Podstawowy problem z takimi nowinkami, jak generatywna sztuczna inteligencja polega na tym, że nie nadąża za nimi obowiązujące prawo. Dochodzi do absurdalnych sytuacji, w których popularne narzędzia z tej kategorii są wykorzystywane na lewo i prawo, bez poszanowania własności oraz prywatności. Paliwo dla wszystkich narzędzi generatywnego AI stanowią dane do treningu modeli LLM i tu sprawa robi się wyjątkowo nieprzyjemna, jeśli są one aktywnie zaangażowane w proces uczenia takiego systemu. Wiele wskazuje na to, że właściciele OpenAI mają świadomość stąpania po cienkim lodzie w Europie. I wkrótce przyjdzie im zmierzyć się ze skargą, za którą stoi niezależny badacz cyberbezpieczeństwa i prywatności, Łukasz Olejnik.
Obszerny dokument (aż 17 stron), który Polak mieszkający na stałe w Brukseli złożył do UODO za pośrednictwem reprezentującej go warszawskiej kancelarii prawnej GP Partners, szczegółowo opisuje przedmiot skargi przeciwko OpenAI. Olejnika w pierwszej kolejności zaniepokoiły nieprawidłowości, które na jego temat wygenerował ChatGPT. Już pod koniec marca kontaktował się w tej sprawie z amerykańską firmą, wskazując błędy i prosząc o ich korektę. Jednocześnie zwrócił się z zapytaniem o komplet informacji związanych z przetwarzaniem jego danych osobowych (według zapisów GPDR każdy podmiot przetwarzający dane osobowe pozyskane z zewnątrz, ma obowiązek na taki wniosek odpowiedzieć).
Między Olejnikiem i OpenAI wymiana wiadomości trwała przez kolejne cztery miesiące, ale zdaniem Polaka, firma konsekwentnie rozmazywała proces dostarczenia mu kompletu informacji (omijając szczególnie mocno temat przetwarzania danych osobowych do uczenia modeli AI). Tymczasem zgodnie z zapisami GDPR, administrator naszych danych osobowych musi mieć do tego nie tylko podstawę prawną, ale przekazywać ją w przejrzysty i nie stanowiący wątpliwości sposób. Stosowanie takich sztuczek mających na celu ukrycie prawdziwego zakresu przetwarzania danych, to prosta recepta na kłopoty z unijnymi regulatorami.
Ostatecznie skarga zawiera aż cztery naruszenia GDPR, które mają dowodzić, że OpenAI przetwarzała dane Łukasza Olejnika niezgodnie z prawem, nieuczciwie i w nieprzejrzysty sposób. Kolejną kwestią jest prawo do sprostowania danych osobowych zapewnione osobom fizycznym, którego OpenAI ewidentnie nie jest w stanie wyegzekwować. Doszło nawet do kuriozalnej sytuacji, w której twórcy ChatGPT początkowo zablokowali żądania kierowane do chatbota, które odnosiły się do Olejnika, a o to przecież nie prosił. Tak czy siak, UODO rozpatrzenie skargi może zająć od sześciu miesięcy do nawet dwóch lat.
Czytaj też: Sztuczna inteligencja nie będzie miała w Unii lekko. Komisja Europejska szykuje nowe regulacje
To pierwsza tego typu skarga, która wpłynęła przeciwko OpenAI do polskiego regulatora, więc tym bardziej ciekaw jestem jak dalej potoczy się ta sprawa. I tak samo jak w przypadku DSA, czyli aktu o usługach cyfrowych, liczę na uregulowanie na poziomie europejskim działania generatywnej sztucznej inteligencji. Kwestia regulacji to jedno, ale czymś kompletnie osobnym jest ich przestrzeganie na poziomie poszczególnych krajów oraz odpowiedzialnych za to instytucji. Już teraz pojawiają się głosy zaniepokojenia, że DSA może być tylko wydmuszką. Oby nie, bo wtedy znajdziemy się w bardzo głębokich i ciemnych czterech literach.