Należące do grupy BMW Mini bardzo ostrożnie dawkowało nam informacje o nowych, elektrycznych modelach. Niedawno pisaliśmy o wnętrzu, więc tu się powtarzał nie będę – zainteresowanych odsyłam do tekstu:
Tak się składa, że razem z niewielką grupą polskich dziennikarzy miałem okazję być na prezentacji nowych Mini w Monachium i co tu dużo mówić, jestem oczarowany. Nowy Mini Cooper zachwyci miłośników klasycznych „maluchów”, a z kolei Countryman w końcu zasłużył na miano auta rodzinnego.
Nowy Mini Cooper to nowa odsłona miejskiej klasyki
To, jak nowy Mini Cooper E będzie wyglądał, wiemy już od jakiegoś czasu, więc tu zaskoczenia nie ma. Wnętrze będzie miał takie, jak opisane w tekście powyżej – jednocześnie klasyczne, ale też do szczętu nowoczesne, dzięki zastosowaniu niemal bezramkowego ekranu o średnicy 240 mm.
Nowością jest to, co „pod maską”. Nowego malucha napędza silnik elektryczny o mocy 184 KM i momencie obrotowym 290 Nm, który rozpędza samochód od 0 do 100 km/h w 7,3s, czyli o ponad sekundę szybciej, niż poprzedni elektryczny Mini. Dla żądnych nieco lepszego przyspieszenia Mini przewidziało wariant Cooper SE, oferujący 218 KM i 330 Nm, i przyspieszenie „do setki” rzędu 6,7s.
Mini Cooper E jest autkiem typowo miejskim, więc nie należy spodziewać się po nim wybitnego zasięgu. W wariancie Cooper E otrzymujemy pakiet akumulatorów o pojemności 40,7 kWh, co daje oficjalny zasięg 305 km WLTP, zaś Mini Cooper SE otrzymał większy pakiet o pojemności 54,2 kWh, co powinno wystarczyć na około 402 km WLTP. Jeśli chodzi o ładowanie, to nowy maluch może być ładowany prądem AC do 11 kW lub DC od 75 kW (Cooper E) do 95 kW (Cooper SE). Ładowanie od 10 do 80% na szybkich ładowarkach ma trwać do pół godziny.
Producent zapewnia, że mimo elektrycznych „bebechów” nowy Mini oferuje taki sam gokartowy feeling jak spalinowe wersje. Tego niestety nie dane było mi sprawdzić. Co mogłem za to sprawdzić, to komfort wnętrza oraz jego ogólną jakość, która jest… no cóż, dość plastikowawa, ale w Mini nigdy nie chodziło o materiały premium, tylko o design. Design jest przerwszorzędny, a ponadto zastosowano w nim materiały ekologiczne w produkcji lub pochodzące z recyclingu, takie jak np. recyclingowany poliester.
Najważniejszym elementem nowego Mini, prócz silnika, oczywiście, jest jego cyfrowa obsługa. Znakomitą większością funkcji sterujemy albo z poziomu wspomnianego wyświetlacza, albo poprzez komendy głosowe i wbudowanego asystenta. Pod ekranem znajdziemy zaś kilka przycisków, choć ich funkcjonalność jest dość specyficzna, bo mamy tam przycisk uruchamiania auta, przełącznik trybu jazdy, przełącznik trybu personalizacji i sterowanie głośnością multimediów. Resztą funkcji sterujemy z poziomu ekranu dotykowego oraz przycisków na kierownicy, żywcem wyjętych z współczesnych aut BMW.
Bardzo ciekawym akcentem jest nylonowy pas zamiast trzeciego ramienia kierownicy; jestem bardzo ciekaw, jak zniesie on próbę czasu, bo podczas prezentacji zdawał się mocno napięty i tylko czekający na to, by się zerwać, ale hej – wygląda świetnie. Ostatnia ciekawostka odnośnie nowego Mini Cooper E to pojemność bagażnika. Wynosi raptem 200 litrów, ale po autku miejskim raczej nikt się nie spodziewał niczego innego.
Mini Coutryman Electric urósł
Countryman zawsze był dziwnym modelem w gamie Mini. Za duży, by być naprawdę mini, ale za mały, by myśleć o nim jak o aucie rodzinnym. Nowy Mini Coutryman to co innego. Nadal trudno nazwać go dużym autem, ale widać wyraźnie, że komuś się tu urosło.
Mini Countryman Electric ma wymiary 4433 x 1843 x 1656 mm, a jego rozstaw osi wynosi 2692 mm. To wystarczyło, by w środku było dość miejsca dla czwórki dorosłych (może piątki, jeśli będą to drobne osoby) i na zmieszczenie pokaźnego kufra o pojemności 460 litrów. Na papierze niewiele, ale wymiary bagażnika są bardzo proporcjonalne i pozwalają na dużą elastyczność.
Ponadto Mini Coutryman trzeciej generacji jest w stanie uciągnąć przyczepę o masie do 1200 kg.
Jeśli chodzi o silniki, do wyboru mamy dwie wersje o dość rozbieżnych osiągach. Mini Countryman E wyposażono w silnik o mocy 204 KM/250 Nm. Do setki przyspiesza w 8,6s, a jego estymowany zasięg to 462 km WLTP. Z kolei wyposażony w napęd na cztery koła Mini Countryman SE ALL4 dysponuje mocą 313 KM/494 Nm, co przekłada się na przyspieszenie rzędu 5,6s do 100 km/h i zasięgiem do 433 km WLTP. Maksymalna prędkość to 180 km/h.
Jeśli chodzi o ładowanie, nowego Countrymana naładujemy prądem AC do 22 kW lub DC do 130 kW. Producent deklaruje, że na szybkiej ładowarce uzupełnimy zapas energii od 10 do 80% w mniej niż pół godziny. Niestety w informacji prasowej zabrakło wiadomości o wielkości pakietów akumulatorów.
Podobnie jak w małym Mini, tak też w dużym Mini pierwsze skrzypce grają design i technologia, a także ekologia. Producent wykorzystuje nawet 70% aluminium z odzysku, a do tego do jego produkcji używana jest zielona energia, by obniżyć emisje CO2 na poziomie produkcji, co jest największą eko-bolączką aut elektrycznych wespół z koniecznością pozyskiwania metali ziem rzadkich.
BMW deklaruje, że do produkcji nowej generacji silników w Mini nie są potrzebne metale ziem rzadkich, a warto też dodać, że Countryman Electric jest pierwszym Mini, które będzie produkowane w Niemczech. Z kolei z rozmów z przedstawicielami BMW w Monachium wiem, iż koncern aktywnie pracuje na rzecz odzyskiwania surowców ze starszych pojazdów, przede wszystkim z akumulatorów.
Najciekawsze auta elektryczne na rynku? Być może!
W chwili publikacji tego tekstu nie znam jeszcze cen nowych aut. Być może zostaną one podane podczas oficjalnej prezentacji nowych modeli, która ma nastąpić na targach IAA 2023 w Monachium w dniach 5-10.09.2023.
Nie spodziewam się, by było tanio, a na pewno nie tak tanio jak w przypadku pokazanej dziś nowej Tesli Model 3. Nie mam jednak wątpliwości, że spośród wszystkich dostępnych w Europie elektryków to właśnie te od Mini prezentują się najbardziej intrygująco i mają najwięcej charakteru. A to jeden z głównych zarzutów, jakie petrolheadzi mają do aut elektrycznych: że są bezduszne, nudne i minimalistyczne kosztem funkcjonalności. O nowych, elektrycznych Mini z całą pewnością nikt nie powie, że są bezduszne. Nie mogę się doczekać, aż będą miał okazję je przetestować.