Rosja straciła okręt podwodny. Małe zniszczenia okazały się czymś, co niekoniecznie może być opłacalne do załatania
Rosja traci zadziwiająco dużo okrętów w tej wojnie, jak na walkę z państwem, którego marynarka wojenna praktycznie nie istnieje. Tym razem padło na desantowiec oraz okręt podwodny, sprawiający od długich lat wrażenie bycia ogromnym zagrożeniem… i to nawet dla USA. Innymi słowy, Rosja doczekała się kolejnej wizerunkowej wpadki (i to kosztownej) nie tak dawno po ataku na most kerczeński, który musiał bardzo zaboleć państwo.
Czytaj też: Ty wyrzucasz stare opony, a Rosja chroni nimi swoje bombowce. To nie żart
74 metry długości, 9,9 metra szerokości, wyporność rzędu 3,1 tony, zasięg do 13900 km, prędkość po zanurzeniu do 37 km/h i możliwość zejścia na maksymalną głębokość ~300 metrów. Te cechy jasno wskazują, że okręty Kilo 636.3 to zdecydowanie nie jakieś szalenie zaawansowane podwodne kolosy. Zwłaszcza że nadal wykorzystują poniekąd przestarzały już napęd, bo nie ten jądrowy, a spalinowo-elektryczny, z którego marynarka USA zrezygnowała już całkowicie ponad trzy dekady temu.
Czytaj też: Rosja tworzy nowe narzędzie zniszczenia. Ma uzupełnić ogromne braki w wyposażeniu
Z jednej strony sprawiło to, że okręty Kilo 636.3 są ciągle bardzo tanie w budowie i utrzymaniu, ale ich możliwości są raczej mizerne. Zwłaszcza że ze względu na swój rozmiar nie mogą zabrać na pokład zbyt okazałego uzbrojenia i tym samym wyrządzać znaczne szkody celom. Jednak mimo przestarzałego już napędu i tak nadal uważa się, że te okręty podwodne są jednymi z najcichszych na świecie. Z tego właśnie względu zyskały przydomek “Black Hole”, co odnosi się do faktu, że kiedy już fale dźwiękowe wygenerowane przez sonar uderzą w kadłub Kilo 636.3, nie są odbijane pod różnymi kątami, a pochłaniane. Ten efekt uzyskano z użyciem licznych bezechowych płyt, podczas gdy umieszczenie systemu napędowego na gumowej podstawie zagwarantowało całkowite jego wyciszenie.
Czytaj też: Nowoczesna artyleria dla Rosjan. Znamy szczegóły następcy systemów Akacja i Msta-S
Żadna z cech tego okrętu podwodnego projektu 6365.3 nie mogła jednak pomóc Rosjanom w niedawnym ataku rakietowym, którego przeprowadziło okupowane państwo. Podczas niego nieokreślony pocisk dostarczony przez sojuszników (najpewniej był to pocisk SCALP-ER lub jego wariant) uderzył w kadłub służącego od 2014 roku okrętu Rostów nad Donem. Rosja twierdziła, że uszkodzenia nie są wielkie i okręt będzie nadal służył, ale najnowsze zdjęcia sugerują jasno, że okręt z dwoma wielkimi dziurami w kadłubie, z których ciągle unosi się dym, trafi albo do stoczni na naprawdę trwającą wiele lat… albo (najpewniej) na żyletki.