Seria SumoBox od Sharp
Sharp ma już w swojej rodzinie SumoBox trzy produkty, ale tylko dwa z nich to głośniki, bo tym trzecim jest wymienny 74-Wh akumulator litowo-jonowy przeznaczony zarówno do głośnika CP-LS200, jak i CP-LS100. Jest to stosunkowo prosta konstrukcja w formie 830-gramowego prostopadłościanu, którego wsuwamy do głośnika, a jego “zabezpieczenie” stosowną zastawką realizuje się automatycznie. Tak jak po stronie wewnętrznej akumulator doczekał się łącza zasilającego głośnik, jak i złącza ładowania prądem przemiennym (wymaga stosownej ładowarki), tak z zewnątrz nie można go już niczym podładować, ale spokojnie – wystarczy wpiąć głośnik do zasilania, a akumulator naładuje się wtedy automatycznie.
Czytaj też: Test Samsung HW-Q930C – po co iść do kina, skoro kinowy dźwięk mam na kanapie?
Obok czterech diod informujących o poziomie naładowania po wciśnięciu przycisku, znalazł się wprawdzie port USB-A, ale tylko w formie wyjścia energii, co czyni z tego akumulatora nietypowego powerbanka o napięciu 5V. Aby umożliwić sobie ładowanie akumulatora poza głośnikiem (proces ładowania zachodzi po połączeniu głośnika do sieci energetycznej za pośrednictwem przewodu zasilającego), musicie kupić stosowną ładowarkę.
Jeśli zresztą już przy wyposażeniu jesteśmy, w wielkim ekologicznym pudle, w którym dociera do nas SumoBox Pro CP-LS200 znajdziemy nie tylko wspomniany przewód i akumulator, ale też silikonowe zabezpieczenia narożników, dwustronny śrubokręt sześciokątny oraz dokumentację (również w języku polskim). Proces montażu zabezpieczeń jest prosty, ale nieco czasochłonny, jako że musicie wykręcić i następnie ponownie wkręcić aż 16 śrubek. W ogólnym rozrachunku warto to zrobić, aby zabezpieczyć narożniki tej wielkiej bestii-głośnika przy częstym transporcie, ale nie jest to wymagane.
Trzeba mieć też na uwadze, że takie silikonowe grube podkładki (każda ma swoje konkretne miejsce ze względu na wyprofilowanie) słyszalnie zmiękczają tony niskie i to zwłaszcza po postawieniu głośnika na boku. Zna to zapewne każdy, kto kiedyś omyłkowo skusił się na podkładki pod kolumny głośnikowe i dopiero po usłyszeniu po raz pierwszy brzmienia pozbawionego dawnego “basowego kopa” zrozumiał, że był to wielki błąd. Z drugiej jednak strony, jeśli macie zamiar montować SumoBox Pro CP-LS200 na statywie 35 mm (do kupienia osobno), to montaż tych osłonek jest wręcz wskazany.
Test SumoBox Pro CP-LS200
To nie pierwszy raz, kiedy głośnik z serii SumoBox trafił do naszej redakcji, więc odsyłam was do wcześniejszego testu mniej zaawansowanego modelu CP-LS100. Względem CP-LS200 jest on nie tylko mniejszy, ale też tańszy i mniej rozbudowany, ale z drugiej strony ma do zaoferowania praktycznie to samo, jeśli idzie o kanały wejściowe oraz technologię. Jako że mój redakcyjny kolega sprawdził, jak ten sprzęt radzi sobie w bardziej profesjonalnym otoczeniu i rozpisał się na temat kanałów wejściowych i technologii SAM firmy Devialet, odeślę was właśnie do tego tekstu. Tam poznacie bliźniaczy z CP-LS200 panel sterowania, który znajduje się na tyle i to, jak tego typu głośnik sprawdza się w momencie, kiedy wpadnie w ręce muzyków.
Czytaj też: Test Dreame Z10 Station – to co najlepsze z obu światów w jednym odkurzaczu
Sam skupiłem się na bardziej domowym wykorzystaniu SumoBox Pro CP-LS200 i co tu dużo mówić – jestem zachwycony, ale od razu zaznaczam, że nie jest to głośnik odpowiedni do mieszkań. Chyba że chcecie zostać znienawidzeni przez sąsiadów albo odwiedzeni przez policję, bo mówimy tutaj o głośniku, który jest w stanie świetnie nagłośnić w pojedynkę imprezę w plenerze lub tym bardziej na zamkniętej sali. Im bardziej wymagający będziecie, tym bardziej będziecie mogli zaszaleć, bo kupno dwóch SumoBox Pro CP-LS200 pozwoli wam ustanowić bezprzewodowe połączenie i zestaw stereo, a jeśli będziecie potrzebowali jeszcze bardziej rozległych instalacji, to przewodowe połączenie pozwoli wam połączyć kilka głośników jednocześnie.
Uznajmy jednak, że potrzebujecie po prostu jednego głośnika z wyższej półki do tego, aby albo nagłośnić większy salon, albo zabawić się w ulicznego artystę czy DJ-a na imprezie w plenerze, gdzie nawet lekki deszcz nie zepsuje zabawy z racji odporności na zachlapania (IPX4). Wtedy pojedynczy głośnik tego typu od Sharpa będzie wręcz idealny. Z jednej strony otrzymacie możliwość bezprzewodowej pracy przez nawet 8 godzin na połowicznym poziomie głośności, a z drugiej możliwość podpięcia do głośnika dwóch instrumentów lub jednego instrumentu i mikrofonu.
Ostrzegam jednak, że CP-LS200 to nie mały głośnik, więc jakiekolwiek podróże poza miejsce zamieszkania będą większym wyzwaniem. Podnieść wprawdzie możecie go z łatwością, bo ta drewniana skrzynka o wymiarach 455 x 690 x 350 mm z elektroniką w środku i metalową siatką na przodzie waży nie aż tak straszne 14,1 kg, ale samodzielne przemieszczanie tego w pojedynkę na więcej, niż kilkadziesiąt metrów, to już większe wyzwanie, w którym nieco pomagają uchwyty (po jednym na górze, prawym i lewym boku). Innymi więc słowy, jeśli zależy wam szczególnie na mobilności i wytrzymałości, to koniecznie zainteresujcie się modelem mniejszym, czyli wspomnianym CP-LS100.
W przeciwnym wypadku wyjdziecie zdecydowanie lepiej (a wasz portfel nieco bardziej schudnie) na CP-LS200, który to ma do dyspozycji po dwa 10-calowe głośniki niskotonowe i dwa 3-calowe głośniki wysokotonowe, przekładające się na moc w watach rzędu 200 RMS. Wprawdzie tańszy model jest tylko nieco gorszy ze swoimi kolejno 8- i 2-calowymi głośnikami tego samego typu, ale z drugiej strony jego maksymalna głośność jest tylko 3 dB niższa (108 vs 105 dB). Jednak gdzieś ta różnica rzędu 100 watów RMS (200 vs 100) siedzi, a odpowiedź na to jest prosta – bezpośrednio w samym brzmieniu.
Kiedy już połączycie się z głośnikiem poprzez Bluetooth lub tradycyjnego AUX’a, będziecie mogli poczuć, ile tak naprawdę znaczy 200-watowe RMS i 105-dB poziom głośności. Mam jednak nadzieję, że wam nie zdarzy się przypadkowo odtworzyć cokolwiek z tego głośnika na maksymalnym poziomie, kiedy akurat będziecie blisko, bo odczują to nie tylko wasze uszy, ale też skóra. Właśnie tak – tak mocny jest to głośnik.
Sam poziom RMS wpływa na jakość dźwięku, określając to, ile dokładnie mocy może obsłużyć głośnik. Im jest jej więcej, tym głośnik może generować wyraźniejszy i dokładniejszy dźwięk bez przesterowania lub przegrzania. W praktyce większość czasu z CP-LS200 spędziłem przy poziomie głośności rzędu 10-20%, ale przyznam, że kiedy ustawiłem go na jednym końcu około 8-metrowego pokoju i włączyłem ulubioną playlistę, to gdzieś tam z tyłu głowy od razu poczułem “koncertowy feeling”. Zwłaszcza po przełączeniu trybu z tego do użytku w pomieszczeniach na ten do użytku na zewnątrz – wtedy dodatkowa przestrzenność zaczęła sprawiać wrażenie, jakby dźwięk wydobywał się nie z jednego, a dwóch głośników. Oczywiście jak na moje “amatorskie ucho”, które upodobało sobie oferowane przez CP-LS200 ewidentnie rozrywkowe, ale nieprzesadnie basowe brzmienie. Mogę nawet bez wątpliwości stwierdzić, że firma Sharp celowała tym głośnikiem w coś więcej, niż jedynie puste “łubu dubu” przepełnione basem.
Test głośnika Sharp SumoBox Pro CP-LS200 – podsumowanie
Sprzęt wyjątkowy, ale nie dla każdego. Tak w skrócie mogę opisać SumoBox Pro CP-LS200, którego kupicie za 2499 złotych (aktualnie trwa promocja, która zapewni wam dodatkowy akumulator za 1 zł), a więc mowa tutaj o kwocie, której nie da się uzasadnić w przypadku jedynie domowego użytku. W takiej cenie kupicie już znacznie lepiej przystosowane do domu zaawansowane soundbary czy głośniki pod telewizor lub monitor, więc po prostu nie ma sensu wydawać ekstra za funkcje, których nie użyjecie.
Może pisząc te słowa, sprawiam wrażenie szaleńca, zakładając, że “typowy Kowalski” zainteresuje się takim głośnikiem, ale wolę postawić sprawę jasno – jeśli masz zamiar korzystać z tego modelu wyłącznie po Bluetooth lub przewodowo (AUX), to lepiej po prostu sobie to daruj. Inaczej sprawa ma się w momencie, kiedy akurat planujesz wykorzystać przynajmniej część funkcji tego głośnika czy kompletujesz właśnie sprzęt do organizowania imprez po stronie audio.
Czytaj też: Test Asus GeForce RTX 4090 ROG Matrix Platinum
Zwłaszcza kiedy jesteś wykonawcom i wiesz, że SumoBox Pro CP-LS200 zacznie wydobywać się albo twój głos, albo pokaz instrumentalnych możliwości. Wtedy tą propozycją Sharpa po prostu warto się zainteresować. Jedyna wada? Połączenie Bluetooth, które w moim przypadku (po połączeniu z laptopem, smartfonem i komputerem) okazjonalnie łapało zakłócenia przy około 8-metrowej odległości. Dodatkowo dźwięk był okazjonalnie urywany w tym trybie przy niskim poziomie głośności.