Kia ProCeed GT, czyli trochę Panamera, a trochę Stinger
Kia ProCeed GT zawsze kojarzyła mi się z Porsche Panamera. W sumie w sieci można znaleźć wiele tego typu nawiązań i kompletnie mnie to nie dziwi. W końcu oba auta, z daleka albo z lekko przymrużonymi oczami, wyglądają bardzo podobnie. Ale też w wielu miejscach ProCeed GT bardzo przypominał mi Stingera.
Kształt lamp, wloty powietrza i ich kształt, podobne przetłoczenia… Nie identyczne, ale cały czas, szczególnie z przodu, widziałem tu elementy Stingera.
Patrząc na ProCeeda GT z boku w oczy rzucają się dwa elementy. Pierwszy to niski profil opony na niby niedużych, bo 18-calowych, ale świetnie pasujących tu felgach. Drugi to to, że auto jest niziutkie. To tylko 1422 mm, ale też nie jest to duży samochód. Jego długość to 4605 mm, a szerokość 1800 mm (bez lusterek).
Tył to w zasadzie też dwa elementy. Ładnie zaokrąglona linia bagażnika, nieco wystająca do tyłu oraz oczywiście wydech. Prawilny, to nie jest żadna atrapa i na mój gust okrągłe końcówki wyglądają efektowniej niż kanciaste z poprzedniej generacji modelu. Wydech jest o tyle ciekawy, że powiemy sobie o nim w osobnej części tekstu.
Jeśli kupisz ProCeeda GT to pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, jest naprawienie wydechu!
Kia nie jest wyjątkiem i podobnie jak wielu innych producentów postanowiła zepsuć wydech w swoim aucie. Ma on elektronicznie sterowane, aktywne klapy, otwierane po włączeniu trybu Sport. Towarzyszy temu delikatne stuknięcie, słyszalne nawet we wnętrzu auta. W obu trybach jazdy wydech pracuje bardzo ładnie. Mruczy przyjemnie dla ucha i potrafi efektownie strzelić w trybie Sport. Tylko co z tego, skoro są to efekty słyszalne dla osób znajdujących się na zewnątrz, a nie wewnątrz auta?
Nie mówię tu o wyciszeniu, swoją drogą przyzwoitym, ale o zagłuszeniu dźwięków wydechu burczeniem z głośników. TRA-GE-DIA! Do tego stopnia, że jazda w trybie Sport jest w trasie bardzo uciążliwa, bo głośniki cały czas burczą. Ale jest na to rada i da się to zrobić samodzielnie. Wystarczy odkręcić osłonę, która znajduje się pod maską poniżej wycieraczek i odłączyć oraz zabezpieczyć jeden kabelek. Tutaj znajdziecie przykład. Oczywiście nie robiliśmy tego w aucie testowym, ale gdybyśmy mieli jeździć ProCeedem GT na co dzień, to byłaby to rzecz obowiązkowa.
Kia ProCeed GT to kombi, ale nie jest to duże kombi
W ostatnim czasie testowaliśmy sporo aut w nadwoziu typu kombi i pod względem przestrzeni we wnętrzu ProCeed GT był z nich najmniejszy, porównywalny z Toyotą Corollą Touring Sports (test już za tydzień). Teraz nie zrozumcie mnie źle, w żadnym aspekcie nie jest tu ciasno, ale wnętrze nie aż tak przestronnie jak w Volkswagenie Arteonie czy Volvo V90.
Objawia się to głównie w tylnej części auta. Sufit nad tylną kanapą jest lekko obniżony, ale nie na tyle, aby nie zmieściła się tam osoba mająca nawet 190 cm z hakiem. Przestrzeń na nogi jest wystarczająca. Przy 183 cm wzrostu miałem trochę zapasu przed sobą. Pasażerowie z tyłu mogą mają dostęp do portu USB-C na tunelu środkowym.
Bagażnik ma pojemność 594 litry i chyba dosłownie każdy na jego widok powie – gdzie?! Bagażnik jest długi, ale bardzo płytki i ma zaskakująco wysoko podniesioną podłogę. Pod nią znajdziemy masę schowków i jeśli komuś odpowiadają w takiej formie to nic tylko używać. Jeśli jednak chcecie mieć pod ręką więcej miejsca ogółem, można je wymontować i cieszyć się głębszym bagażnikiem.
Z przodu ProCeed GT to… Kia i zdecydowanie jest to komplement. Jest funkcjonalnie (ahh… przyciski!), a wykonanie elementów stoi na wysokim poziomie. Skóra, więcej skóry, kilka elementów metalowych i TFU! piano black. Na nieszczęście na tunelu środkowym, więc rysy będą Waszym przyjacielem. Minus jest też za metalizowane elementy na kierownicy, bo w silnym słońcu potrafią odbijać światło prosto w oczy kierowcy.
ProCeed w wersji GT jest wyposażony w sportowe fotele. Nie skrajnie sportowe, więc spokojnie, nie są straszne w długich trasach. A wręcz przeciwne, są szalenie wygodne i dobrze trzymają na zakrętach. Niestety nie mogę Wam ich pokazać z tej samej perspektywy co zawsze, bo dosłownie we wszystkich zdjęciach foteli od przodu ostrość poszła… w las. Chyba się wstydziły zapozować. A niepotrzebnie, bo są skórzano-zamszowe i mają efektowne, czerwone przeszycia. Dedykowane dla wariantu GT.
Czytaj też: Test Renault Austral espirit Alpine. Może nie jest szybki, ale wygląda szybciej niż większość aut na drodze
Kia trzyma multimedia na dobrym poziomie. Brakuje tu tylko jednego elementu
Kia ProCeed GT ma w zasadzie te same multimedia co wszystkie współczesne modele producenta. Interfejs jest przejrzysty, czytelny i bardzo prosty w obsłudze. Pod ekranem głównym mamy kilka dotykowych przycisków, ale na dobrą sprawę można się na co dzień obyć bez nich. Pochwalić trzeba zaktualizowane oprogramowanie, dzięki czemu Android Auto jest wyświetlany na całej szerokości ekranu, a nie jak w starszych modelach tylko na 2/3.
Ekran kierowcy jest bardzo ładny, a wyświetlane na nim zegary zmieniają się wraz ze zmianą trybu jazdy, albo też możemy sami na stałe wybrać ten, który bardziej nam się podoba. Pomiędzy zegarami możemy ustawić dowolne informacje, choćby średnie spalanie czy informacje płynące od asystentów jazdy.
Ekran kierowcy to cześć Pakietu Technologicznego kosztującego 5000 zł. W jego skład wchodzi też system rozpoznawania znaków, Bluetooth z opcją podłączenia dwóch urządzeń, ładowarka indukcyjna oraz nagłośnienie JBL – 8 głośników + subwoofer i wzmacniacz o mocy 320 W. Jak to gra? Chciałoby się powiedzieć, że jak JBL, czyli… rozrywkowo. Dźwięk jest bardzo dynamiczny, z wyraźnym basem, na który audiofile będą kręcić nosem, a wszyscy pozostali powinni być więcej niż zadowoleni.
Kia ProCeed GT nie ma w cenniku opcji dodania kamer 360 stopni. Więc nie ma też, znanego z innych modeli producenta, podglądu z kamer na lusterkach podczas włączenia kierunkowskazów. Szkoda, ale na pocieszenie pozostaje bardzo dobra kamera cofania z dynamicznymi liniami pomocniczymi.
Czytaj też: Wideorecenzja Honda CR-V e:PHEV – czy to Plug-In prawie doskonały?
ProCeed GT to nie wydmuszka – agresywna sylwetka idzie w parze ze świetnym prowadzeniem
Prezencja ProCeed GT uprzedza kierowcę o tym, że powinien spodziewać się sportowego zacięcia, więc miałam w stosunku do niej pewne oczekiwania. Zacznijmy od zawieszenia. Jeśli ktoś liczył na głośne, ale mięciutkie kombi – ProCeed GT nie jest dla Was. Auto jest sztywne, zawieszenie twarde. Będziecie czuć nierówności, podskakiwać na każdym progu bezpieczeństwa. Nie jest to na pewno poziom wyścigówki, ale jeśli myślicie, że będzie tak jak w zwykłej Kii Ceed – nie, nie będzie. Bardzo mnie to ucieszyło, bo to zawieszenie dawało nadzieję na dużą dozę przyjemności z dynamicznej jazdy.
Zabraliśmy ProCeeda GT za miasto, żeby przekonać się, czy spełni nasze oczekiwania i cóż, zrobił to z nawiązką. Auto przykleiło się do drogi i zachęcało do sprawdzenia tego, na ile możemy sobie pozwolić w zakrętach. Okazało się, że możemy sobie pozwolić na wiele, a zasługę za to należy przypisać nie tylko sztywnemu nadwoziu i zawieszeniu, to układ kierowniczy zrobił na mnie największe wrażenie.
Na pewno nie należy do lekkich – wtedy bardzo łatwo byłoby po prostu stracić panowanie nad autem przy dużej prędkości. Jest na tyle ciężki, żeby każda zmiana pozycji rąk na kierownicy nie powodowała reakcji auta, ale za to cholernie precyzyjny. Dzięki temu nie wydacie ProCeedowi GT przypadkowej instrukcji, ale każda instrukcja zamierzona spotka się z jego natychmiastową reakcją. Jak zapewne się domyślacie, przydaje się to nie tylko podczas zabawy na pustych drogach, ale też w mieście i w trasie. To auto pozwoli Wam zgrabnie zmieniać pasy ruchu i wskakiwać w każdą wolną przestrzeń bez niepotrzebnego zamieszania i denerwowania innych kierowców. Tak – efektywność to słowo, które najlepiej opisuje prowadzenie ProCeeda GT. Nie jest to auto, które będzie Was zachęcało do wyścigów na prostej (7,5 s 0-100 km/h), ale będziecie się cieszyć na każdej krętej drodze, na każdej trasie szybkiego ruchu.
Skoro wspomniałam o przyspieszeniu, zatrzymajmy się na chwilę przy silniku. Mamy tutaj turbodoładowaną jednostkę benzynową o pojemności 1,6 l, maksymalnej mocy 204 Km (6 000 obr./min.) i 265 Nm momentu obrotowego (1 500 – 4 500 obr./min.). Przyspieszenie 0-100 km/h już znacie, natomiast przyspieszenie 80-120 km/h zajmuje naszemu koreańskiemu kombi 5,0 s.
Biorąc pod uwagę to, że Kia ProCeed GT jest autem, które na co dzień będzie miało przeznaczenie „cywilne”, są to naprawdę niezłe wyniki, jednak zastanawiacie się pewnie, jakie ma to przełożenie na jej spalanie. Spieszymy z odpowiedzią:
Cykl miejski | 7,8 l/100 km |
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 5,3 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat – 120 km/h) | 5,6 l/100 km |
Autostrada (tempomat – 140 km/h) | 6,8 l/100 km |
Tutaj już nie powiedziałabym nieźle, a zajebiście nieźle. Biorąc pod uwagę to, że auto nie jest tak naprawdę zelektryfikowane, te wyniki robią wrażenie! Jasne, ProCeed GT spali w mieście więcej, niż dowolna hybryda, ale pozostałe pomiary wypadły imponująco, lepiej niż w niejednym zelektryfikowanym aucie. Jeśli do zatłoczonych aglomeracji wpadacie rzadko, a większość czasu za kółkiem spędzacie w trasie, Wasze portfele polubią ProCeeda GT.
Czytaj też: Test Skoda Kodiaq – SUV dla dużej rodziny
Ceny – taniej się chyba nie da
ProCeed GT jest dostępny w jednej konfiguracji – silnik o którym pisałam wcześniej + dwusprzęgłowa automatyczna skrzynia biegów z możliwością sekwencyjnej zmiany przełożeń za pomocą łopatek przy kierownicy. Kosztuje to 142 900 zł. Zastanawiałam się, dlaczego widzę ich tak dużo na drogach. Po sprawdzeniu cennika, przestałam się dziwić. 142 900 zł za nówkę sztukę z salonu, w 2023 roku, w dodatku tak fajne auto…
Biorąc pod uwagę cenę, spodziewałam się biednego wyposażenia i miło mi przyznać, że mocno się pomyliłam. Skórzano-zamszowa tapicerka, kamera cofania z dynamicznymi liniami, system automatycznego parkowania z przednimi i tylnymi czujnikami parkowania, dwustrefowa klimatyzacja, elektryczna regulacja foteli z regulacją podparcia odcinka lędźwiowego… Jest tego dużo. Gdyby producent dodał w standardzie system monitorowania martwego pola, nie mogłabym powiedzieć jednego złego słowa o wyposażeniu.
Chociaż w sumie… Czy pomimo braku tego systemu w standardzie powinnam narzekać? Wchodzi w skład pakietu bezpieczeństwa za 4 000 zł, razem z systemem monitorowania ruchu poprzecznego podczas cofania z funkcją automatycznego hamowania, systemem audio-wizualnego ostrzegania w momencie nadjeżdżania z tyłu pojazdu i otwierania drzwi oraz asystentem jazdy po autostradzie. Jeżeli do tego dokupimy pakiet technologiczny za 5 000 zł, dostaniemy Cyfrowe zegary Supervision Cluster z kolorowym ekranem o przekątnej 12.3”, system rozpoznawania ograniczeń prędkości, system nagłośnienia JBL, czy ładowarkę indukcyjną. Jak dorzucimy 9 000 zł za te dwa pakiety, ProCeed GT będzie nas kosztował niewiele ponad 150 000 zł, ale będzie doposażony tak, że zadowoli nawet największe marudy (OK, Arek pewnie dokupiłby jeszcze szklany dach za 3 500 zł). Nie przychodzi mi do głowy model, który w tym segmencie mógłby konkurować z ProCeedem GT w stosunku cena-wyposażenie.
Czytaj też: Test Ford Ranger Raptor. Bestia w terenie i postrach ulic w mieście
W tej cenie? Weź dwa! Jeden ProCeed GT do jazdy, drugi daj komuś w prezencie
Nie byłam, nie jestem i nigdy nie będę miłośniczką kombi, jednak ProCeed GT mnie urzekł. Po pierwsze nie wygląda jak typowe kombi z doklejonym kokonem, cieszy oko zawadiackim wyglądem i ma zaskakująco dobre proporcje. Po drugie, prowadzenie go to czysta przyjemność. Po trzecie, mało pali. Po czwarte – jest cholernie tani! Jeśli ktoś z Was myśli sobie, że przecież to ok 150 000 zł, zachęcam Was do wycieczki po salonach, albo przynajmniej posurfowaniu po Internecie i sprawdzeniu ile będzie Was kosztować coś zbliżonego do ProCeeda GT.