Dla kogo jest Ford Ranger Raptor?
Była kiedyś taka akcja: luty, testujemy SUVa z napędem 4×4, miał nawet tryb jazdy terenowej. Arek zobaczył błotnistą drogę (to był ciepły, deszczowy luty), a rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
- Oooo, jedziemy tam!
- Nie chcę.
- Ale to ma napęd 4×4 i tryb jazdy w terenie!
- Nie chcę, zakopiemy się.
- Nie zakopiemy się!
- Ten napęd i tryb są dobre na porządną żwirówkę, a nie w błotniste koleiny i dziury.
- Mówię Ci, że nic nie będzie!
Uległam i wiecie co? Miałam rację. Zakopaliśmy się na kompletnym zadupiu i w efekcie wyciągał nas ciągnik. Takie oto są owe „terenowe” SUVy, które tak często można spotkać np. na Wilanowie. Dokładnie tyle są warte w terenie. Dlatego jeśli wspominamy Wam w testach o tym, że auto A, B, czy C ma tryb jazdy terenowej, zazwyczaj używamy wyrażeń typu: jeśli często jeździcie po drogach nieutwardzonych… Do tej pory tylko raz świadomie i dobrowolnie wjechałam w teren, który mógłby stanowić wyzwanie dla większości zwykłych, „cywilnych” aut. Offroad zdecydowanie nie leży w sferze moich namiętności. Biorąc pod uwagę powyższy wywód zapytacie, po jaką cholerę wzięłam Forda Raptora Rangera do testu. Już tłumaczę.
To auto kupują przede wszystkim ludzie, którzy parają się offroadem, ale nie tylko. Bądźmy realistami – Ranger Raptor prezentuje się tak efektownie, że znajdą się tacy, którzy kupią go przede wszystkim ze względu na jego prezencję. Znajdą się też tacy, którzy będą wykorzystywać część jego możliwości sporadycznie, a z wszystkich oferowanych udogodnień terenowych nie skorzystają nigdy, jednak lubią mieć świadomość, że nawet jeżeli znajdą się w trudnym terenie, ich auto sobie z nim poradzi. Będą też tacy, którzy kupią go, bo jest modny i będzie im pięknie współgrał z hasztagami na Instagramie.
Pierwszą grupę odsyłam na kanały typu TERENWIZJA – tam są ludzie, którzy się na offroadzie znają i pokażą Wam, co Ranger Raptor potrafi. Cała reszta – cóż, pewnie zastanawiacie się, jak to terenowe cacko sprawdza się poza poligonami, żwirowniami i innymi terenowymi przybytkami. Ten tekst powstał właśnie dla Was. Właśnie dla Was świadomie i dobrowolnie wsiadłam za kierownicę Raptora i odjechałam, nie w stronę słońca zachodzącego nad dzikim polskim krajobrazem, a w stronę Warszawskiego Śródmieścia, w godzinach szczytu, aby dotrzeć z parku prasowego do domu…
Czytaj też: Test Mercedes SL 63 AMG – jeździłam autem za milion złotych. 3,6s do setki to dopiero początek
Ford Ranger Raptor jest ogromny! Ale tego kompletnie nie widać na zdjęciach
Póki na zdjęciach nie ma żadnego punktu odniesienia, mało kto powiedziałbym, że Ford Ranger Raptor to okrutnie wielkie auto. To zasługa bardzo symetrycznej budowy. Tutaj wszystko idealnie do siebie pasuje, zachowane są świetne proporcje i cała bryła wydaje się bardzo zbita i zwarta.
Tymczasem Raptor jest o ponad 30 cm dłuższy niż nowe BMW 7(!) i nieco dłuższy niż Mercedes EQS. Konkretnie ma 5381 mm długości i 2208 mm szerokości, wliczając w to lusterka wielkości solidnego szpadla. Dodajmy do tego 3270 mm rozstawu osi i 1922 mm wysokości, ale… plus antenka. Ten malutki element to wbrew pozorom potrafi być ogromny problem, ale do tego elementu jeszcze wrócimy.
A żeby lepiej zobrazować Wam ogromne wymiary Raptora, tak prezentuje się w parkingu podziemnym galerii handlowej. Toyota Yaris dla skali. Teraz rozumiecie, co mam na myśli?
Co tu dużo mówić, Ford Ranger Raptor robi ogromne wrażenie! Jest potężny z dosłownie każdej strony. Ogromny grill, ogromna maska, ogromne koła i nadkola, wielkie progi, potężny dźwięk wydechu… To auto jest zwyczajnie zjawiskowe. Niech o tym świadczy fakt, że natrzaskałem mu tyle zdjęć, że zilustrowałbym nimi co najmniej trzy takie testy.
Mała ciekawostka, naprawdę życzę powodzenia przy próbie umycia tego potwora. Miałem okazję zrobić to trzy razy i gdybym tylko miał taką na stanie, najchętniej robiłbym to z małej, 3-stopniowej drabinki. A tak trzeba było balansować stojąc na progu, bo dach się sam nie umyje.
Wiem, że Arek opisał temat, ja chciałabym tylko dodać od siebie ciekawostkę. Tą ciekawostką jest mój starszy brat – pasjonat motoryzacji, całe życie zakochany w sportowych autach. Widział większość sportowych zabawek, które testowaliśmy na Chip.pl, ale jeszcze nigdy nie udało mi się zaobserwować go całującego karoserię i wołającego żonę, żeby zrobiła mu zdjęcie przy samochodzie. Skończyło się na rodzinnej mini-sesji i stwierdzeniu, że pickup to jedyny słuszny wybór, kiedy będą wymieniać któreś ze swoich aut. Reakcje innych panów, choć może nie aż tak żywiołowe, były jednak podobne. Ranger Raptor ewidentnie nęci ich wzrok, zatrzymuje uwagę i wywołuje błogie uśmiechy. Lubię to auto choćby za to – za wywoływanie czystej radości u męskiej części społeczeństwa. Panowie, powinniście się tak uśmiechać jak najczęściej ?
Czytaj też: Test Volkswagen Arteon – czy będziemy za nim tęsknić?
Luksus w terenie? Ford Ranger Raptor to ciekawy balans komfortu i surowości
Auta stworzone z myślą o jeździe terenowej staja się coraz bardziej luksusowe. Wystarczy wspomnieć Mercedesa G-klasę, czy nową Toyotę Land Cruiser. Mam wrażenie, że Raptorze Ford znalazł ciekawy balans pomiędzy funkcjonalną surowością a luksusem adekwatnym do ceny auta.
Przede wszystkim, elementy skórzane przeplatają się z dobrej jakości plastikami. Wystarczy przejechać się po kałużach z uchylonymi oknami i szybko zrozumiecie, że plastik jest o wiele prostszy w czyszczeniu, niż elementy skórzane. Spasowanie może nie jest wzorowe, ale w trakcie jazdy nie uświadczycie żadnego skrzypienia. Swoją drogą, śmieszą mnie wszyscy youtuberzy, którzy w testowych autach koniecznie muszą sprawdzić, czy tunel środkowy da się wyrwać z wnętrza. Kto tak robi na co dzień?
Jak przystało na amerykański samochód, wnętrze Rangera Raptora jest do bólu funkcjonalne. Duży podłokietnik, uchwyt na napoje plus dodatkowy uchwyt przed fotelem pasażera, wysuwany z deski rozdzielczej. Przyznam się, że początkowo odkryłem go zupełnie przypadkiem po tym, jak trąciłem go kolanem podczas wsiadania. Tak, wsiadanie do Raptora jest sztuką, którą trzeba opanować i podpowiem, że ten wielki dodatkowy próg to nie jest tylko ozdoba. Podobnie jak wielkie uchwyty na przednich słupkach. Warto z nich korzystać.
Fotele są bardzo wygodne. Świetnie trzymają na nierównościach i nawet po setkach pokonanych kilometrów nie wyjdziecie z tego wnętrza połamani.
Ciekawym elementem, o którym warto wspomnieć, są klamki od wewnątrz. Są umieszczone na uchwytach, za które zazwyczaj łapiemy podczas wysiadania. Początkowo miałem mieszane uczucia, bo co jeśli np. w trakcie jazdy w terenie pasażer odruchowo chwyci się czegokolwiek, przypadkiem złapie klamkę i otworzy drzwi? Z drugiej strony, w dwóch kolejnych testowych autach szukałem klamki właśnie w tym samym miejscu co w Fordzie i wygląda na to, że to chyba najbardziej intuicyjne umieszczenie, jakie można sobie wyobrazić.
Czytaj też: Test Cupra Born – po co nam szybki samochód do miasta?
Bagażnik w Raptorze? To skomplikowane
Możecie zapytać – jak to? Przecież pół tego auta to jeden wielki bagażnik. W zasadzie to tak, mamy do dyspozycji całą pakę, z opcjonalną, sterowaną elektronicznie roletą (przyciskiem przy kierownicy lub na pace, obok którego opcjonalnie możemy mieć gniazdko 230V). Życzę powodzenia w wożeniu tam zakupów, walizek przy plecaków. O ile nie zaopatrzycie się w dodatkowe siatki utrzymujące bagaż, ogromny bagażnik pozostanie w zasadzie tylko ozdobą lub przyda się podczas okazyjnego wożenia mebli. Idę o zakład, że szczególnie w Polsce, tylko promil nabywców kupi Raptora do pracy.
Dlatego też za bagażnik w większości przypadków będzie nam służyć tylna kanapa. Pod kątem pasażerskim bardzo wygodna i podróżuje się na niej bardzo komfortowo. Choć o wiele bardziej czuć tam wszelkie nierówności o to takie, których z przodu można w zasadzie nie poczuć.
Tylna kanapa jest składana, co znacznie zwiększa funkcjonalność bagażową. Rodzi jednak pewien problem, bo o ile nie zaopatrzycie się w różnego rodzaju mocowania na pace, rodzinne wyjazdy w więcej niż dwie osoby, podobnie jak rodzinne zakupy, są w zasadzie niewykonalne. O bagażniku dachowym zapomnijcie, bo wtedy już na pewno nie wjedziecie do żadnego garażu czy parkingu.
Czytaj też: Test Kia Niro HEV – wzorowa hybryda i więcej, niż tylko kolejny crossover
Ford Ranger Raptor ma ogromny wyświetlacz. To pomaga, czy przeszkadza?
Ford wyposażył Rangera Raptora w ogromny, pionowy ekran. Znany choćby z Mustanga Mach-E. Ma ona w zasadzie taką samą funkcjonalność, czyli w górnej części mamy interfejs lub Android Auto/Apple CarPlay (oba bezprzewodowo), w dolnej na stałe wyświetlone informacje o klimatyzacji. Klimatyzacją sterujemy głównie za pomocą przycisków, co jest bardzo dobrym zabiegiem. Ogółem interfejs jest rozbudowany, ale prosty w obsłudze.
Ekran jest świetnej jakości, a umieszczenie go bardzo pionowo skutecznie niweluje odblaski. Czy tak duży wyświetlacz jest potrzebny? To kwestia gustu. Ford zadbał o to, aby większością funkcji dało się sterować przyciskami. I tak mamy duże pokrętło wyboru trybów jazdy, czy przyciski sterujące napędem. Za to ekran świetnie nadaje się do poglądu obrazu z kamer, co jest szczególnie przydatne w terenie. A kamery 360 stopni mamy w standardzie. W niektórych trybach domyślnie aktywuje się obraz z kamery, ale tu uspokajam, jeśli ktoś podchodzi do jazdy terenowej ortodoksyjnie, podgląd obrazu można wyłączyć jednym dotknięciem ekranu.
Ekran kierowcy też jest duży i bardzo dobrej jakości. Możemy na nim wyświetlić ogrom informacji na temat statusu auta, czy poszczególnych funkcji. Jeśli chcemy, możemy zdać się na minimalizm, ale jeśli najdzie nas potrzeba, można go dosłownie zasypać wyświetlanymi treściami.
Jeśli komuś znudzi się piękny pomruk silnika (wiem, wiem, profanacja, zgadzam się!), można przymknąć klapy wydechu i cieszyć się dźwiękami nagłośnienia Bang&Olufsen. Dźwięk jest bardzo dobrej jakości, ze świetnym basem, głęboki i szczegółowy. To bardzo dobre uzupełnienie wyposażenia.
Niektórych może zastanawiać, po co na suficie Raptora umieszczono aż sześć przycisków rodem z myśliwca? Można je nazwać skrótami i są dostępne w standardowym wyposażeniu. Jeśli będziecie chcieli podłączyć tu dodatkowe akcesoria, np. wyciągarkę czy oświetlenie, sterowanie nimi można przypisać do tych właśnie przełączników.
Czytaj też: Test Nissan Townstar EV – Van dla kuriera, ale dla kogo jest kombi?
Ford Ranger Raptor ma tylko jedną słuszną opcję silnikową. O drugiej zapomnijcie
Raptor jest dostępny w dwóch wersjach silnikowych, obu napędzanych benzyną: słabszą wersją jest silnik 2.0 EcoBlue Bi-Turbo o mocy 210 KM i 491 Nm rozpędzający się 0-100 km/h w ciągu 10.5s. O jej istnieniu zapominamy. Wersja mocniejsza (testowana przez nas) to silnik 3.0 V6 Ecoboost Twin-Turbo o mocy 292 KM i 500 Nm, przyspieszająca 0-100 km/h w ciągu 7.9 s. Jest to kawał silnika, ale ponieważ dźwiga cielsko o masie własnej bliskiej 2,5 ton (2 478 kg), trudno liczyć na lepszy wynik.
Ponieważ mamy tutaj do czynienia z dużym (jak na europejskie normy) silnikiem, producent zadbał też o jego odpowiednie brzmienie. Mamy tutaj elektronicznie sterowany wydech o czterech trybach pracy: Cichy, Normalny, Sport i Baja, macie więc spore pole do popisu. Jeżeli nie chcecie nadmiernie zwracać na siebie uwagi (powodzenia), możecie wybrać tryb cichy lub normalny. Raptor będzie pracował kulturalnie, bez zbędnego wycia i hałasu. Jeżeli wręcz przeciwnie – chcecie, żeby otoczenie usłyszało Was, zanim Was zobaczy, do Waszej dyspozycji jest tryb Sport, który skutecznie spełni to zadanie, natomiast jeśli korzystacie z jednego z trybów terenowych i ponad odgłosy przyrody umiłowaliście dźwięk silnika, pozostaje tryb Baja. Będziecie nie tylko imponująco przedzierać się przez teren na co dzień zarezerwowany wyłącznie dla ciągników, będziecie przy tym epicko brzmieć. Udało mi się przyciągnąć w ten sposób uwagę pokaźnego stadka krów, nie chwaląc się. Ich miny były pełne podziwu.
Skoro poruszyliśmy temat trybów jazdy, rozwińmy go. Ranger Raptor oferuje ich aż siedem: Normal, Sport, Slippery, Sand, Mud/Ruts, Rock Crawl i Baja. Jak można było się spodziewać, królują tutaj tryby przeznaczone do wszelkich odmian trudnego terenu. Kiedy dodamy do tego stały napęd na 4 koła oraz blokadę tylnego i przedniego mostu, wiemy, że jeśli chcemy postawić to auto przed autentycznym wyzwaniem, należy się porządnie pogimnastykować, aby takowy teren znaleźć. Wiecie już, że nie będę się w ten temat zagłębiać, ale muszę przyznać, że bez oporów wjeżdżałam Raptorem w miejsca, do których NIGDY W ŻYCIU nawet nie zbliżyłabym się jakimkolwiek innym autem i chociaż ręce mi się pociły, miałam wrażenie, że po wszystkim Raptor mówił do mnie: To już? To wszystko?
W pewnym momencie zaczęliśmy jeździć po lasach, między polami i łąkami, w miejsca niedostępne dla osób dysponujących zwykłymi SUV-ami i właśnie to sprawiło, że pokochałam Raptora. Nie za to, że mogłabym jeździć po poligonach bez pełnych majtek, ale za to, że dzięki niemu mogłam zobaczyć tak cudowne i niedostępne na co dzień miejsca. Zjeździliśmy kawał Podlasia i chociaż zawsze uważałam je za jedną z najpiękniejszych części Polski, to auto dało mi możliwość ujrzenia miejsc, o których nie miałam do tej pory zielonego pojęcia.
Czytaj też: Test Volkswagen ID.4 – przyśpieszenie nie urywa głowy, a i tak go polubisz
Ford Ranger Raptor w mieście. To teraz będzie wesoło! Aż dojdziemy do spalania…
Ok, dosyć tego rozmarzenia. Wróćmy do miasta. W mieście nie będziecie najbardziej sprawnym kierowcą – średnica zawracania to 13 m, więc zawracanie na trzy często będzie przegrywało z zawracaniem na pięć. Do tego 2 208 mm szerokości, co oznacza, że wyminięcie się z innym pojazdem na osiedlowej uliczce będzie zadaniem karkołomnym, podobnie jak zmieszczenie się w wąskim pasie przy dużym ruchu. Jako bonus dorzucam równanie: 1 922 mm wysokości + kilkanaście cm antenki = powodzenia we wjeździe do większości parkingów podziemnych. Trzeba odkręcić antenkę albo szukać miejsca parkingowego pod chmurką. Najlepiej dwóch miejsc – przy długości 5 381 mm możecie mieć problem ze zmieszczeniem się w jednym miejscu.
Wiem, nie brzmi to zachęcająco, ale nie oznacza to, że Ranger Raptor nie bywa w mieście przydatny. Warszawscy kierowcy są znani ze swoich chamskich zachowań. Na pasie do skrętu w lewo jest korek? OK, podjadę prawie pod same światła, wybiorę sobie ofiarę i będę pchał się jej na chama pod maskę. Zdenerwuje się, ale przecież mnie wpuści. Jest bardzo gęsty ruch na dwupasmówce, a ja chcę zmienić pas? Po co mi kierunek, zacznę na kogoś najeżdżać, ten ktoś się przestraszy, zwolni i mnie wpuści. Mogłabym wymienić tysiące tego typu sytuacji, które zazwyczaj kończą się z mojej strony agresywnym użyciem klaksonu i doborem słów, które niekoniecznie mam ochotę tutaj cytować, ale wiecie co? W Raptorze nie użyłam klaksonu ani razu, ani razu się zdenerwowałam. Nie stałam się nagle spokojna jak wagon tybetańskich mnichów, po prostu Raptor wzbudzał taki respekt, że jakoś nie spotkałam Warszawiaków chętnych do swoich typowych, chamskich wybryków. Podjeżdżali, patrzyli i… grzecznie czekali. Nie znalazł się ani jeden wyrywny. Trudno opisać mi satysfakcję, jaką czułam w takich momentach i z mojej perspektywy respekt jaki budzi Raptor przebija jego niepraktyczne wymiary, czy niezbyt imponującą zwrotność.
Kwestię nieco trudniejszą do przeskoczenia stanowi jego spalanie.
Cykl miejski – mały ruch | 16 l/100 km |
Cykl miejski – duży ruch | 22 l/100 km |
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 9,7 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat ustawiony na 120 km/h) | 11,8 l/100 km |
Autostrada (tempomat ustawiony na 140 km/h) | 15,3 l/100 km |
Off-road | Powyżej 17 l/100 km |
O ile nie macie zamiaru jechać jak stereotypowa babcia z balkonikiem, zejście poniżej 16 l/100 km w mieście jest moim zdaniem niewykonalne. Ten wynik otrzymałam po 40 minutach jazdy, trzymając się każdego ograniczenia prędkości, przy małym ruchu i relatywnie niewielkiej ilości świateł. Była to płynna, spokojna jazda. Kiedy musiałam przejechać Warszawę w godzinach szczytu – otrzymałam wynik 22 l/100 km.
O powyższych pomiarach mogę powiedzieć jedno – odbywały się na płaskim terenie, przy dużej atencji w kierunku ograniczeń prędkości i płynnej jazdy. Jeżeli najdzie Was fantazja na brawurowe zachowania, doliczcie sobie po co najmniej dodatkowe 3 l/100 km.
Czytaj też: Test Ford Focus ST kombi – przed wyruszeniem na tor należy zabrać rodzinę
Ceny? Niemałe, ale czy za duże?
Ford Ranger Raptor z silnikiem 3.0 V6 Ecoboost kosztuje 307 250 zł, natomiast wersja z silnikiem 2.0 EcoBlue to wydatek 262 850 zł. Ecoboost jest wyposażony w układ wydechowy o 4 trybach pracy (pisałam o nim wcześniej) i jest to jedyna różnica między nim, a EcoBlue (oczywiście poza samym silnikiem). Do auta można dokupić naklejki „Raptor” na tylne błotniki i przód pojazdu (3 150 zł), dodatkowe zabezpieczenie koła zapasowego (350 zł), elektryczną roletę skrzyni ładunkowej (8 600 zł) i to w zasadzie wszystko.
Wszystko to, co widzicie na naszych zdjęciach, testach na YouTubie, czy w innych publikacjach – wszystko jest zawarte w cenach, które podałam. Kamery, skóry, ten ogromny wyświetlacz… Wszystko jest zawarte w cenie podstawowej. Biorąc pod uwagę ceny nowych aut, Ford wycenił Rangera Raptora zaskakująco uczciwie. Tym bardziej że z tego co czytałam, mądrzy ludzie of off-roadu mówią, że jeśli go kupicie, nie wymaga on żadnych dodatkowych modyfikacji i kosztów – jest gotowy do szaleństw.
Czytaj też: Test BMW i7 – czuć piniądz!
Ford Ranger Raptor robi wrażenie i trudno o nim zapomnieć
Większość zachwytów nad wyczynową wersją Forda Rangera pozostawię Arkowi, ale ze swojej perspektywy powiem tak: na palcach jednej ręki jestem w stanie policzyć auta, które sprawiły mi tyle radości co Raptor. Użeranie się z jego rozmiarami w mieście w dni robocze jest tylko niewielką ceną, jaką trzeba płacić za możliwości, jakie daje Wam, jeśli chcecie z tego miasta na weekend uciec. Przy tym wygląda kozacko i odstrasza drogowych chamów. POLECAM!