W telewizorach królem jest HDMI
Od blisko dwóch dekad w telewizorach króluje złącze HDMI, które zastąpiło Eurozłącze (SCART) i chinche. HDMI jest stale ulepszane i zyskuje wsparcie dla lepszych rozdzielczości, wyższej częstotliwości odświeżania, nowych standardów dźwięku, czy możliwość przesyłania większej liczby informacji. Oczywiście w przeciwieństwie do SCART to złącze cyfrowe, a nie analogowe. Niemniej to wciąż port, który skupia się na przesyle wideo, audio i podstawowych informacji (typu rodzaj treści, czy komend do sterowania). Jest też oczywistym wyborem, gdy chcemy podpiąć dekoder, konsolę, odtwarzacz DVD i inne sprzęty do naszego telewizora. Za to w przypadku monitorów i komputerów ten wybór już nie jest taki oczywisty.
Czy HDMI ma jakieś wady? Oczywiście – przede wszystkim nie jest złączem symetrycznym, musimy je włożyć w odpowiednią stronę. A to przy telewizorze przysuniętym blisko ściany wcale nie jest łatwe. Zazwyczaj jednak robimy to raz na 5 lub więcej lat i zapominamy. Jest to też port, którego specyfikacja nie jest jednorodna i można się nadziać na źle oznaczone przewody (wciąż mniej niż przy przewodach z USB-C), Dochodzi jeszcze kwestia gabarytów samego złącza. Największą wadą na dziś wydaje się jednak brak opcji transferu danych i energii – tak jak ma to miejsce w przypadku USB-C (a raczej standardów USB 4 czy Thunderbolt kryjących się za nim).
Czytaj też: Do nowego iPhone’a możemy dostać niepełnosprawne porty USB-C. Nie mogło być inaczej
Portów USB-C w telewizorach można ze świecą szukać
Mamy rok 2023, a na rynku praktycznie nie ma telewizorów z USB-C. Jedynym modelem właściwie jest Hisense A5KQ – mały 32 i 40-calowy telewizor, który ma za zadanie być i telewizorem, i monitorem w domowym zaciszu w korzystnej cenie. Tymczasem flagowe modele, średniaki i wszystkie inne telewizory pozbawione są tego portu. Niekoniecznie zamiast HDMI, a obok. Masowe pojawienie się USB-C mogłoby doprowadzić do prawdziwej rewolucji, także w obszarze Smart TV.
Największy benefit z pojawienia się USB-C w telewizorze? Przystawki niewymagające dodatkowego zasilania. Taki FireTV Stick, Google Chromecast, które wpinamy pod telewizor i już, bez żadnych dodatkowych przewodów, innych kombinacji. Ba w ten sposób prawdopodobnie można by ograniczyć liczę przewodów także przy innych urządzeniach peryferyjnych związanych z telewizorem, jak dekodery, odtwarzacze blu-ray, może nawet konsole (Switch czy Series S powinny sobie poradzić z dostarczaniem energii do 100W). To oczywiście też możliwość podpinania szybkich dysków zewnętrznych, ale też wciąż umożliwienie łatwego przewodowego podłączenia telefonów i komputerów.
Czytaj też: W jakiej odległości od telewizora powinniśmy siedzieć? 3 cm na cal to maksimum
Producenci na temat USB-C w telewizorach milczą, rynek generalnie milczy, Unia też tu nie podnosi żadnego larum. Oczywiście przeszkód jest kilka. Po pierwsze to ciągła walka na standardy, opłaty licencyjne z tym związane. Po drugie jeśli rzeczywiście pod tv można by podpinać wszystko przez USB-C w łatwy sposób to świat przystawek mógłby mocno namieszać w Smart TV. Różnorodność przewodów USB-C, protokołów powoduje też ryzyko związane z kompatybilnością, ale też bezpieczeństwem tych podłączeń – tani przewód HDMI to głównie ryzyko braku obrazu, gdy w grę wchodzi zasilanie, może być różnie.
Pomimo tych wątpliwości wydaje się, że opcja pojawienia się USB-C w telewizorach byłaby słuszna. Zwłaszcza że złącze USB-A nawet dla dysków zewnętrznych też już powoli traci sens w telewizorach i trzeba pomyśleć o zmianie. Na razie HDMI na emeryturę się nie wybiera, a o USB-C w telewizorach nic nie słychać. Więc pozostaje to tylko w sferze życzeń.