Dla osób, które nie miały do czynienia z pierwszą generacją, krótkie wprowadzenie do tematu. Jeśli specjalnie nie znacie się na działce projektorów, propozycja Samsunga może wam się szczególnie spodobać z jednego prostego względu – jest banalnie prosta w obsłudze. Tradycyjne projektory, oczywiście zależnie od rodzaju, zazwyczaj wymagają nieco więcej miejsca do postawienia, a ono nie może być też do końca przypadkowe. Sama konfiguracja i ustawienie obrazu, żeby nie urągał godności to też proces wymagający cierpliwości i technicznej żyłki. Tymczasem tutaj grzebania w ustawieniach będzie tyle, co kot napłakał, bo Samsung The Freestyle Gen. 2 praktycznie wszystko zrobi sam. W dodatku bardziej przypomina poręczną puszkę zupy lub konserwy turystycznej, którą łatwo zabierzemy ze sobą w teren.
Samsung The Freestyle Gen. 2 – co się zmieniło od pierwszej generacji?
Biorąc do ręki obie generacje mobilnego projektora od Samsunga trudno będzie gołym okiem znaleźć wyraźne różnice między nimi. Pod względem gabarytów jest wręcz dokładnie tak samo. To może w konstrukcji coś poprawiono? Szukam, szukam i nic. Liczba portów albo sposób połączenia ze źródłem sygnału? W obu dokładnie tak samo. Jak się już pewnie sami domyślacie, druga generacja względem pierwszej została dopracowana pod kątem komponentów zastosowanych w środku. Przede wszystkim żywotność lampy LED z dotychczasowych 20 tys. godzin została wydłużona i obecnie jest deklarowana na 30 tys. Kolejną niespodziankę znajdziemy na pilocie zdalnego sterowania. To tzw. SolarCell, który w drugiej generacji nie wymaga tradycyjnych baterii – jest obecnie zasilany niewielkim panelem słonecznym (na szczęście do uzupełniania energii akceptuje też sztuczne źródło światła, np. lampkę na biurku).
Wraz z drugą generacją użytkownicy zyskali też cenne opcjonalne akcesorium w postaci mobilnej baterii, dającej mniej więcej 2,5 godziny pracy. Dobra wiadomość jest taka, że do końca tego roku kupując Samsung The Freestyle Gen. 2 bezpłatnie otrzymamy ją w komplecie. Powerbank jest tak zaprojektowany, że można go wygodnie spiąć z projektorem, a gwint fotograficzny pod spodem pozwala zamontować całość na statywie. Znakomita sprawa, szczególnie w terenie, gdzie nie zawsze znajdzie się kawałek jakiegoś stołu do postawienia sprzętu. Reszta zmian i nowości kryje się w sferze oprogramowania – podobnie jak w pierwszej generacji, projektor pracuje pod kontrolą systemu operacyjnego Tizen, który obecnie nieco żwawiej reaguje na polecenia użytkownika. A czego w zasadzie od początku brakowało użytkownikom pierwszej generacji? Wygląda na to, że chodziło o możliwość wykorzystania sprzętu do gier wideo i tu na scenę wchodzi dobrze znane rozwiązanie o nazwie Samsung Gaming Hub.
Samsung The Freestyle Gen. 2 to teraz również propozycja dla graczy
Za sprawą funkcji obecnej w licznych modelach telewizorów koreańskiego producenta, posiadacze projektora The Freestyle Gen. 2 mogą używać popularnych platform do streamingu gier z chmury, takich jak GeForce Now lub Xbox Cloud Gaming. Biorąc pod uwagę przenośny charakter urządzenia, wyeliminowanie konieczności dźwigania ze sobą laptopa lub konsoli do gier to naprawdę strzał w dziesiątkę. Z drugiej strony mimo mobilnej konstrukcji możemy nadal liczyć na solidne 60 klatek na sekundę w trybie Full HD (1080p) ze wsparciem dla standardu HDR10+, nie wspominając już o graniu na naprawdę dużym ekranie (zależnie od dystansu do nawet 100″ – z odległości mniej więcej 2,7 metra).
Czytaj też: Test Samsung The Freestyle – telewizor, projektor, a może urządzenie zupełnie nowej kategorii?
Oczywiście taka rozrywka jest dopasowana pod używanie kontrolerów, a nie klawiatury i myszki. Ten projektor absolutnie nie śmie też konkurować z tradycyjnymi monitorami lub telewizorami. Zdecydowanie lepiej będzie się sprawdzać w ciemniejszych pomieszczeniach lub po zmroku ze względu na fakt, że natężenie światła emitowanego przez Samsung The Freestyle Gen. 2 wynosi raptem 550 lumenów. Za dnia też oczywiście coś tam widać, ale nie jest to jednak poziom na dłuższą metę satysfakcjonujący. Dla urządzenia tego formatu to jednak żadna ujma – po prostu coś za coś. Sprzęt nadrabia sobie w innej materii: można zestawić ze sobą dwa egzemplarze tego samego modelu i uzyskać namiastkę kinowego formatu o jeszcze większej przekątnej (do 160″). Taka operacja nie jest mocno skomplikowana, a w ustawieniu obu projektorów względem siebie pomaga aplikacja SmartThings dostępna dla Androida oraz iOS.
Zdumiewająco dobrze radzi sobie też umieszczony na spodzie projektora głośnik o mocy raptem 5W i nawet przy postawieniu urządzenia nieco dalej, dźwięk dochodzący z niego jest dobrze słyszalny i nie brakuje mu też basowego podbicia. Na upartego The Freestyle Gen. 2 przyjmie źródło sygnału metodą kablową, ale musicie się sami zaopatrzyć w kabel z końcówką micro HDMI. Wbudowany port USB-C służy wyłącznie do zasilania projektora, bezpośrednio z zasilacza lub baterii/powerbanku.
Samsung The Freestyle Gen. 2 zrobi wszystko za ciebie, ale taki komfort kosztuje
Wstępna konfiguracja projektora jest banalnie prosta, za to proces automatycznego prostowania i ostrzenia odbywa się już praktycznie bez udziału użytkownika. The Freestyle Gen. 2 oczywiście daje nam możliwość pogrzebania w ustawieniach, ale w większości przypadków nie ma nawet takiej potrzeby, a zmiana położenia urządzenia powoduje niemal natychmiastową korektę i ponowną kontrolę ostrości. Można powiedzieć, że to marzenie ludzi, którym się po prostu nie chce bawić z elektroniką – podłącz to gdziekolwiek i niech to po prostu działa. Tak się właśnie dzieje, ale nieuchronnie dochodzimy do ceny, która do niskich nie należy, bo chodzi o okolice 3000 zł.
Jeśli jednak weźmie się pod uwagę obecną promocję (baterię do zestawu) i możliwość dość wszechstronnego wykorzystania projektora (w ekosystemie aplikacji dla systemu Tizen nie brakuje praktycznie niczego szczególnego), taki wydatek nie jest pozbawiony sensu. Oglądanie treści z niezliczonych serwisów VOD + granie w chmurze + współpraca ze smartfonami z Androidem oraz iOS + mobilność + łatwość konfiguracji = The Freestyle Gen. 2. Daje nam naprawdę dużo, ale nie jest też pozbawiony kilku wad. Trudno będzie konkurować mu z pełnowymiarowymi projektorami pod względem jasności czy poziomu szczegółowości obrazu. Zabrakło mi też w nim możliwości łatwego podpięcia typowego nośnika USB, co miałoby sens w miejscach bez dostępu do Internetu. Jeśli postawicie go niedaleko siebie musicie przywyknąć do szumu wbudowanego wentylatora.
Mam wrażenie, że zainteresowanie tego typu produktami będzie jeszcze rosnąć – wskazuje na to chociażby żywe zainteresowanie pierwszą generacją, którą kolejne wcielenie, czyli The Freestyle Gen. 2, konstrukcyjnie dopieszcza. Rynek mobilnych projektorów już teraz ma do zaproponowania co najmniej kilka produktów, ale wraz ze zmianą przyzwyczajeń konsumentów na tym się zapewne nie skończy. Osobiście trudno mi będzie rozstać się z tym sprzętem. Ponieważ nie mam TV w sypialni (i raczej się na to nie zapowiada) z nieukrywaną przyjemnością przez czas testów używałem tam z powodzeniem The Freestyle Gen. 2 do grania, oglądania filmów i konsumowania treści online. Wyobrażam sobie zabierać taki sprzęt na urlopowe wojaże (zarówno pod dach, jak i pod namiot). Gdybym miał jednak pierwszą wersję tego projektora i nie zależałoby mi na graniu w chmurze, pewnie bym się na drugą odsłonę nie zdecydował. Co innego, jeśli nie macie jeszcze mobilnego projektora w domu. To obecnie jedna z najbardziej wszechstronnych propozycji na rynku w tej kategorii.