T-90M ulepszony. Rosja dba o swoje czołgi z korzeniami sięgającymi ubiegłego wieku
Czołgi T-90 zapowiadano i prezentowano z dumą, a każde ich ulepszenie uznawano za wielki przeskok jakościowy. Tyle tylko, że korzenie T-90 sięgają aż osławionego dziś czołgu T-72, co oznacza, że nie są to aż tak nowoczesne czołgi już od samych podstaw. T-90 zrobiono z T-72BU, bazującego ciągle na wieży T-72, zapewniając mu dodatkowo reaktywny pancerz nowej generacji (Kontakt-5) i spawaną wieżę z prototypu Obiekt 186 przez przymus porzucenia tych odlewanych. Na służbie armii rosyjskiej ten czołg znalazł się szybko, bo już w 1993 roku, a jego produkcja na małą skalę ruszyła rok później.
Czytaj też: Rosja ma nowe pojazdy wojskowe z silnikami Łady. Nie chcielibyście w nich być w samym ogniu walki
Jeśli z kolei idzie o ulepszone wersje T-90M, to te warianty zaczęły wchodzić na służbę od wiosny 2020 roku, jako znacznie potężniejsze T-90. Chociaż poprawiono w nich praktycznie wszystko względem oryginału, to ich największa wada (obecność amunicji bezpośrednio pod wieżą), nadal je dręczy i sprawia, że załoga w T-90M może mieć wrażenie, że znajduje się obok wielkiej bomby. Więcej na ten temat możecie przeczytać z artykułu dedykowanego T-90, bo dziś skupimy się na kolejnej iteracji T-90M. Ta objęła kilka nowych ulepszeń, które zostały zainspirowane trwającym konfliktem.
Czytaj też: Rosja sprzedała swoją tajną broń. Uważa się ją za najlepszą na świecie
W efekcie nowe czołgi T-90M mają zwiększone możliwości bojowe, co sprowadza się głównie do dodatkowej ochrony nad gąsienicami czołgu oraz przednich, górnych i tylnych sekcji kadłuba. Innymi słowy, teraz zniszczenie T-90M ma być trudniejsze, ale na pewno nie dla najbardziej zaawansowanych pocisków przeciwpancernych, które mogą uderzać w cel z górnej półsfery, weryfikując poziom ochrony samej wieży, co kończy się zwykle jej przebiciem i doprowadzeniem do eksplozji pokładowej amunicji.