Sony doświadczenia ze słuchawkami nausznymi, także tymi bezprzewodowymi, z pewnością ma. Arkadiusz docenił Sony WH-1000XM5 za wiele aspektów i uznał je jednymi z najlepszych słuchawek na rynku. Nie jest to jednak sprzęt dla graczy, nawet jeśli opóźnienia przez Bluetooth będą stosunkowo niskie. Gracze, zwłaszcza ci komputerowi, korzystają najczęściej z dwóch rozwiązań – połączenia przewodowego lub pasma 2,4 GHz. I te standardy znajdziemy w Sony INZONE H5 – słuchawkach dla graczy, które wcale nie wyglądają jak słuchawki dla graczy. Zacznijmy jednak od początku.
Wycenione na 699 złotych na start słuchawki mają mocną konkurencję i to nie tylko na swojej półce cenowej, ale i w niższych segmentach. Producent chce nas przekonać wygodą, mikrofonem z redukcją hałasu AI oraz długim czasem pracy na jednym ładowaniu przy jednoczesnej lekkości zestawu. To także rozwiązanie kompatybilne z funkcjami dźwiękowymi PlayStation 5, o czym nie mogłem się przekonać ze względu na brak konsoli.
Specyfikacja Sony INZONE H5 WH-G500
- Konstrukcja: Słuchawki nauszne, zamknięte;
- Masa: około 260 gramów
- Rozmiar przetworników akustycznych: 40 mm
- Pasmo przenoszenia: 5 – 20 000 Hz,
- Czułość (dB/mW): 89 dB/mW
- Impedancja: 21 omów dla 1 kHz
- Łączność: 2,4 GHz, jack 3,5mm.
- Dźwięk przestrzenny: Wirtualizacja do 7.1 (Wymagana aplikacja INZONE Hub)
- Kontrola: Pokrętło regulacji głośności, włącznik, przełącznik trybu Gra/ Czat, mikrofon wyciszany odchylaniem do góry
- Cena w dniu premiery: 699 zł.
Jak na sprzęt do gier, Sony INZONE H5 od początku reprezentują raczej wyważoną stylistykę. W sklepowym, gradientowym, ale oszczędnym w środki artystyczne pudełku kryje się jeszcze bardziej stonowane, czarne pudełko. Wewnątrz, oprócz słuchawek, znajdziemy nadajnik i odbiornik 2,4 GHz USB, przewód USB-A do USB-C oraz przewód słuchawkowy z zakończeniami jack 3,5 mm. Życzyłbym sobie, by przewód słuchawkowy był tak dłuższy i opleciony grubszym materiałem, jak ma to miejsce w przypadku przewodu USB. Bynajmniej jest to zły przewód – ot nie wychodzi poza standard. Do całości dorzucono naklejki z logiem INZONE oraz skróconą instrukcję i kartę gwarancyjną.
Sony INZONE H5 są skromne na wielu poziomach
Nie każdy sprzęt dla graczy musi wpasowywać się w stylistykę dyskoteki RGB. Sony jednak tak uprościło design słuchawek INZONE H5, że zasługują one na określenie “minimalistyczne” bardziej niż jakiekolwiek słuchawki w portfolio producenta. Wystarczy spojrzeć na Sony Pulse 3D (słuchawki do PS5) czy model WH-CH720N, by dojść do wniosku, że projektanci zatrudnieni przez japońską firmę lubią minimalną ekspresję, ale tu weszli na wyższy poziom. W budowie słuchawek dominuje matowe tworzywo o różnym stopniu chropowatości. W wersji czarnej dość łatwo gromadzą się na nim odciski palców, a na nausznikach często widziałem jaśniejsze ślady wynikające z otarć z innymi powierzchniami. Część z nich łatwo zetrzemy, ale inne nie chce znikać i zostają widoczne. Po sprzęcie za 700 złotych na start spodziewałbym się lepszych wrażeń.
Z pewnością nieco lepiej mógłby wyglądać mechanizm przycisków. To naprawdę niewielki problem w słuchawkach, ale samo dotykanie przycisku Gra/Czat oraz włącznika kończy się dostarczeniem do prawego ucha nieprzyjemnego odgłosu kliknięcia. Lepiej spisuje się delikatnie wystające z obudowy pokrętło po lewej stronie – porusza się skokowo, co pozwala na precyzyjną kontrolę głośności, a do tego umieszczono je w miejscu, gdzie intuicyjnie lądował mój lewy kciuk. Lewa słuchawka to nasze centrum łączności ze światem – tam znajdziemy gniazdo słuchawkowe oraz USB-C.
Kolejnym minusem jest brak wymiennych nakładek na nauszniki. Zupełnie nie rozumiem, jak w erze dbania o środowisko (a przypominam, że Sony jest tą firmą, która do swoich smartfonów nie dodaje nie tylko ładowarki, ale i kabla) zdecydowano się na taki ruch, który z pewnością skróci żywotność sprzętu. Na szczęście same pady to już całkiem przyjemne rozwiązanie. Zastosowana pianka pamięciowa naprawdę oddycha i całość nie uciska nam uszu. Jednocześnie co mniej więcej godzinę czułem potrzebę zdjęcia słuchawek, co jednak uznaję za normę. Ich materiał dość mocno gromadzi na sobie kurz i włoski, więc co jakiś czas warto je przetrzeć. W środku znajdziemy cienką siateczkę, która także jest miła w dotyku. Standardowo dla tego typu słuchawek, gromadzi naskórek oraz inne drobiny.
Piankę bądź gąbkę zastosowano w pałąku i ta także stanowi niewymienny element zestawu. Tu jednak nie zabezpiecza jej miękki w dotyku materiał, a ekoskóra. Dwa tygodnie to ewidentnie za mało czasu, by pojawiły się przetarcia lub zmarszczenia, ale w pewnym momencie taki materiał pęknie i nie będzie drogi wymiany. Pałąk to jedyne miejsce, gdzie subtelnie wytłoczono logo Sony. Jego regulacja przebiega dość płynnie i nie opiera się o ruchy skokowe, a gładkie przesuwanie.
W połączeniu ze słuchawkami, które obracają się wokół własnej osi w zakresie nieco większym niż 90 stopni, tworzy się całkiem ergonomiczny zestaw. Przy masie na poziomie około 260 gramów (moja waga kuchenna pokazała 258 gramów, ale nie jest to sprzęt profesjonalny) całość tworzy całkiem przyjemne rozwiązanie. Tym bardziej boli brak wymiennych padów i poduszki w pałąku, bo dobrze byłoby zachować tę wygodę na lata.
Nie chciałem, by ten aspekt przesłonił ocenę innych elementów, ale Sony INZONE H5 po prostu mi się podobają i mogą spodobać się wielu osobom. Są tak stonowane, jak tylko się da, a zaoblenia zarówno osłony nauszników, jak i całości, są przyjemne dla oka. Druga wersja, gdzie biel łączy się z czernią, ma nieco więcej wyrazu, ale w dalszym ciągu to słuchawki subtelne. Uważam je też za bardzo wygodne. Szkoda, że nie zdecydowano na lepsze dla oka tworzywo, ale większość śladów z nauszników i pałąka da się po prostu przetrzeć.
Słuchawki dla graczy z aplikacją dla graczy
Jako, że mówimy o słuchawkach dla graczy, to nie mogły one pojawić się bez aplikacji towarzyszącej. W tym przypadku nazywa się ona INZONE Hub i pobierzemy ją na komputery osobiste z Windowsem 10 oraz 11. Parowanie słuchawek jest tak proste jak włożenie nadajnika do złącza USB. Aplikacja też z miejsca wykrywa połączenie i po pierwszym uruchomieniu czeka na nas zestaw ustawień.
Aplikacja, podobnie jak i słuchawki, nie idzie w krzykliwość i mnogość funkcji. Zachowano w niej charakterystyczny dla Sony styl projektowania z prostym interfejsem. Czasem wręcz zbyt prostym, bo informacja o stanie naładowania akumulatora sprowadza się do czterech kresek w ikonie baterii, a predefiniowanych ustawień korektora graficznego jest raptem kilka i są to biegunowe rozwiązania. Na szczęście same ustawienia są już o wiele precyzyjniejsze. Ponadto możemy je zapisać i wyeksportować, a każdy z takich profili przypiszemy do konkretnej aplikacji. Jednocześnie wkurza fakt, że nie wyeskportujemy jednego profilu, tylko całą gromadkę. Jeśli na przykład znajdziecie dobre ustawienie korektora, ale korzystaliście z niego w trybie domyślnym, a nie stworzyliście wcześniej odpowiedniego profilu, to żeby je zapisać, musicie wyeksportować wszystkie profile i usunąć te powielające się, by zachować porządek.
Kolejna sekcja dotyczy dźwięku przestrzennego. Jeśli macie utworzony wcześniej na koncie Sony profil waszego ucha, to aplikacja INZONE Hub może go wykorzystać po zalogowaniu się do konta Sony. Nie da nam jednak wglądu w to, jak wygląda ten profil i nie pozwoli zmienić ustawień. Nie ustawimy też innych środowisk dźwięku przestrzennego jak DTS: Headphones X czy Dolby Atmos. Sony upiera się przy swojej metodzie, która działa niezbyt spektakularnie.
Poniżej znajdziemy ustawienia mikrofonu: jego “głośność” (zakładam, że chodziło o czułość), efekt lokalny (czyli jak bardzo słyszymy swój głos w słuchawkach) oraz automatyczną kontrolę wzmocnienia. W teorii ma ona dopasowywać głośność mówienia tak, żeby było ono najwyraźniejsze dla drugiej strony. W praktyce na nagraniach tego nie wyłapałem.
Ostatnie ustawienia głośności powielają to, co możemy osiągnąć przyciskami. Poza regulacją głośności zmienimy tu także ustawienia miksu – czy głośniej chcemy słyszeć rozgrywkę czy też czat. Gdy regulujemy to ustawienie przyciskami, usłyszymy pojedynczą nutę sugerującą wyrównanie poziomu. Później mamy już tylko ustawienia urządzenia, gdzie zdecydujemy, czy słuchawki mają wyłączać się automatycznie, a jeśli tak, to po ilu minutach lub godzinach (do wyboru jest kilka opcji).
I to tyle. Żadnego dodatkowego programowania klawiszy, żadnego przypisania aplikacji do włączenia mikrofonu, żadnych ustawień skierowanych do konkretnych aplikacji czy kreatorów dopasowania dźwięku pod nasze uszy innych niż profil przestrzenny, którego nie możemy edytować. Z nawet najprostszymi słuchawkami można zrobić o wiele więcej i myślałem, że w tej cenie uda się to otrzymać.
Jak grają i jak się gra z Sony INZONE H5?
Po firmie z wieloletnim doświadczeniem w projektowaniu sprzętów audio możemy spodziewać się dobrych doświadczeń dźwiękowych, ale i sprytnego kalkulowania, by przypadkiem nie stworzyć słuchawek brzmiących zbyt dobrze. I od razu powiem, że nie jest to perełka, ale potencjał jest spory i podobnie jak z designem – INZONE H5 celują w szeroką publiczność.
Na pytanie: ‘Jak korzystać z Sony INZONE H5?” odpowiadam, że z wykorzystaniem nadajnika. Jakość dźwięku odtwarzanego przez złącze mini-jack 3,5 mm jest wyraźnie niższa – na tyle, że niemal od razu po porównaniu wróciłem do łączności bezprzewodowej. Nie wiem, czy wynika to z niskiej jakości wbudowanej w płytę główną karty graficznej – niewykluczone, że z lepszym kablem i złączem z lepszą mocą wyjściową dźwięk będzie brzmiał lepiej. W moim scenariuszu brzmi jednak mniej klarownie, a za warstwą szumu chowa się dużo smaczków utworów i odgłosów gier, które pojawiają się przy korzystaniu ze standardu 2,4 GHz. Ten zadziała też z Androidem (jeśli uda wam się podłączyć do urządzenia pełny port USB) oraz z komputerami Apple, ale bez aplikacji INZONE Hub.
Pod żadnym pozorem nie włączajcie dźwięku przestrzennego podczas słuchania muzyki, chyba że chcecie wrażeń, jakbyście odtwarzali muzykę w pokoju obok. Jakość leci na łeb na szyję. Lepiej zaufać bazowym doświadczeniom z Sony INZONE H5, bo dostarczają szeroką scenę dźwiękową. Przykładowo, słuchając N95 Kendricka Lamara usłyszałem efekt pogłosu, który rzadko kiedy jest wyczuwalny w znakomitej większości słuchawek.
Słuchawki są zdolne do wyciągania i utrzymywania nieprzesterowanego dźwięku, co dobrze słychać chociażby w intrze Bohemian Rhapsody, gdzie Freedie Mercury wyciąga bardzo wysokie tony. Wokale brzmią czysto i ze słuchawek da się wyciągnąć sporo, jedynie gitarowe riffy pokazują, że reprodukcja nie jest w 100% idealna i przydałoby się jeszcze trochę przestrzeni u góry. To jednak zupełnie akceptowalne w słuchawkach w tej cenie, zwłaszcza, że nie są sprzętem stricte do muzyki. Mogłoby być też nieco głośniej, bo choć dla mnie jest już bardzo dobrze, tak większość modeli opartych o Bluetooth potrafi grać donośniej od INZONE H5.
Właśnie, jak INZONE H5 sprawdzają się w grach? Bardzo dobrze. Może nie są to słuchawki, które pozwolą nam usłyszeć każdy, nawet najmniejszy krok, ale nie grają źle. Efekt przestrzenny działa tu w miarę precyzyjnie, choć sporo zależy też od samej gry. Czasem nie warto włączać ustawienia przestrzenności, bo nie ma z niego żadnej korzyści. Doceniam przełącznik gry i czatu, bo ten staje się całkiem przydatny, nawet jeżeli klarowność dźwięku jest na wysokim poziomie, więc z reguły po prostu słyszymy czat. Jeśli istnieje jakieś opóźnienie przez 2,4 GHz, to nie jest ono odczuwalne na co dzień. To dobrze brzmiące słuchawki, ale w sumie nikt nie spodziewał się niczego innego.
A jak wypada mikrofon? Redukcja hałasu działa dobrze, gdy chodzi o usuwanie odgłosów klawiatury czy innych transjentów, ale niekoniecznie, gdy ma nie zbierać chociażby oddechów czy pociągnięć nosem. Ponadto, jak możecie usłyszeć, zarejestrowany dźwięk (przy łączności 2,4 GHz) nie należy do najgłośniejszych. Na potrzeby nagrania ustawiłem najczulszy stopień działania mikrofonu w INZONE Hub. To akceptowalna jakość, ale nic więcej.
Dwa dni na spokojnie
W słuchawkach bezprzewodowych dla graczy bateria z pewnością musi wystarczyć na długie sesje rozgrywki, także z wykorzystaniem mikrofonu. Sony postawiło na lekkość swojego zestawu, więc trudno spodziewać się ponadprzeciętnych czasów pracy na jednym ładowaniu, ale jest wystarczająco. Deklarowane 28 godzin przełożyły się u mnie na dwa dni z niewielkim okładem. W tym czasie głównie słuchałem muzyki i oglądałem filmy, ale nie zabrakło czasu na rozgrywkę oraz korzystanie z mikrofonu przez około godzinę. To zdecydowanie inny biegun niż HyperX Cloud Alpha Wireless z akumulatorami dającymi 300 godzin rozgrywki, więc regularne ładowanie wejdzie wam w nawyk. Bez rozgrywki i z okazjonalnym korzystaniem z komputera bez problemu słuchawki dały mi 5 dni użytkowania.
Sony INZONE H5 wspierają szybkie ładowanie. W oficjalnej komunikacji mówi się o trzech godzinach grania po 10 minutach. Jest to całkiem możliwe. Jednocześnie nie sądzę, by zachodziła taka potrzeba, skoro słuchawkom potrzeba mniej niż dwóch godzin, by uzupełnić energię. Co więcej, ze słuchawek możemy korzystać podczas ładowania, a sprzęt nie nagrzewa się odczuwalnie dla naszego ucha w tym czasie.
Sony INZONE H5 złe nie są, ale czy to komplement?
Zasadniczo nie ma tu rzeczy, które byłyby w znacznym stopniu nieudane. Sony INZONE H5 nie spadają poniżej pewnego poziomu. Tylko czy po słuchawkach tego producenta nie mogliśmy spodziewać się nieco więcej? Ani nie znajdziemy tu mistrzowskiej baterii, ani bardzo wysokiej jakości wykonania, a długowieczność urządzenia skrócono przez brak możliwości wymiany padów czy gąbki na pałąku. Być może lepsze wrażenia zarezerwowano dla posiadaczy PlayStation 5, ale nie sądzę, by diametralnie odmieniło to oblicze urządzenia.
Jednym z największych problemów Sony INZONE H5 jest… ich cena. W wielu miejscach za cenę H5 dostaniemy model H7, który przy porównywalnej funkcjonalności oferuje także łączność Bluetooth (choć bez złącza jack 3,5 mm) i dłuższy czas pracy na jednym ładowaniu. Czuję, że kupując słuchawki za 700 złotych, powinienem dostać więcej, zwłaszcza, gdy sprzęt nie posiada Bluetooth i można by skupić siły na uczynieniu doświadczenia z grami wyjątkowym. A to… po prostu jest. Tak jak aplikacja, mikrofon i reszta zestawu.
Czy Sony INZONE H5 warto kupić? Tak, jeśli nie obchodzą was dodatkowe funkcje i dorwiecie te słuchawki w znacznie niższej cenie. To także dobry wybór, gdy zależy wam na lekkości. Poza tym łatwo znaleźć coś bardziej wyrazistego, pracującego dłużej i mającego więcej funkcjonalności. Sony poszło w stealth odrobinę za mocno i mogło się pokusić chociażby o większe akumulatory czy lepsze wykonanie, a przynajmniej postarać się, by uzasadnić w jakiś sposób wydane pieniądze. Być może z czasem aplikacja INZONE Hub będzie bogatsza niż obecnie? Za dużo w tym wszystkim “mam nadzieję” i “być może”, by polecić INZONE H5 w obliczu mocnej konkurencji.