Matryce Sony Lytia to kolejny krok rozwoju mobilnej fotografii
Końcówka 2023 roku przyniesie nam nowe fotograficzne smartfony uzbrojone we flagową matrycę Sony Lytia. A konkretnie model LYT-900 z matrycą 50 Mpix w rozmiarze 1/0.98″, która ma być o 9,05% większa niż w aparatach Sony RX100, czyli jednej z najlepszej serii aparatów kompaktowych. Jego zaletą ma być też niskie zapotrzebowanie na energię.
Lytia to w sumie pięć nowych matryc. Obok flagowego LYT-900 mamy też LYT-800, który trafił już do OnePlusa Open, LYT-700 (50 Mpix, 1/1.56″), LYT-600 (50 Mpix, 1/1.953″) oraz LYT-500 dla aparatów do selfie.
Czytaj też: Jaki smartfon do 1500 złotych kupić? 7 propozycji godnych uwagi
Flagowce Oppo, vivo i Xiaomi z aparatem Sony LYT-900. Będziemy oglądać je przez szybkę
Najlepsza matryca Sony serii Lytia trafi do nadchodzących flagowców. Jak informuje Digital Chat Station, czyli najbardziej uznany chiński specjalista od smartfonowych przecieków, mowa o modelach Oppo Find X7 Pro, Xiaomi 14 Ultra oraz vivo X100 Pro+. Przez co chyba jak jeszcze nigdy poczujemy się tak mocno olani przez producentów smartfonów, jak będzie to miało miejsce pod koniec 2023 i na początku 2024 roku.
Możemy być pewni, że vivo X100 Pro+ na pewno nie trafi do Europy. Marka wycofała się z Polski i większości europejskich krajów. Xiaomi, poza wyjątkiem Xiaomi Mi 11 Ultra, nie wprowadza na Stary Kontynent smartfonów z serii Ultra, podobnie jak Oppo z serią Find X. Wyjątkiem w ostatnich latach był tylko Find X5 Pro. Cała trójka w Europie będzie dostępna wyłącznie dla entuzjastów, którzy spróbują sprowadzić je z Chin i nie będzie im przeszkadzać angielski (lub chiński jeśli ktoś woli) interfejs. W ramach ciekawostki powiem Wam, że nasz redaktor naczelny w 2020 roku sprowadził do Polski Xiaomi Mi 10 Ultra, do którego wgrany został polski język razem z oprogramowaniem od innego modelu Xiaomi i… powiedzmy, że to nie skończyło się dobrze dla stabilności działania smartfonu.
Nadzieją na dostanie w swoje ręce smartfonu z aparatem Sony LYT-900 może być OnePlus 12. O ile tylko producent nie zrobi dwóch modeli, z czego OnePlus 12 Pro dostanie lepszy aparat i trafi tylko do Chin. Byłby to ciekawy wyznacznik, bo pokaże, czy Europa jest zainteresowana smartfonami z najlepszymi aparatami i kto wie, może jego dobra sprzedaż zachęci innych przywiezienia do nas swoich najlepszy modeli.
Czytaj też: Wadliwe baterie w iPhone’ach? Apple zmierzy się z pozwem konsumentów w Wielkiej Brytanii
Dlaczego najmocniejsze smartfony nie trafiają do Europy?
Z czego może wynikać taka polityka? Gdybym miał strzelać, to możemy mieć do czynienia z klasyką gatunku – jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi… Sprzedaż najlepiej wyposażonych smartfonów w Europie może się chińskim markom nie opłacać. Przeliczając ceny jeden do jednego, chińskie są zawsze niższe. Dokładając do tego podatki (VAT, cło), drogie smartfony stają się w Europie tymi najdroższymi i chętnych na zakup może nie być wielu. Do tego mamy po stronie firmy koszty transportu i całej machiny marketingowej, bo jakoś ten smartfon trzeba zareklamować, robią się z tego wysokie wydatki, a i tak prawdopodobnie nie będzie z tego wielkiego sukcesu sprzedażowego.
Mam wrażenie, że to wynika z tego, że wbrew pozorom chińskie marki nie zbudowały w Europe wystarczająco silnej pozycji. Jeśli chodzi o flagowce, mamy w Polsce duopol Apple i Samsunga. Odkąd Donald Trump wyciął z rynku Huaweia, żaden chiński producent nie zajął jego miejsca. Oczywiście w mediach technologicznych zachwycaliśmy się Xiaomi Mi 11 Ultra, Xiaomi 13 Pro, vivo X80 Pro, Oppo Find X5 Pro… ale rynek brutalnie to zweryfikował i żaden z nich nie osiągnął sukcesu na miarę Huaweia P30 Pro. Żaden z producentów nie wpompował też takich pieniędzy w marketing, a dokładając do tego bardzo niespójną politykę sprzedażową (flagowa seria raz była w Polsce, a raz nie), ich najmocniejsze smartfony mogą wydawać się dla wielu osób czymś wręcz egzotycznym. Czy to się zmieni? W najbliższym czasie – szczerze wątpię.