Od kilkunastu lat obserwujemy rozwój chińskiego programu kosmicznego. Sondy księżycowe, lądowniki, łaziki, próbki z Księżyca, łazik na Marsie, czy własna stacja kosmiczna. Wszystko to wskazuje na to, że prowadzony głównie przez wojsko chiński program kosmiczny jak na razie nie zamierza zwalniać.
Na to, że nikt nie ma w Chinach jeszcze dość podboju kosmosu, wskazują rozważania prowadzone przez chińskich naukowców. Jak się bowiem okazuje, poza chęcią załogowego wylądowania na Księżycu w ciągu najbliższych kilku lat, Chińczycy już teraz patrzą szerzej i dalej. Wskazuje na to fakt, że w chińskim środowisku naukowym trwają prace nad mapą drogową do stworzenia swoistej sieci pozyskiwania surowców z przestrzeni kosmicznej. Co jednak ciekawe, sięgają one dalej niż na Księżyc. Znacznie dalej.
Cel: podbić cały Układ Słoneczny
Wang Wei, naukowiec Chińskiej Akademii Nauk i jeden z głównych badaczy CASC, głównego wykonawcy wszystkich dotychczasowych misji kosmicznych przekonuje w swojej najnowszej pracy, że Chiny powinny zaplanować swój rozwój tak, aby do 2100 roku pozyskiwać cenne surowce z całego Układu Słonecznego.
W ramach inicjatywy Tiangong Kaiwu, chiński przemysł kosmiczny miałby już wkrótce rozpocząć opracowywanie planów pozyskiwania surowców. Prace miałyby nie tylko obejmować badanie różnych ciał Układu Słonecznego, ale przygotowywania infrastruktury np. do produkcji paliwa rakietowego z lodu wodnego na Księżycu i planetoidach stworzenie węzłów transportowych i systemu wykorzystania i tworzenia nowych zasobów kosmicznych.
Czytaj także: Chiny potęgą w kosmosie? Poznaliśmy ich plan
Należy tutaj zaznaczyć, że w żadnym razie nie jest to jeszcze oficjalny plan chińskiego rządu. Nie zmienia to jednak faktu, że pokazuje wyraźnie, w jakim kierunku będzie podążał program kosmiczny Państwa Środka.
Zgodnie z tą wizją, jednym z pierwszych zadań będzie stworzenie fabryki paliwa rakietowego na południowym biegunie Księżyca. To paliwo miałoby być następnie wykorzystywane na miejscu do tankowania rakiet, które woziłyby ładunki i astronautów w kierunku planetoid bliskich Ziemi, Marsa, planetoid Pasa Głównego, a nawet księżyców Jowisza.
Nie są to jedynie rozważania ogólne. Naukowcy ustalili już na przykład, że węzły komunikacyjne dla statków transportowych i załogowych trzeba stworzyć w punktach libracyjnych (w których znosi się grawitacja dwóch ciał niebieskich) L1 układu Ziemia-Księżyc, L1 i L2 układu Słońce-Ziemia (w nich znajduje lub będzie znajdować się wkrótce odpowiednio teleskop Aditya-L1 oraz Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba), na Ceres, oraz w punkcie L1 układu Słońce-Jowisz. Plan nawet wstępnie podzielono na odcinki czasowe, z których pierwszy miałby zostać zrealizowany do 2035 roku, a kolejne odpowiednio do 2050, 2075 i 2100 roku.
Czytaj także: Chińczycy chcą zbudować kosmiczne megastruktury. Na orbicie miałyby powstać mini-miasta
Trzeba przyznać, że Chiny mają rozmach. Wyobrażenie sobie tej siatki połączeń, statków transportowych, szlaków transportowych, maszynerii służącej do wydobycia surowców tworzy w głowie obraz rodem z filmów science-fiction, i to tych bardzo dobrych.
Czy to się uda? Nie wiadomo, ale bez stworzenia takiego planu, nikt się za jego realizację nigdy nie weźmie. Chińczycy już od jakiegoś czasu mówią o tworzeniu swoistej strefy ekonomicznej między Ziemią a Księżycem, gdzie docelowo dla gospodarki Chin miałoby być generowanych 10 bilionów dolarów rocznie i to jeszcze przed 2050 rokiem. Patrząc po tym, jak dotychczas realizowany jest chiński program kosmiczny, można uznać, że jest to co najmniej możliwe.
Zanim jednak Chiny staną się głównym operatorem w przestrzeni kosmicznej, w najbliższych latach możemy się spodziewać pierwszej misji do planetoidy 469219 Kamo’oalewa oraz kolejnej misji księżycowej, która miałaby wylądować na biegunie południowym Księżyca, gdzieś w okolicach śpiącego już łazika Pragyan i lądownika Vikram. Do 2030 roku ostatecznie pierwsza chińska załoga ma stanąć na powierzchni Księżyca i rozglądnąć się w poszukiwaniu działki budowlanej pod stworzenie przyszłej załogowej bazy księżycowej.