W toku analiz tuż po zdarzeniu udało się ustalić, że w atmosferę ziemską weszła wtedy skała o średnicy od 19 do 25 metrów. Nikt jej wcześniej nie zauważył, gdy zbliżała się do Ziemi, bowiem przyleciała w kierunku Ziemi od strony Słońca i do samego końca była niedostrzegalna w blasku dziennego nieba. Choć sam meteoroid miał zaledwie ok. 20 metrów średnicy, to jego eksplozja na wysokości kilkudziesięciu kilometrów wywołała silną falę uderzeniową, która w całym mieście powybijała okna, które z kolei raniły ponad 1500 osób. To zdarzenie przypomniało ludzkości, jak ważne jest poszukiwanie obiektów latających w przestrzeni kosmicznej w pobliżu Ziemi. To zajęcie wydaje się nieistotne, do momentu kiedy odkrywamy, że w stronę Ziemi po kursie kolizyjnym zbliża się jakiś obiekt. Jeżeli ma on rozmiary 20 metrów, to jeszcze pół biedy, gdyby miał jednak 300 albo 3000 metrów średnicy sytuacja zagrażałaby całej cywilizacji.
Wracając jednak do tego konkretnego przypadku, naukowcom udało się odzyskać wiele szczątków meteorytu, który zaskoczył mieszkańców Czelabińska swoją wizytą. Teraz natomiast poinformowano, że we fragmentach meteorytu odkryto mikrokryształy zupełnie nowego typu, którego nigdy wcześniej na Ziemi nie obserwowano. Owe mikrokryształy węgla o wyjątkowych cechach morfologicznych skrywały się w pyle pozostawionym przez meteoryt.
Po odzyskaniu cząstek pozostawionych przez superbolid, badacze ze zdumieniem odkryli, że w ziarnach sproszkowanego meteorytu znajdują się kryształy węgla o co najmniej egzotycznej strukturze i rozmiarach rzędu kilku mikrometrów.
Warto tutaj zauważyć, że gdy meteoroid wchodzi w ziemską atmosferę, to podczas lotu przez nią, pod wpływem wysokiego ciśnienia, wysokiej temperatury i tarcia oddziela się od niego ogromna część pyłu, tworząc swoistą chmurę pyłu meteorytowego. Te drobiny pozostawione w atmosferze za meteorytem zwykle rozpraszają się w atmosferze, przenoszą na większe odległości i spadają z czasem na Ziemię. Takiego pyłu zazwyczaj nie da się w żaden sposób odzyskać. W przypadku Czelabińska mieliśmy jednak sporo szczęścia, bowiem sporo pyłu opadło na śnieg i można było go odzyskać.
To właśnie w tym pyle, w pojedynczych ziarnach naukowcy analizujący je pod mikroskopem elektronowym dostrzegli fascynujące kryształy, które strukturą nie przypominały niczego, co znamy z powierzchni Ziemi. W swoim artykule naukowcy piszą, iż owe kryształy charakteryzowały się kwazi-sferyczną symetrią. Szczegółowe badania spektroskopowe oraz przy użyciu promieni rentgenowskich pozwoliły ustalić, że w rzeczywistości są to warstwy grafitu otaczające nanoklastry węglowe.
Naukowcy postanowili sprawdzić, w jaki sposób takie kryształy mogły powstać. W toku badań udało się ustalić, że jeżeli mamy do czynienia z centralnym nanoklastrem, którym może być struktura fullerenu składająca się z 60 atomów węgla lub też cząsteczka poliheksacyklooktadekanem, to wokół niego w odpowiednich warunkach mogą powstawać właśnie takie kryształy. Jak na razie nie znamy jeszcze wszystkich procesów prowadzących do powstania takich struktur. Nie zmienia to jednak faktu, że owe kryształy są kolejnym dowodem na to, że natura zawsze ma w zapasie coś, czego jeszcze nie widzieliśmy i jeszcze wiele odkryć przed nami.