Dreame Z10 Station to bardzo elegancki sprzęt. Tylko jeden element ktoś tu skopał
Dreame Z10 Station to całkiem spory kawałek sprzętu, za co odpowiada stacja dokująca. Jest dosyć wysoka, ale wygląda szalenie elegancko. Obudowa jest bardzo dobrze wykonana, choć tak, jest to plastik. To jednocześnie stacja ładująca, opróżniająca oraz stojak dla odkurzacza. W jej wnętrzu znajduje się miejsce na worek, a w górnej części mamy przycisk odpowiadający za opróżnianie odkurzacza.
Sam odkurzacz to konstrukcja, którą znamy z innych modeli Dreame, ale z lekkimi zmianami. Inny jest przede wszystkim ekran, który wyświetla ładne animacje w zależności od wybranej mocy pracy.
Do dyspozycji mamy pięć końcówek i przy projektowaniu zestawu ktoś chyba miał problem z liczeniem do… pięciu. Jedną końcówkę mamy podpiętą do odkurzacza i razem z nim znajduje się w stacji dokującej. Trzy kolejne umieszczamy w dedykowanym, wygodnym stojaku. A ostatnią możesz sobie… włożyć do szafy. Dlaczego tak? Pojęcia zielonego nie mam.
Zobaczmy teraz, co potrafi każda z końcówek oraz kiedy najlepiej się sprawdzi.
Czytaj też: Test Cecotec Conga Rockstar 1700 X-Treme Ergowet – odkurzacz akrobata
Co potrafi Dreame Z10 Station?
Każdą z dostępnych końcówek możemy podpiąć bezpośrednio do odkurzacza lub do rury przedłużającej. Dreame Z10 Station ma dwie główne końcówki. Jedną gumową z dłuższym włosiem, którą zdecydowanie rekomenduję do dywanów. Skutecznie wyciąga z nich zabrudzenia, ale nieco gorzej sprawdza się przy zbieraniu jakiś drobnych elementów z twardych powierzchni. Bardziej je rozrzuca, niż zbiera. Ta końcówka jest dodatkowo wyposażona w dwie diody LED na przodzie konstrukcji. To przydatny gadżet, który potrafi uzmysłowić nam, że ta czysta podłoga wcale taka czysta nie jest.
Za to do twardych powierzchni i sprzątania rozsypanych małych elementów idealnie nadaje się druga szczotka walcowa. Świetnie zbiera rozsypane zabrudzenia i mam wrażenie, że może być nieco bardziej przyjazna dla powierzchni twardych podłóg, ale nie mam na to żadnych dowodów.
Dalej mamy dwie końcówki do kurzu. Jedną szczelinową z cienką końcówką i długą znacznie większą i szerszą. To dobry zabieg, bo znacznie łatwiej jest odkurzyć np. powierzchnię szafek czy półek, kiedy mamy do dyspozycji większą szczotkę. A do trudniej dostępnych miejsc możemy użyć końcówki szczelinowej.
Ostatni element zestawu to taka mini turbo-szczotka. Jeśli macie długowłosego zwierzaka to właśnie ten element będzie Waszym najlepszym przyjacielem. Kanapy, fotele, w moim przypadku nawet osłona oczyszczacza powietrza – z tego wszystkiego sierść dosłownie znika w bardzo krótkim czasie.
Czytaj też: Test Dreame L20 Ultra – odkurzanie w trybie ostatecznym
Słow kilka o skuteczności sprzątania Dreame Z10 Station
Co tu dużo mówić – Dreame Z10 Station sprząta bardzo dobrze. Mamy tu moc ssania na poziomie 20 000 Pa i odkurzacz bardzo dobrze radzi sobie z wyciąganiem nawet mocno wbitych w dywany zabrudzeń. Dużą zaletą jest blokowanie przycisku włącznika. Odkurzacz może działać po jednorazowym wciśnięciu przycisku lub tylko kiedy go trzymamy. Ustawiamy to wedle uznania jednym guzikiem i to ustawienie jest zapamiętywane, póki go nie zmienimy. Mała rzecz, a spore ułatwienie.
Jednym guzikiem zmieniamy też tryb pracy i do dyspozycji mamy trzy poziomy mocy. Przy najsłabszym czas pracy przekracza godzinę, natomiast sam używałem głównie środkowego poziomu i tutaj czas pracy to ok 35-40 minut. W sam raz do odkurzenia średniej wielkości mieszkania. Tryby najmocniejszego używałem głównie do odkurzania dywanu przy drzwiach wejściowych i zdecydowanie radził sobie z zimowym piaskiem. Tylko tutaj czas pracy spada do ok 10-15 minut. Wraz ze zmianą poziomu mocy zmienia się też poziom hałasu. Dreame Z10 Station nie jest bezgłośny i na środkowym poziomie mocy raczej unikałbym odkurzania w bloku w nocy. Nie jest to jednak huk klasycznych, starszych odkurzaczy. Producent deklaruje hałas na poziomie 80 dB, ale obstawiam, że mówimy tutaj o pracy z maksymalną mocą.
Stacja dokująca opróżniająca pojemnik na zabrudzenia to świetne rozwiązania. Wkładamy odkurzacz, wciskamy guzik, następuje zwolnienie blokady… i wszystko jest bardzo solidnie zasysane. Nie trzeba się już grzebać w kurzu, bo zaplątał się tam jakiś włos czy sierść i zabrudzenia nie chcą wypaść z pojemnika. No i w końcu, nie po to mamy w odkurzaczu filtry zbierające wszelkie niewidoczne drobnoustroje (dostęp do filtrów jest łatwy i można je wyjąć i umyć, co raz na jakiś czas warto zrobić), żeby później w nich nurkować przy każdym opróżnianiu pojemnika. Tylko raz miałem problem z opróżnieniem odkurzacza. Przypadkiem wciągnąłem do środka małą końcówkę gałązki sztucznej choinki (co ciekawe, odkurzacz się nie zapchał!), ale uparcie blokowała brud zebrany w pojemniku. Dopiero trzecie zassanie stacji ją wyciągnęło, ale mimo wszystko, plus za to, że się udało bez ręcznej pomocy. Worek na zabrudzenia ma pojemność 2,5l i producent rekomenduje wymienianie go co 90 dni.
W pionowych odkurzaczach zawsze zwracam uwagę na to, czy będą proste w użyciu przez osoby starsze, czy dzieci. Pierwsze ułatwienie to wspomniana opcja blokowania przycisku zasilania, którego nie trzeba trzymać wciśniętego w trakcie sprzątania. Sama konstrukcja nie jest ciężka, a zawiasy szczotek głównych poruszają się tak łatwo, że manewrowanie jest banalnie proste. Dodatkowo odkurzacz nie jest ciężki, a szczotki obracają się na tyle szybko, że delikatnie ciągną całość do przodu, więc sprzątania jest bardzo proste, nawet jeśli nie macie za dużo siły.
Czytaj też: Black Friday 2023 – z tym sprzętem Dreame będziesz jeść z podłogi
Takie odkurzacz to bym sobie kupił. Ile kosztuje Dreame Z10 Station?
Dreane Z10 Station bardzo przypadł mi do gustu i zdecydowanie chętnie używałbym go na co dzień. Ładny, dobrze wykonany, skuteczny, uniwersalny, a stacja dokująca to bardzo duże ułatwienie. Nie trzeba jej przytwierdzać na stałe do ściany, a przy tym eliminuje problem opróżniania pojemnika z zabrudzeniami.
Wady? Kompletnie nie ogarniam, dlaczego przy czterech końcówkach (piąta na odkurzaczu) producent przewidział stojak tylko na trzy. Ideałem byłoby też dodanie diod również do szczotki walcowej, bo podświetlenie mamy tylko w szczotce z dłuższym włosiem. Poza tym nie ma tu absolutnie do czego się przyczepić.
Cena? Jak za dobrze wyceniony odkurzacz pionowy plus stacja, co daje nam… 2 249 zł. Za tyle znajdziecie go w sklepie producenta. Ceny w sieci mogą się od siebie różnić. Premiera takiego sprzętu w grudniu to dobry ruch ze strony Dreame, bo coś czuję, że może trafić pod wiele tegorocznych choinek.