Legion to jedna z najmłodszych marek laptopów gamingowych na rynku, a mimo to w bardzo krótkim czasie zyskała uznanie graczy na całym świecie. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia, więc w miarę jak Legion się rozwijał, do portfolio dołączały coraz to droższe sprzęty, a tych tańszych pomału zaczynało być coraz mniej. Wtedy na scenę wkroczyła seria Lenovo LOQ – laptopy pozbawione bajerów, ale za to o świetnej wydajności. Tak przynajmniej jest w teorii, bo prawdę mówiąc, gdybym o tym nie wiedział, to nie pomyślałbym, że Lenovo LOQ 15 jest w jakikolwiek sposób „uboższą” wersją.
Lenovo LOQ 15jest wytrzymalszy, niż mogłoby się wydawać
W ramach cięcia kosztów obudowa Lenovo LOQ 15różni się od droższych laptopów z serii. Po pierwsze tym, że nie ma tu żadnych fikuśnych LED-ów, a jedynie akcenty kolorystyczne na „wydechach”, a po drugie tym, że jest wykonana z tworzywa sztucznego w całości – nie ma tu elementów aluminiowych.
Obudowa jest za to prosta, estetyczna i ponadprzeciętnie wytrzymała, co potwierdza certyfikat MIL-STD-810H. Uwaga – jest ona jednak na tyle duża, że nie mieści się do większości plecaków dedykowanych laptopom 15”. Wymiary wynoszą 277,59 x 359,6 x 21-25,9 mm, a masa około 2,6 kg. Warto sprawdzić, czy taki laptop zmieści się nam do plecaka, czy może trzeba będzie nabyć nowy plecak wraz z laptopem. W moim przypadku laptop wszedł bez problemu dopiero do plecaka z przegrodą na laptop 17”.
LOQ 15zachował charakterystyczny projekt serii Legion, z wylotami powietrza umieszczonymi za zawiasem ekranu i większością złącz umieszczonych z tyłu. Mamy tam gniazdo zasilające, HDMI 2.1 oraz dwa porty USB-A 3.2 gen. 2.
Po prawej stronie znajduje się kolejne złącze USB-A 3.2 gen 1 (5 Gbps) oraz fizyczny przełącznik osłony kamery internetowej, zaś po lewej stronie gniazdo słuchawkowe oraz USB-C 3.2 gen 2, z obsługą Display Port oraz zasilaniem do 140W. Umieszczenie tego jednego gniazda jest dla mnie nieco niezrozumiałe, bo moim zdaniem powinno się ono znaleźć z tyłu, obok gniazda zasilania i złącza HDMI, skoro ma ono służyć przede wszystkim do podłączenia do stacji dokującej lub monitora USB-C.
Z rzeczy, które nie widać, bardzo cieszy obecność łączności Wi-Fi 6 (802.11ax). Można narzekać, że brakuje standardu 6E i łączności w paśmie 6 GHz, ale w tej klasie trudno się o to przyczepić.
Zanim przejdziemy do ekranu, czeka nas słodko-gorzka opowieść o pulpicie roboczym. Słodka, bo klawiatura – jak to u Lenovo – jest naprawdę znakomita, z wyraźnym, 1,5-mm skokiem i dobrym dampingiem. Standardowo klawiatura jest podświetlana na biało, ale w niektórych egzemplarzach występuje 4-strefowe podświetlenie RGB. Nie mogę na klawiaturę powiedzieć złego słowa, pisało się na niej bardzo przyjemnie.
Goryczą doprawione jest niestety obcowanie z touchpadem, który należy traktować wyłącznie jako wyjście awaryjne, gdy nie mamy pod ręką myszki. Jego powierzchnia jest chropowata i nieprzyjemna, a czas reakcji oraz egzekwowanie gestów pozostawia wiele do życzenia.
Ekran spodoba się graczom
Lenovo LOQ 15 wyposażony jest w panel o przekątnej nomen-omen 16” w proporcjach 16:10, o rozdzielczości 2560 x 1600 px i częstotliwości odświeżania 165 Hz. Jest to panel IPS o przyzwoitych kątach widzenia, czasie reakcji 5/3 ms (zależnie od trybu) i obsłudze G-Sync. Częstotliwość odświeżania możemy zmieniać ze 165 na 144 lub 60 Hz kombinacją klawiszy.
W grach trudno na ten ekran narzekać. Bardzo sporadycznie widać było jakiekolwiek oznaki smużenia, a jeśli występują jakieś opóźnienia, to nie są one widzialne gołym okiem. Kolory też są przyzwoite, bo panel pokrywa 100% przestrzeni barw sRGB i jedynym, czego mi brakowało do szczęścia w tej materii, były nieco głębsze czernie. Obiektywnie problematyczna jest jednak jasność, która według specyfikacji ma wynosić do 350 nitów, ale w praktyce ekran sprawia wrażenie dość ciemnego. Matowa powłoka co prawda niweluje niechciane odblaski, ale w słoneczny dzień i tak trudno jest cokolwiek dostrzec na wyświetlaczu.
Specyfikacja nikogo nie zawiedzie
Mój egzemplarz Lenovo LOQ 15 wyposażony był w procesor Intel Core 13. generacji i7-13620H, 16GB RAM-u DDR5 5200 MHz, SSD o pojemności 1 TB oraz kartę graficzną Nvidia GeForce RTX 4060 z 8 GB vRAM. W syntetycznych benchmarkach ta kombinacja osiąga naprawdę przyzwoite wyniki, a dostępny jest też wariant z nieco mocniejszym procesorem Intel Core i7-13700H.
Co bardzo cieszy, nie musimy się decydować na najdroższą konfigurację przy zakupie, bo producent pozwala bez problemu dołożyć jedną kość RAM-u (max 32 GB) i zostawia nam wolny dodatkowy slot M.2 PCIe gen. 4. Skoro zaś o SSD mowa, to wykręca on całkiem przyzwoite prędkości. Nie jest to poziom topowych laptopów dla graczy, ale nie wyobrażam sobie, by komukolwiek szybkości zabrakło:
Tyle, jeśli chodzi o nieprzesadnie miarodajne, syntetyczne benchmarki. A jak Lenovo LOQ 15 sprawuje się na co dzień? Mówiąc wprost – świetnie… o ile trzymamy się gier. Jako że na co dzień param się fotografią i montażem wideo, w pierwszej kolejności sprawdziłem go właśnie w tych zastosowaniach. Do zdjęć ten laptop nadaje się znakomicie, pod warunkiem, że podłączymy go do zewnętrznego monitora, bo wbudowany wyświetlacz absolutnie nie nadaje się do pracy z kolorem. Jeśli jednak chodzi o moc obliczeniową, to bez problemu poradził sobie z biblioteką 100+ RAW-ów 61 Mpix z Sony A7RV. Nie miał też problemu z wykorzystaniem inteligentnych masek w Lightroomie ani content aware fill w Photoshopie, gdzie działał bez wyraźnych opóźnień.
Niestety podczas montażu wideo w DaVinci Resolve Studio wychodzi największe ograniczenie, czyli niewielka ilość vRAM-u. O ile do większości gier 8 GB jest więcej niż wystarczające, tak do zadań wymagających akceleracji GPU nieco tej pamięci brakuje. To dość ciekawa dychotomia, bo w syntetycznych pomiarach RTX 4060 plasuje się bardzo blisko niegdyś topowego RTX 3080 laptop. Podobnie też w grach, zwłaszcza przy rozdzielczości FullHD różnice w wydajności nie są przesadnie duże. Niestety w zastosowaniach kreatywnych starsze, topowe GPU bije na głowę nowsze, średniopółkowe GPU.
Sytuacja zmienia się w grach, gdzie nagle okazuje się, że nie musimy wykładać 10 tys. zł na laptopa z topowym RTX-em, by cieszyć się płynnym klatkażem i świetną grafiką w większości tytułów.
Pograłem na tym laptopie w Hogwart’s Legacy, Spider-Man PC, God of War, GTA V oraz Wiedźmina 3 z next-gen patch. W natywnej rozdzielczości wyświetlacza każdy z tych tytułów działał z zadowalającą płynnością na najwyższych lub wysokich ustawieniach graficznych.
GTA V bez problemu przebijało granicę 120 FPS, a po obniżeniu rozdzielczości do FHD możliwe jest uzyskanie płynności powyżej 150 FPS. W God of War konieczne było albo obniżenie rozdzielczości, albo poziomu detali, aby uzyskać stabilne 60 FPS; w natywnej rozdzielczości regularnie zdarzały się spadki do 40-45 FPS-ów. Z kolei Hogwart’s Legacy bez DLSS ledwo zipie, ale już po włączeniu DLSS w ustawieniu jakość możemy liczyć na blisko 70 FPS na wysokich ustawieniach graficznych.
Tu muszę wspomnieć o dwóch kwestiach. Pierwsza jest taka, że za sprawą obsługi G-Sync nawet tych chwilowych spadków płynności po prostu nie widać. Będą one odczuwalne dla e-sportowców, ale dla ludzi grających dla przyjemności nawet chwilowe pogorszenie płynności nie będzie miało większego znaczenia, a LOQ 15 poradzi sobie bez trudu z większością nowych tytułów w natywnej rozdzielczości na wysokich ustawieniach, lub w FullHD na najwyższych.
Druga to trick, którym chwali się Lenovo, a mianowicie zaszyty w obudowie procesor AI Lenovo LA1, który ma rzekomo optymalizować działanie urządzenia, aby uzyskać jak najlepsze wrażenia podczas rozgrywki. Jeśli mam być zupełnie szczery, to nie zauważyłem, aby ów procesor robił coś więcej ponad to, co robi GeForce Experience ustawiając optymalne parametry gry do możliwości komputera.
Mamy też przełącznik MUX oraz technologię Nvidia Advanced Optimus, która pozwala albo wycisnąć maksymalną moc komputera, albo maksymalnie wydłużyć jego czas pracy, zależnie od tego, z którego GPU aktualnie korzystamy – RTX-a 4060 czy dedykowanej grafiki Intela. A skoro o czasie pracy mowa, to pora pomówić o wadach.
Lenovo LOQ 15 ma podręcznikowe problemy laptopów dla graczy
Przede wszystkim, jego czas pracy nie przekracza 5 godzin podczas normalnej pracy biurowej, aczkolwiek cieszy fakt, że nie gubi on zbyt wielu procent energii w trybie uśpienia, a też ładuje się bardzo szybko – do 80% w 30 minut. Zasilacz ma moc 230W i konstrukcję nazwaną przez producenta „slim”, ale zajmuje ona sporo miejsca w plecaku, jak zresztą w każdym laptopie gamingowym.
Producent chwali się zaawansowanym systemem chłodzenia, obejmującym dwa wentylatory 85 mm, cztery rurki cieplne i większe wloty oraz wyloty powietrza niż w poprzedniej wersji. Czy chłodzenie jest skuteczne? Jak najbardziej. Ani razu nie zdarzyło się, by laptop zagrzał się na tyle, by odczuwalnie wpłynąć na rozgrywkę czy pracę. Niestety pod obciążeniem LOQ 15 wydaje odgłosy jak odrzutowiec i cierpi na typowy syndrom laptopa dla graczy – atak szumem wiatraków bez wyraźnego powodu. Do tego gdy laptop jest podłączony do prądu, wentylatory pracują non stop i to całkiem wyraźnie, nawet gdy są na najniższych obrotach. Prawdopodobnie można to zachowanie opanować stosując customowe krzywe, ale fabrycznie LOQ 15 zachowuje się tak, jak każdy inny laptop dla graczy – hałasuje w sposób absolutnie nieprzewidywalny.
Jak to u Lenovo bywa, fabrycznie mamy tu też preinstalowane sporo zbędnych śmieci, z pakietem antywirusowym McAfee na czele oraz Lenovo Vantage atakującym powiadomieniami na każdym kroku. O ile Lenovo Vantage warto zostawić, tak pierwszym, co należy zrobić po konfiguracji laptopa, jest wywalenie pakietu antywirusowego, bo nie tylko jest on zbędny, to jeszcze znacząco spowalnia działanie systemu, zwłaszcza podczas uruchamiania.
Ostatnią bolączką, jaką muszę tu wymienić, są głośniki, które… są. I tylko tyle można o nich powiedzieć. Grają płasko, nieco przesterowują na wysokich poziomach głośności i brakuje im zarówno szczegółowości, jak i rozpiętości. Zważywszy na to, jak mocno szumi chłodzenie tego laptopa, lepiej od razu doliczyć do budżetu słuchawki.
Lenovo LOQ 15 może się podobać
Nowa konstrukcja od Lenovo to powrót do korzeni. Żadnych zbędnych bajerów i niepotrzebnych fajerwerków, tylko to, co liczy się w grach:
- Mocna specyfikacja
- Dobry, szybki ekran
- Wydajne chłodzenie
- Ponadprzeciętna klawiatura
Jeśli ktoś szuka laptopa przede wszystkim do gier, ale nie chce zostawić w sklepie pięciocyfrowej kwoty, to Lenovo LOQ 15 powinien znaleźć się bardzo wysoko na liście zakupów. W chwili publikacji tego testu model ten nie jest jeszcze dostępny w sprzedaży w Polsce, ale gdy już do niej trafi w nadchodzących tygodniach, ma być wyceniony równie rozsądnie, co poprzednia generacja LOQ-ów. I bardzo dobrze, bo w dobie niedrogich konsol, które potrafią możliwościami przegonić niejednego peceta, świat PC Master Race potrzebuje dobrze wycenionych laptopów dla graczy.