AMD Ryzen 7 7840U to topowy procesor z nowej serii układów przeznaczonych do smukłych i lekkich laptopów. Znajdziemy go zatem nie w stacjach roboczych czy laptopach dla graczy, ale w leciutkich, eleganckich komputerach przenośnych, gdzie wydajność jest ważna, ale drugorzędna, zaś najważniejsza jest efektywność energetyczna i smukłość komputera.
Innymi słowy, AMD w tej kategorii musi się zmierzyć nie tylko ze swoim arcyrywalem – Intelem – ale także z Apple’em i bestsellerowymi MacBookami Air z układami Apple Silicon. Jeśli wierzyć syntetycznym testom zaprezentowanym przez AMD, nowy Ryzen łoi sprzęty Apple’a, nie mówiąc już o procesorach Intela, które rozjeżdża jak walec. Osobiście jednak pracuję w tej branży dość długo, by wiedzieć, że syntetyczne benchmarki mają niewiele wspólnego z realnym, codziennym użytkiem. Sprawdziłem zatem przede wszystkim to, jak Acer Swift Edge 16 z nowym procesorem AMD Ryzen 7 7840U sprawdza się w praktycznych zastosowaniach.
Kilka słów o laptopie Acer Swift Edge 16
Zanim jednak przejdziemy do omówienia możliwości procesora, kilka słów o laptopie, w którym się znajduje. Patrzymy na ultrasmukły i lekki komputer przenośny. Mimo tego, że jest on wyposażony w 16-calowy wyświetlacz, waży on zaledwie 1,24 kg i mierzy 15,24 mm w najgrubszym punkcie. Jest to więc bezpośredni rywal MacBooka Air 15.
Konstrukcja, mimo lekkości i smukłości, sprawia wrażenie bardzo solidnej, choć… niestety czuć tu typową dla Acera „taniość”. Nikt nie pomyli tego laptopa z komputerem premium, a już na tle wspomnianego MacBooka wypada on szczególnie słabo.
Widać też dość budżetowe przywiązanie do detali. Np. ekran, o którym zaraz więcej opowiem, okalają relatywnie grube, plastikowe ramki, które bardzo wyraźnie odznaczają się od powierzchni wyświetlacza. Klawiatura ma bardzo płytki skok i nieprzyjemne tłumienie, a gładzik… no cóż, może dobrze reaguje na dotyk i gesty, ale płytka jest chybotliwa i niestabilna, a klik bardzo niemiły dla ucha. Głośniki wolę przemilczeć, bo na tle komputera Apple (ale też laptopów z Windowsem z podobnej półki) są zwyczajnie słabe.
Dobre pierwsze wrażenie robi za to ekran. Jest to 16-calowy panel OLED o proporcjach 16:10 i rozdzielczości 3200 x 2000 px. Do codziennej pracy sprawdza się znakomicie, przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo na drugi jest nieco gorzej. Ekran jest dość ciemny (max 400 nitów szczytowej jasności), co nie byłoby problemem, gdyby nie fakt, że matryca OLED jest tu straszliwie połyskliwa i odbija światło jakby jutra miało nie być. Mówiąc wprost, bardzo trudno używać tego laptopa w pełnym świetle słonecznym. Wiele do życzenia zostawia też kalibracja panelu; cały ekran ma wyraźny, magentowo-czerwony zafarb, co w zasadzie wyklucza go z jakiejkolwiek poważnej pracy z kolorem. Nawet po kalibracji nie zaufałbym jego odwzorowaniu barw.
Niestety, jak to Acer, Swift Edge 16 jest też przeładowany śmieciowym oprogramowaniem, które atakuje użytkownika od pierwszego kontaktu rozmaitymi powiadomieniami. Dropbox, Amazon, Booking, gry dla dzieci, McAffee, kilka aplikacji od Acera – czego tu nie ma! A wszystko nadaje się tylko do usunięcia.
Kultura pracy również pozostawia bardzo wiele do życzenia, ale do tego przejdziemy później. Na duży plus muszę jednak zaliczyć czas pracy, który przy pracy typowo biurowej (przeglądarka + pakiet Office + Spotify) spokojnie wystarcza na ponad 10 godzin, a jeśli pooglądamy trochę wideo na YouTubie, czy w międzyczasie obrobimy kilka zdjęć, nadal wynosi on spokojne 7-8 godzin, co jest bardzo dobrym wynikiem. Duża w tym zasługa procesora, zatem pora przejść do możliwości samego Ryzena 7 7840U.
Co potrafi AMD Ryzen 7 7840U?
Zacznijmy od podstaw. Topowy Ryzen to procesor 8-rdzeniowy, 16-wątkowy, taktowany z częstotliwością od 3,3 GHz do 5,1 GHz w trybie boost. cTDP tego procesora wynosi od 15 do 30W, a jego zintegrowany układ graficzny to oparty o architekturę RDNA 3 Radeon 780M.
W przypadku tego konkretnego laptopa procesor wspierany jest przez 16 GB RAM-u LPDDR5 i SSD o pojemności 512 GB. Dodatkowo procesor jest wyposażony w dedykowany układ akcelerujący zadania związane ze sztuczną inteligencją, ale w chwili pisania tego tekstu obsługuje go wyłącznie wbudowana w system Windows 11 aplikacja aparatu.
Jak to działa możecie zobaczyć poniżej. Dzięki dedykowanemu procesorowi AI funkcja podmiany tła i utrzymania kontaktu wzrokowego nie obciąża głównego procesora i działa błyskawicznie, oraz niemal bezbłędnie. Wielka szkoda, że póki co inne programy nie zostały zoptymalizowane do obsługi tego procesora, a przynajmniej nie zauważyłem, by miał on jakikolwiek wpływ na działania w takich programach jak Adobe Lightroom/Photoshop czy DaVinci Resolve, a przecież nie brakuje tam funkcji korzystających z sieci neuronowych. Ufam jednak, że to się prędko zmieni, bo aż żal nie wykorzystać takiego potencjału.
Kilka cyferek na początek. Poniżej możecie zobaczyć, jakie wyniki uzyskuje ten procesor w benchmarkach Cinebench R23 w dwóch trybach zasilania: zrównoważonym i najwyższej wydajności.
Co ciekawe, w obydwu trybach zasilania taką samą wydajność osiąga układ graficzny według testu 3D Mark TimeSpy:
Na razie to tyle, jeśli chodzi o syntetyczne benchmarki. Pomówmy o tym, jak to się przekłada na rzeczywistość, a przekłada się… zaskakująco sensownie. Przynajmniej do czasu.
Muszę zaznaczyć, że niezależnie od scenariusza Ryzen 7 7840U oferuje wyższą wydajność i płynność niż Intel Core i7-1360P. W niektórych miejscach, jak pakiet biurowy czy odtwarzanie multimediów te różnice są ledwie odczuwalne, ale w innych – takich jak praca ze zdjęciami, wideo, czy w wielozadaniowości – nowy Ryzen wyprzedza Intela tak bardzo, że to nawet nie jest śmieszne. Mój workflow niejednokrotnie wymaga ode mnie otwarcia na raz Photoshopa, Lightrooma, przeglądarki z kilkudziesięcioma kartami, pakietu biurowego i jeszcze kilku pomniejszych programów. Na testowanym laptopie prawdziwym ograniczeniem był RAM, bo 16 GB to sporo za mało na moje potrzeby, ale dopóki nie zbliżałem się do wykorzystania pełni zasobów pamięci, dopóty procesor radził sobie bez zająknięcia z wielozadaniowością, jakiej potrzebuję.
Muszę tylko jednak uściślić – to nadal nie jest stacja robocza. To procesor do zadań raczej biurowych, przeplatanych krótkimi sesjami bardziej wymagających działań. Acer Swift Edge 16 spisywał się dobrze, kiedy musiałem obrobić jedno zdjęcie do tekstu, albo na szybko zmontować minutowy klip na YouTube w rozdzielczości FullHD. Jednak próba załadowania biblioteki 100 RAW-ów z Sony A7rV czy montażu wideo 10-bit 4:2:2 w 4K w Resolve Studio kończyła się tak, jak można się tego spodziewać – fiaskiem. A mogłaby kończyć się inaczej, gdyby nie to, że w tym konkretnym laptopie chłodzenie ewidentnie nie dotrzymuje kroku wymogom procesora i już po 10-15 minutach pracy komputer potrafił zauważalnie zwolnić, a taktowanie spadało do góra 2 GHz, mimo tego, że wentylatory szumiały jak oszalałe.
Tu muszę wrócić do kultury pracy, bo niestety Acer Swift Edge 16, że tak powiem, nie ma kultury. Szumi często i głośno, nierzadko bez wyraźnego powodu i ewidentnie nie daje sobie rady ze schłodzeniem podzespołów. Jednocześnie bardzo nieprzyjemnie nagrzewa się od spodu i w lewym górnym rogu pulpitu roboczego.
Trudno mi przez to ocenić, na ile długotrwała wymagająca praca nie jest domeną Ryzena, a na ile nie jest domeną Acera. Nie jest to jednak zachowanie poniżej normy, jaką prezentują inne tego typu laptopy z Windowsem. Niestety do MacBooka Air 15, z którym przecież AMD chce rywalizować, jest bardzo, ale to bardzo daleko.
Nowy Ryzen nie rozwiązuje też niestety kluczowego problemu architektury x86, czyli spadku wydajności po odłączeniu od zasilania. Te wszystkie piękne wyniki w benchmarkach i hymny pochwalne dla płynności działania można między bajki włożyć, gdy tylko odłączymy laptop od prądu. Wyniki Cinebench R23 wyglądają wtedy tak (dodam też, że mimo ustawienia długości testu na 2 minuty, test single-core trwał… ponad 20 minut):
Komputer drastycznie zwalnia. Obróbka zdjęć czy wideo bez podłączenia do zasilania jest zwyczajnie niemożliwa, a nawet prosta wielozadaniowość sprawia wówczas komputerowi trudności. Niestety tego problemu nadal nie udało się przeskoczyć i tu jest przysłowiowy pies pogrzebany, zwłaszcza gdy Ryzena porównać z czipem Apple M2. Co z tego, że w syntetycznych benchmarkach Ryzen 7 7840U osiąga wyniki średnio o 20% lepsze od procesora Apple, skoro wystarczy go odłączyć od prądu, aby wyniki spadły o połowę? MacBook działa tak samo, niezależnie od tego, czy jest podłączony do zasilania, czy nie.
AMD Ryzen 7 7840U w grach – robi wrażenie
Podczas prezentacji nowej serii procesorów dowiedziałem się, że nowy Ryzen „udźwignie każdą grę w rozdzielczości FullHD przy satysfakcjonującej płynności”. Co więcej, producent chwalił się, że można też grać bez podłączenia do zasilania i nadal cieszyć się zadowalającą płynnością.
Sprawdziłem te tezy i pod pewnymi względami jestem pod wrażeniem, pod innymi raczej zero zaskoczenia.
W tytułach mało wymagających, takich jak Minecraft, CS:Go, czy starszy Skyrim, Acer Swift Edge 16 bez wysiłku przebijał 60 FPS w FullHD na średnich ustawieniach graficznych. Co bardzo mnie zaskoczyło, robił to także nie będąc podłączonym do zasilania, choć np. w Skyrim musiałem obniżyć wówczas detale do najniższych, by osiągnąć płynność rzędu 40-50 FPS.
Wydawać by się mogło, że to nic niezwykłego, ale testowałem w ostatnim czasie kilka ultrabooków z procesorami Intela, które nie były w stanie bez zasilania utrzymać stabilnych 30 FPS w tak prostej grze jak Persona 4 Golden. Tymczasem nowy Ryzen nie miał z tym najmniejszego problemu i do tego pozwolił cieszyć się relatywnie długim czasem pracy w czasie grania (nieco ponad 3 godziny).
Wystarczy jednak odpalić bardziej wymagającą grę, jak np. Spider-Man PC czy Wiedźmin 3 z next-gen patchem, by przypomnieć sobie, że to wciąż nie jest procesor dla graczy. Dla jasności – w obydwa tytuły da się grać. Żeby jednak uzyskać stabilne 30+ FPS, konieczne jest obniżenie rozdzielczości do 1600 x 900 px i obniżenie detali do najniższych, a w przypadku Wiedźmina najlepiej spisywało się predefiniowane ustawienie dla Steam Decka. Po odłączeniu od zasilania płynność spadała o kilka klatek, ale jeśli odpowiednio obniżymy ustawienia, to da się wycisnąć 30 FPS nawet bez zasilacza. Na więcej jednak nie ma co liczyć, a też przy bardziej wymagających tytułach zapas energii topnieje w oczach. 15 minut gry w Wiedźmina 3 wydrenowało aż 20% zapasu energii, więc przy dobrych wiatrach starczyłoby go na nieco ponad godzinę takiego obciążenia.
Apple może spać spokojnie, ale na miejscu Intela zwołałbym sztab kryzysowy
Mimo tego, że Ryzen 7 7840U osiąga znacznie lepsze wyniki w syntetycznych testach i nawet w niektórych zastosowaniach praktycznych wypada lepiej (np. znacznie lepiej radzi sobie z obróbką zdjęć), to niestety laptopy wyposażone w ten układ nadal nie stanowią żadnej konkurencji dla MacBooka Air z czipem M2. Apple M2 pracuje z tą samą wydajnością niezależnie od profilu energetycznego i podłączenia do źródła zasilania, jednocześnie pozostając chłodnym i bezgłośnym przez cały czas. Z tym AMD nie jest w stanie rywalizować i to się nie zmieni, dopóki procesory do laptopów pozostaną na obecnej architekturze.
Co innego Intel. Tak naprawdę jedyną realną przewagą laptopów z Intelem nad tymi z AMD jest… obecność portu Thunderbolt 4, a co za tym idzie łatwość w podłączaniu akcesoriów/stacji dokujących jednym przewodem, czy możliwość podłączenia zewnętrznej karty graficznej. To jednak dość niszowe zastosowanie, zwłaszcza w kategorii sprzętów, o których tu rozmawiamy. A niestety w absolutnie każdym innym scenariuszu AMD wyprzedza Intela o kilka długości, zarówno jeśli chodzi o wydajność, gry, jak i czas pracy na jednym ładowaniu. Mając do wyboru smukły laptop z Intel Core i7-1360P i Ryzenem 7 7840U bez wahania wybrałbym tego drugiego, choć oczywiście sytuacja może ulec zmianie po premierze procesorów Intela 14. Gen. To jednak wymiana ciosów, która trwa przez cały czas.
Na ten moment AMD wygrywa. I patrząc na to, co firma robi w innych segmentach, na miejscu Intela zwoływałbym sztab kryzysowy, bo czerwoni mają w swoich rękach potężne argumenty, by położyć kres dominacji niebieskich.