Sideloading na iPhone’ach coraz bliżej
Unia Europejska walczy z firmami technologicznymi pokroju Apple’a i wygrywa. Chociaż gigantowi z Cupertino zdecydowanie nie w smak są wszystkie te przepisy, musi się pod nimi ugiąć, inaczej może żegnać się z rynkiem europejskim. Jasne, daleko nam do takich Chin czy Stanów Zjednoczonych, ale wciąż utrata aż takiej bazy klientów nikomu się nie opłaca. Skapitulowała Meta, poddał się Google i Apple też musi, co zresztą widzieliśmy już w przypadku zeszłorocznych iPhone’ów, które porzuciły Lightning na rzecz USB-C. Był to jednak dopiero początek ogromnych i zapewne bardzo bolesnych dla firmy Tima Cooka zmian.
Czytaj też: iPhone 16 Pro z nowym przyciskiem. Rewolucji znów nie będzie, ale może być ciekawie
1 listopada weszła w życie ustawa o rynkach cyfrowym (DMA), która wprost zmusza Apple’a do otwarcia swoich systemów na konkurencję, umożliwiając platformom firm trzecich oraz programistom udostępnianie aplikacji na iOS. Proces ten, zwany sideloadingiem, umożliwia użytkownikom instalowanie na swoich urządzeniach aplikacji, które zostały pobrane bezpośrednio ze strony internetowej lub od programisty, co oczywiście do tej pory na iPhone’ach było niemożliwe. Apple zawsze bronił się tym, że wgrywanie aplikacji spoza App Store stwarza zagrożenie i jego blokada jest po prostu konieczna, by zapewnić użytkownikom najwyższy poziom bezpieczeństwa.
Czytaj też: Google ulepsza udostępnianie na Androidzie. Ma być szybciej, wygodniej i łatwiej
Niezależnie jednak od tych twierdzeń, Unia Europejska naciska i nie przestanie tego robić, chociaż Apple zdążył już odwołać się od tej decyzji, co z kolei sprawiło, że w sieci zaczęto spekulować o ewentualnym opóźnieniu wprowadzenia sideloadingu. Zgodnie z wytycznymi DMA, gigant powinien zastosować się do przepisów już na początku marca. Czy będziemy musieli na tę zmianę czekać dłużej?
Czytaj też: Android nadrabia zaległości. W systemie pojawi się świetna funkcja związana z eSIM
Unijna komisarz ds. prawa antymonopolowego Margrethe Vestager odwiedziła w tym tygodniu Stany Zjednoczone, gdzie spotkała się z różnymi liderami dużych firm technologicznych, także z dyrektorem generalnym Apple’a, Timem Cookiem. Komisarz podsumowała swoje spotkanie z Cookiem na Twitterze/X, gdzie dała jasno do zrozumienia, że giganci technologiczni będą musieli zastosować się do przepisów DMA po upływie ustalonego terminu, nawet jeśli ich odwołania są aktualnie w trakcie rozpatrywania.
W raporcie z zeszłego tygodnia stwierdzono, że Apple cały czas kwestionuje decyzję UE, wedle której firma została sklasyfikowana jako tzw. „gatekeeper”, argumentując, iż błędnie uznano App Store za jeden podmiot. Według giganta to pięć różnych witryn sklepowych w zależności od tego, na jakim urządzeniu sklep jest dostępny, z tego względu nie osiąga wymaganej przez przepisy liczby ponad 45 mln użytkowników. Cóż, o ile w przypadku iPadów, komputerów Mac, Apple TV czy nawet Apple Watch można się z tym zgodzić, to przy iPhone’ach raczej nie. W Europie znajdziemy zapewne więcej użytkowników smartfonów giganta niż wymagana w ustawie liczba. Dlatego nie sądzę, by w przypadku App Store na iOS Apple mógł pozbyć się klasyfikacji jako „gatekeeper”.
Czytaj też: Microsoft ponownie zrzuca Apple z tronu lidera. W jakim aspekcie okazał się lepszy?
Apple zapewne nie byłby sobą, gdyby łatwo zgodził się na tak ogromne zmiany. Działania firmy jedyne co mogą przynieść, to opóźnienie całego procesu, ale skoro komisarz ds. prawa antymonopolowego dała jasno do zrozumienia, że wszystkie firmy określone w DMA jako „strażnicy” muszą zastosować się do przepisów do 7 marca, tak się zapewne stanie.