Wielki test awaryjnego ostrzegania. Wszystkie telefony zaczną dzwonić
Telefony prawie wszystkich Amerykanów zaczną dzwonić w tym samym momencie i jest to test organizowany przez FEMA (Federalna Agencja Zarządzania Kryzysowego) i FCC (odpowiednik polskiego UKE). Chodzi o przetestowanie systemu ogólnokrajowego ostrzegania. W trakcie testu urządzenia zaczną dzwonić i wibrować, i tak stanie się z każdym urządzeniem mobilnym, uruchomionym i podłączonym do sieci komórkowej. Na ekranach pojawi się stosowny komunikat:
To test ogólnokrajowego bezprzewodowego systemu powiadamiania o sytuacjach kryzysowych. Żadne działanie nie jest potrzebne.
Sygnał testowy będzie emitowany przez 30 minut, ale każde urządzenie odbierze go tylko jeden raz. Dodatkowo alarm zostanie też wyemitowany w sieciach radiowych i telewizyjnych.
W przypadku pozytywnego rezultatu, FEMA będzie mieć pewność, że wszystkie systemy działają i będą w stanie informować Amerykanów w przypadku np. wystąpienie ogólnokrajowej klęski żywiołowej. System funkcjonuje od 2012 roku i nadaje ten sam ton dźwiękowy, który jest używany do nadawania ostrzeżeń od lat 60-tych XX wieku.
Czytaj też: Polskie 5G jest stabilne i szybsze niż LTE. Polskie 5G jest też jednym z najwolniejszych na świecie
Czy podobny system mógłby działać w Polsce? Jeśli zostałby zmarnowany jak Alert RCB to lepiej tego nie ruszać
Przypomnijmy, że w Polsce na podobnych zasadach działa Alert RCB. Czyli wiadomość wysłana do wszystkich urządzeń zalogowanych do konkretnej stacji bazowej, na obszarze objętym np. anomaliami pogodowymi. System działa i w zdecydowanej większości przypadków sprawdza się, choć wiele osób przestało traktować go poważnie.
Z założenia Alert RCB miał informować o zagrożeniach, ale w momencie, kiedy zaczęto go używać go informować o choćby zbliżającym się terminie wyborów, zaczął wyglądać jak kolejne narzędzie nadużywane przez rządzących. Którzy, przypomnijmy, mieli pomysł zastąpienia go aplikacją mobilną w celu uzyskania jeszcze większej kontroli nad komunikatami.
To oczywiście czysta głupota, bo takie systemy powinien działać niezależnie od tego, jaki telefon posiadamy i opieranie go wyłącznie o sieć komórkową i zerojedynkowe – zalogowany w sieci lub nie, jest o wiele bardziej skuteczne. Wydaje mi się, że system amerykański może być jeszcze skuteczniejszy. W końcu dzwoniący telefon niemal zawsze zwróci naszą uwagę, pojedyncza wiadomość niekoniecznie. Jest więc to ciekawy do rozważenia kierunek zmiany działania systemu ostrzegania.
Czytaj też: 6G już działa. LG przesuwa kolejne granice wykorzystania fal terahercowych
To nie alarm! To aktywacja chipów ze szczepionek
Dobrze myślicie, informacja o planach przeprowadzenia testów praktycznie od razu odpaliła piewców teorii spiskowych i co tu dużo mówić – dzieje się! Dominują dwa warianty teorii. Pierwszy mówi, że chodzi tu o masowe uruchomienie sieci 5G na wszystkich urządzeniach, oczywiście bez wiedzy i zgody użytkowników.
Drugi wariant jest bardzo złożony. Z jednej strony uruchamiane zostaje 5G, ale z drugiej automatycznie aktywuje on nanochipy, które znalazły się w organizmach ludzi podczas szczepienia na COVID-19.
Dlatego też, jeśli dzisiaj wieczorem polskiego czasu pojawi się informacja o tym, że w Stanach Zjednoczonych mamy falę niezidentyfikowanych zgonów obejmujących dziesiątki milionów osób to znaczy, że foliarze mieli rację. Gdyby jednak zgonów nie było to znaczy, że… foliarze mieli rację. Tylko wymyśla na poczekaniu kolejną teorię związaną z testem systemów bezpieczeństwa.