Słuchawki Sounarc Q1 na papierze wypadają fenomenalnie
Rzucając okiem na Sounarc Q1, można powiedzieć, że są to słuchawki wręcz wzorowe, jeśli akurat szukacie modelu typu TWS w niskiej cenie. Kosztują niewiele, bo ledwie 9,9 dolarów (około 55 zł), a przy okazji oferują wiele, bo:
- Łączność Bluetooth 5.3
- 13-mm przetwornik
- Pasmo przenoszenia rzędu 20-20000 Hz
- 300-mAh akumulator w etui
- 30-mAh akumulatory w słuchawkach
Czytaj też: Szukasz zaawansowanych i małych słuchawek TWS? Test Technics EAH-AZ40M2 musisz przeczytać
Dla nieobeznanych użytkowników tego typu specyfikacja słuchawek TWS może sprawiać imponujące wrażenie, a co ciekawe, tyczy się również pierwszych interakcji z tym sprzętem. Przyjemne dla oka pudełko skrywa w sobie etui, lewą i prawą słuchawkę, dodatkowe gumki w rozmiarze S lub M oraz krótki przewód USB-A do USB-C do ładowania. Czego kompletnie nie rozumiem? Rozdzielania w pudełku słuchawek i etui, bo w razie rozładowania tych pierwszych i długiego oczekiwania słuchawek na półce czy magazynie, to te skromne akumulatory, zamiast się podładować, będą ulegać przyspieszonej degradacji przy zerowym poziomie naładowania.
Co ciekawe, niska cena Sounarc Q1 wcale nie oznacza, że są to słuchawki wykonane źle. Ba, w rzeczywistości etui tego modelu sprawia moim zdaniem lepsze wrażenie od słuchawek TWS ze znacznie wyższej półki. Powód? Przede wszystkim materiał w formie matowego tworzywa sztucznego i utrzymanie etui w kompaktowym kształcie “pigułki” o rozmiarach 63 × 27 × 46 mm, które można bez problemu wsunąć nawet do małych kieszeni. Otwiera i zamyka się je również bardzo przyjemnie, ale producent popełnił w jego przypadku dwa błędy.
Po pierwsze, wyciąganie i wkładanie słuchawek do etui nie jest aż tak proste, jak mogłoby być (musimy m.in. wycelować idealnie w lukę oraz obracać słuchawkami za każdym razem, kiedy je wyciągamy lub wkładamy), a po drugie, wbudowania dioda funkcyjna rozświetla się na czerwono po pełnym naładowaniu akumulatora etui, co sugeruje raczej jego kompletne rozładowanie lub awarię, a nie procedurę zakończoną powodzeniem. Sprawa ma się podobnie przy kompletnym rozładowaniu, bo wtedy dioda miga na niebiesko… jakby słuchawki inicjowały połączenie Bluetooth. Oczywiście jest to wyjaśnione w instrukcji, ale nie tłumaczy to kompletnego brak intuicyjnego projektu. Przy tego typu wpadkach z tyłu głowy może nam się nawet zapalić czerwona lampka, bo tego typu błędy projektowe źle świadczą zarówno o inżynierach, jak i produkcie.
O ile projektowe wady nie dręczą już samych słuchawek (choć na brak wodoodporności można narzekać), tak już przez swój śliski plastik nie sprawiają tak dobrego wrażenia, jak samo etui. Trudno się jednak temu dziwić, bo jest to już trudniejszy element do zaprojektowania. Spełniają jednak swoją główną rolę – trzymają się dobrze małżowin i umożliwiają dotykowe sterowanie, które działa nawet przyzwoicie (tylko okazjonalnie dotyk nie jest wykrywany). Koniecznie rzućcie jednak okiem do instrukcji, żeby poznać wszystkie kombinacje, różniące się między słuchawkami.
Czytaj też: Szukasz mobilnego głośnika z funkcją karaoke? Tronsmart Bang Max będzie dla ciebie idealny
Cenną informacją jest przede wszystkim to, że słuchawki mogą działać w trybie mono (z jedną aktywną słuchawką), automatycznie włączają się po otwarciu etui, inicjując jednocześnie połączenie ze smartfonem czy laptopem oraz to, że trzykrotne tapnięcie w panel dotykowy inicjuje asystenta głosowego.
Sounarc Q1 na co dzień
Z rozpoczęciem testu Sounarc Q1 zwlekałem długo, obawiając się, że będę zmuszony spędzić kilkanaście dni ze słuchawkami o paskudnej jakości brzmienia. Przeskok ze znacznie bardziej zaawansowanego modelu był oczywiście słyszalny i odczuwalny z racji m.in. braku technologii ANC, jednoczesnego połączenia z dwoma urządzeniami, ale katastrofy nie przeżyłem.
Po kilku godzinach z Sounarc Q1 w pewnym sensie przyzwyczaiłem się do tego modelu i dopiero ponowna wymiana słuchawek na coś bardziej zaawansowanego zwróciła moją uwagę na braki w znacznie tańszym modelu. Ten nie jest tak wygodny, nie tłumi tak dobrze, a do tego brzmi słyszalnie gorzej…, ale nie jest to poziom na zasadzie “przejścia z cudu do koszmaru”. Sounarc Q1 brzmią po prostu poprawnie i nie powalają. Znacznie gorzej spisują się mikrofony, które producent wręcz zachwala… a nie powinien.
Czytaj też: Krótki test Razer Moray. Remedium na wielgachne, niewygodne słuchawki dla graczy
Brak ANC, jednoczesnego połączenia z wieloma urządzeniami oraz oparcie się na prostym kodeku SBC sprawiło jednocześnie, że wytrzymałość tych słuchawek na jednym ładowaniu jest bardzo wysoka, sięgając aż 5-6 godzin poza etui oraz do nawet 28 godzin w połączeniu z etui. Proces ładowania trwa już jednak dłużej, bo do 1,5 godziny z racji braku wspierania technologii szybkiego ładowania. W ogólnym jednak rozrachunku czas spędzony z Sounarc Q1 mogę uznać za przyjemny i to właśnie w tego typu sprzęcie jest najważniejsze.
Tanie i dobre? Podsumowanie testu Sounarc Q1
Słuchawki Q1 od Sounarc są prostym modelem. Może nie całkowicie najprostszym, bo na rynku znajdziemy jeszcze bardziej okrojone modele, ale z całą pewnością nie powinniście liczyć od tego modelu niczego “ekstra”. Potwierdza to brak ANC, ładowania bezprzewodowego, zaawansowanych kodeków czy nawet wsparcia aplikacji. Innymi słowy, są to słuchawki TWS wręcz idealne dla osób mniej wymagających, poszukujących model, którego można nawet zgubić czy popsuć, czy nawet młodszych użytkowników, chcących dopiero przekonać się do tego typu słuchawek. Wtedy największym atutem Sounarc Q1 staje się niska cena rzędu około 55 złotych, a brak większych, deklasujących je wad sprawia, że w takich momentach aż trudno ich nie polecić.