje, odsłaniając ciemniejszy rdzeń burzy. W takich okolicznościach cząsteczki w warstwie aerozolu powyżej stają się mniejsze, co wpływa na przezroczystość. Zainteresowanie badaczy wzbudziła również jaśniejsza chmura znajdująca się w pobliżu. Wydaje się ona kompletnie nieznanym typem i najprawdopodobniej znajduje się na tej samej wysokości, co sam wir. Dzięki dalszym badaniom powinno stać się jasne, czy dotychczasowe teorie znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości. Bez wątpienia jest na co czekać.