Photoshop? Ale po co, przecież jest Paint – tak nie mówił nikt, ale po tej zmianie ludzie mogą zacząć tak mówić

Sam z niego wielokrotnie żartowałem – przez dekady Paint był w końcu symbolicznym odpowiednikiem tektury i trytytek w świecie edytorów grafiki. Microsoft traktował narzędzie po macoszemu, ale jakimś cudem przetrwało ono do dziś i dopiero teraz zaczyna pokazywać pazury. Za sprawą ostatniej aktualizacji, która spłynęła do testerów programu Windows Insider (w tym do mnie), Paint zyskuje dzięki niej nowe funkcje, które jeszcze niedawno były zarezerwowane dla dużo potężniejszych od niego edytorów graficznych, takich jak Photoshop do Adobe. Umówmy się, że istnieje garstka ludzi, którzy naprawdę potrzebują aż tak zaawansowanych i płatnych aplikacji. A reszta spokojnie może zadowolić się… nowym Paintem?
Photoshop? Ale po co, przecież jest Paint – tak nie mówił nikt, ale po tej zmianie ludzie mogą zacząć tak mówić

Pierwsza z ciekawych nowości zawitała do Painta już na początku września, kiedy Microsoft zaktualizował aplikację w wersji testowej o możliwość szybkiego usuwania tła z obrazka. Wystarczy jedno kliknięcie, a cały proces odbywa się automatycznie. Jak na moje oko, działa to całkiem sprawnie. Oczywiście rozwiązanie samo rozpoznaje obiekty umieszczone na zdjęciu lub grafice, ale można mu wskazać zaznaczeniem konkretny obszar wymagający procesu pozbycia się tła. O ile dobrze pamiętam, to już dobry miesiąc temu w branżowych mediach spekulowano o wykorzystaniu generatywnej sztucznej inteligencji w takich aplikacjach jak Paint czy Zdjęcia. Wygląda na to, że projekt (przynajmniej w przypadku Painta) przeszedł od zamiarów do realizacji. Co ciekawe, w ramach najnowszej aktualizacji do edytora zawitała również obsługa plików PNG z przezroczystością.

To jeszcze nie koniec, bo druga z dużych nowości stanowi jeszcze większy krok w przód i otwiera aplikację dla rzeszy nowych użytkowników. Chodzi o obsługę warstw, a zatem swobodną możliwość dodawania elementów i tekstu do zdjęcia lub grafiki stanowiących autonomiczną część, którą w razie potrzeby można schować lub edytować niezależnie od reszty obrazka. Nie da się ukryć, że Photoshop zyskał sobie sympatię użytkowników, m.in. za sprawą wspomnianych warstw. W edytorze Paint można je ze sobą łączyć, duplikować i ustawiać w dowolne stosy. Daje to narzędziu zdecydowanie więcej mocy w zakresie kreacji graficznej, a sam Paint przestaje przypominać prymitywne i zepchnięte w odmęty zapomnienia miejsce. Z racji uczestnictwa w programie Windows Insider miałem okazję pobawić się nowym Paintem i jestem trzy razy na TAK.

W samym środku między banalnymi narzędziami bazującymi na stronach internetowych, a skomplikowanymi środowiskami graficznymi jest jeszcze dużo miejsca do zagospodarowania. Microsoft wydawał się tego przez długie lata nie zauważać, co na szczęście powoli odchodzi w przeszłość. Wykorzystanie popularności systemu Windows daje edytorowi Paint dobry nowy start, a warto przypomnieć, że w ramach zmian mamy teraz do dyspozycji dwa takie narzędzia. Drugie z nich, czyli Paint 3D, skupia się na generowaniu trójwymiarowych modeli i nadal należy go zaliczyć do kategorii rozwiązań dla niewymagających użytkowników.

Czytaj też: Paint przechodzi na ciemną stronę mocy. Kultowy program doczekał się największej nowości od lat

Kolejna dobra wiadomość jest taka, że Microsoft już nie zmusza do obecności obu programów w systemie Windows 11. W ramach stopniowo wdrażanych aktualizacji zwiększa się liczba aplikacji, które można swobodnie z systemu usunąć. Użytkownicy zyskują zatem większą wolność w doborze narzędzi i kto wie, czy właśnie brak przymusu i nowe funkcje nie zachęcą ich do ponownego zainstalowania i używania Painta. Na co dzień do prostych zadań graficznych w zasadzie niewiele więcej nam trzeba. Poza tym całkowicie za darmo, więc wiadomo (wyobraźcie sobie tu wielką cebulę, a wiadomo jaka ona jest, skoro za darmo).