Zacznę może od wyjaśnienia, czym jest sieć VPN. To skrótowiec od “virtual private network” i ma za zadanie zamaskować wychodzący od użytkownika ruch sieciowy, a także jego prawdziwe IP, które jest odpowiednikiem numeru PESEL u obywatela Polski. Jak tego dokonuje? Po prostu przepuszcza ruch przez swoje serwery, dzięki czemu IP dla sieciowych mechanizmów jest całkiem inne niż rzeczywiste, a ponadto użytkownik może wybrać lokalizację i np. gdy będzie korzystać z sieci VPN siedząc w swoim mieszkaniu w Łomży, jest widoczny dla botów jako mieszkaniec Waszyngtonu lub Szanghaju.
Jakie zyskuje się dzięki temu korzyści? Przede wszystkim ukrycie swojej prawdziwej lokalizacji i tożsamości. Również ważna jest możliwość omijania blokad geograficznych, dzięki czemu możesz obejrzeć treści zablokowane dla mieszkańców Unii Europejskiej czy konkretnie Polski. W ten sposób obchodzisz także cenzurę nałożoną przez operatorów i rządy. Dzięki VPN możesz dostać się np. na strony bukmacherskie, które są oficjalnie blokowane.
Czytaj też: Microsoft Edge oficjalnie dostaje VPN. Na razie jednak tylko nieliczni skorzystają z usługi
Dlaczego darmowy VPN to nie to?
Skoro ktoś oferuje virtual private network za darmo, co może pójść nie tak? No cóż, co najmniej kilka rzeczy o których tu wspomnę. Zacznę od samej wiarygodności dostawców. Najlepsi to tacy, którzy w ogóle nie gromadzą żadnych logów. Przy rozwiązaniach darmowych często mamy wyświetlane reklamy, czyli każdy wie, kiedy i jak długo korzystamy z VPN, ponadto te zgromadzone dane mogą wyciec (a były już takie przypadki) i zamiast anonimowości cały świat będzie mógł zobaczyć, co się odwiedzało i kiedy.
Jest takie porzekadło, które głosi: “jeśli za produkt nic nie płacisz, oznacza to, że to ty jesteś produktem”. Dostawcy prywatnych sieci gromadzą dane i co dalej? Zawsze mogą je sprzedawać reklamodawcom. Ci zaś dopasowują reklamy na bazie tego, co odwiedzasz i koło się zamyka.
Rzecz druga – darmowe sieci VPN mają limit transferu danych. Na przykład TunnelBear w edycji darmowej oferuje 2 GB miesięcznie. Jeśli masz potrzebę skorzystania z VPN jedynie od czasu do czasu, nie będzie to problemem. Gorzej, gdy np. wykorzystujesz taką sieci do oglądania filmów online czy innych działań, które szybko pochłaniają transfer. Może się on skończyć niespodziewanie w trakcie filmu i albo zapłacisz, albo… musisz czekać do kolejnego miesiąca, aby limit danych się odnowił.
Rzecz trzecia to wspomniane przez mnie wcześniej reklamy. W płatnych sieciach VPN płacisz i masz “czysty” interfejs. Darmowe same się nie utrzymają, a zyski z reklam stanowią nierzadko główną część ich dochodu. Niektórzy dostawcy wyświetlają te reklamy w rozsądnych ilościach, podczas gdy inni wręcz nimi bombardują. Dlatego decydując się na darmowe rozwiązanie musisz mieć na uwadze konieczność oglądania klipów prezentujących buty, ekspresy do kawy i wiele innych niekoniecznie interesujących Cię produktów.
Kolejny negatywny aspekt darmowych VPN-ów to liczba dostępnych serwerów. Płatni dostawcy oferują ich tysiące – są one rozsiane po całym świecie. W propozycjach darmowych liczba ta jest znacznie mniejsza. Efekt? W wielu przypadkach lokalizacja geograficzna ma znaczenie, a jeśli nie masz dostępu do optymalnie dopasowanego pod kątem przeznaczenia serwera, wówczas jakość usługi może być mocno taka sobie.
Następny element, który może zniechęcać do darmowych sieci VPN, to szyfrowanie i protokoły. Aby użytkownik zachował anonimowość, muszą być one najmocniejsze z możliwych. Uznani dostawcy korzystają z takich metod szyfrowania jak AES 256-bit, a ruch sieciowy przechodzi przez protokoły WireGuard, OpenVPN i IKEv2/IPSec. Dostawcy rozwiązań darmowych mają często słabsze zabezpieczenia, jak np. przestarzały standard PPTP (Point-to-Point Tunneling Protocol). Chcesz mieć pewność solidnej ochrony – musisz zapłacić.
Czytaj też: Niewidzialni w sieci, czyli VPN ku chwale bezpieczeństwa i anonimowości
No i w końcu rzecz ostatnia: płacisz i wymagasz. Dotyczy to nie tylko wspomnianych wcześniej elementów, ale również obsługi klienta. W darmowych sieciach VPN często jej po prostu… nie ma. Jeśli w takiej sytuacji zdarzy się problem, musisz szukać pomocy w internecie.
Podsumowując: za bezpieczeństwo i wygodę warto zapłacić
Jeśli chcesz mieć stuprocentową pewność anonimowości i dobrego połączenia z całym światem, warto za to zapłacić. Zachęca do tego także fakt, że ceny za roczny czy nawet dwuletni abonament VPN są bardzo niskie, a wielu płatnych dostawców umożliwia wycofanie się z subskrypcji przed upływem 30 dni od jej rozpoczęcia. Dzięki temu możesz sprawdzić, jak dany dostawca działa w praktyce i zdecydować, czy to właśnie to, czego szukasz.