Bony są, pieniędzy nie ma
I tu pojawił się właśnie problem. Firma, w której nauczyciel bon zrealizował, musi bowiem przesłać stosowny wniosek o rozliczenie go do Ministerstwa Cyfryzacji, a płatność zań ma być dokonana w ciągu 30 dni od jego zaakceptowania. Problemy, jak podaje serwis ITHardware.pl, pojawiły się już na etapie zgłaszania wniosków, system bowiem był obarczony licznymi błędami, które występowały od początku programu w październiku aż do połowy listopada i które wymusiły uzupełnianie wniosków dodatkowymi informacjami. Miesięczny system raportowania spowodował przy tym, że transakcje z listopada można było zgłosić dopiero 1 grudnia.
Art. 23. 1. Minister właściwy do spraw informatyzacji realizuje płatność za bon na rzecz przedsiębiorcy w terminie
30 dni od dnia przesłania wniosku rozliczeniowego przez przedsiębiorcę i jego zaakceptowania, na rachunek, o którym mowa w art. 16 ust. 2 pkt 4, wskazany przez przedsiębiorcę.USTAWA z dnia 7 lipca 2023 r. o wsparciu rozwoju kompetencji cyfrowych uczniów i nauczycieli)
Kolejnym problemem jest sposób rozliczania wniosków, ustawa bowiem nie precyzuje nie tylko kryteriów akceptowania bądź nieakceptowania wniosków o rozliczenie, a nawet – o zgrozo – terminu decyzji na temat akceptacji. Jest tylko zapis o wypłacie w ciągu 30 dni od akceptacji. Obecne przepisy zaś wymuszają od takiej nierozliczonej transakcji normalne odprowadzenie VAT i podatku dochodowego, de facto zatem firmy dokładają w tej chwili się do interesu.
Brak ustawowego uregulowania terminu akceptacji oznacza, że przedsiębiorcy mogą czekać w zasadzie dowolnie długo na należne im pieniądze, a zarazem mają obowiązek normalnego rozliczenia się z dostawcami. Ile firm może sobie pozwolić na takie opóźnienie?
Nowy rząd dostaje w spadku kukułcze jajo po starym
Dwumiesięczny cyrk ze starym-nowym rządem i kurczowo trzymającym się stołka premierem Morawieckim, który na odchodnym pozostawił po sobie brak 3 mln zł na wypłaty dla personelu Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (bo to już nie jego problem), pozwala na przypuszczenia, że prawidłowe rozwiązanie problemów z rozliczeniami nie było priorytetem odchodzącej ekipy – a niech się nowi martwią pozostawionym bałaganem.
Zupełnie by mnie też nie zdziwiło, gdyby okazało się, że te opóźnienia są celowe, by przerzucić koszty na następny rok budżetowy i przy okazji sprowadzić burzę na nowego ministra. Nie mam bowiem żadnych złudzeń co do dobrej woli ekipy, która rządziła do 12 grudnia i która była na koniec rządów w dużej mierze zajęta pilnym zabezpieczeniem własnych interesów. Parafrazując, jeśli jakieś przedsiębiorstwo od tego upadnie, to jest to poświęcenie, na które byli gotowi. Pozostaje mieć nadzieję, że ekipa ministra Gawkowskiego stanie na wysokości zadania, naprawi i udrożni system, zapobiegając naprawdę poważnym problemom branży…