Właśnie w tym kraju, w mieście New Bedford, uruchomiono niedawno innowacyjny prototyp pływającej morskiej turbiny wiatrowej. Zamiast samotnej, zakotwiczonej w dnie “nogi” projektanci tego rozwiązania postawili na strukturę w kształcie piramidy. W takiej formie turbina może ustawiać się tak, aby czerpać jak najwięcej energii z wiejącego wiatru.
Wbrew pozorom, nie chodzi jedynie o zyskanie rozgłosu i wyróżnienie się na tle konkurencji. Rozwiązanie wykorzystujące tę niezwykłą piramidę ma przynosić korzyści w postaci ułatwionej instalacji oraz konserwacji morskich turbin wiatrowych. Te stają się coraz popularniejsze, ponieważ na otwartych obszarach mórz i oceanów siła wiatru jest zazwyczaj większa, a przy okazji ogranicza się wykorzystanie cennych terenów lądowych.
Za pomysłem stoją przedstawiciele firmy T-Omega Wind. Jak wyjaśniają, budowa farm wiatrowych na wodzie wygląda zupełnie inaczej niż na lądzie. Dość powiedzieć, że na każdą tonę instalacji zamontowaną nad powierzchnią potrzeba umieścić aż cztery tony obciążenia pod wodą. Takie warunki dotyczą klasycznych konstrukcji, dlatego – chcąc ograniczyć wykorzystanie obciążników – Amerykanie proponują zgoła odmienne podejście.
Turbiny wiatrowe montowane na podstawach o kształcie piramidy mają zapewniać oszczędność materiałów i czasu związanego z instalacją i konserwacją takich struktur
Konstrukcja w kształcie piramidy pozwala na ograniczenie kosztów związanych z wykorzystanymi materiałami i ich montażem. Aby to osiągnąć, projektanci wykorzystali dwustronną oś podpartą na obu końcach. Obciążenie każdego końca zachodzi z udziałem ukośnych wsporników, które po połączeniu z ich spodem tworzą podstawę piramidy. Zamontowane pod wodą pływaki utrzymują całą konstrukcją przy dnie, dzięki czemu turbina zachowuje stabilność, a zarazem może ustawiać się do kierunku wiejącego wiatru.
Co więcej, taką turbinę można nawet zmontować na lądzie, by później przetransportować ją w gotowej formie na miejsce instalacji. Może to działać także w drugą stronę: elementy wymagające konserwacji będą umieszczane na lądzie, gdzie mogłyby się mieścić centra naprawcze. Pozwoli to na ograniczenie kosztów wynikających z takich działań.
Czytaj też: Słońce w pudle, czyli jak zrewolucjonizować sektor energetyczny wyjątkowym magazynem prądu
Jak na razie opisywane rozwiązanie zostało przetestowane w zminiaturyzowanej formie. Zbudowany model miał rozmiary 1/60 oryginału, a jego testy wykazały, że taka konstrukcja mogłaby w pełnowymiarowym kształcie przetrwać starcia z falami sięgającymi 30 metrów wysokości. Najnowszy prototyp, wielkości 1/16, został natomiast niedawno zamontowany u wybrzeży New Bedford. Zdaniem przedstawicieli T-Omega Wind uśredniony koszt energii produkowanej w taki sposób wynosi około 50 dolarów za megawatogodzinę, co stanowi wynik podobny, jak w przypadku obecnie wykorzystywanych morskich farm wiatrowych.