O ciasteczkach czyli plikach cookie, pewnie najwięcej wiecie w kontekście tzw. ciasteczek stron trzecich (third-party cookies). W skrócie chodzi o gromadzenie informacji o naszej aktywności na stronach internetowych przez inne podmioty, oprócz właściciela danej witryny. Jak nietrudno się domyślać, to rozwiązanie jest szeroko wykorzystywane do analizy naszych preferencji i zachowań w Sieci, więc budzi od lat zastrzeżenia związane z prywatnością użytkowników. Już w 2020 roku Google zapowiedział walkę z tego typu praktykami, a funkcja Tracking Protection w przeglądarce Chrome jest właśnie emanacją tych działań.
Testy usługi rozpoczęły się z dniem 4 stycznia i obejmują losową grupę 30 mln użytkowników (to mniej więcej 1% całej bazy użytkowników przeglądarki Chrome). Co ciekawe, Google zamierza zakończyć program eliminacji ciasteczek stron trzecich do końca bieżącego roku. Jeśli znajdziecie się w gronie pierwszych szczęśliwców, w aplikacji na desktopach lub telefonach z Androidem zobaczycie komunikatach o treści, którą widać na poniższym zrzucie ekranu. Informuje ona o objęciu funkcją Tracking Protection (mamy możliwość przyjąć to do wiadomości, albo przejść do sekcji ustawień i zdecydować się na zmianę tego konkretnego parametru).
Tracking Protection w Google Chrome – jak to ma działać
Jeśli odwiedzana witryna nie załaduje się lub nie zadziała poprawnie bez plików cookie innych firm, Chrome wyświetli na pasku adresu monit z opcją tymczasowego ponownego włączenia plików cookie dla tej witryny. Musicie bowiem pamiętać, że taka zmiana wymusza również pewne konkretne działania ze strony developerów i właścicieli serwisów, aby dostosować ich działanie do takich zmian. I pewnie dlatego cały proces został tak rozciągnięty w czasie. Tak czy siak, zmiana już zachodzi i dotknie niemal 3 mld użytkowników (według danych StatCounter przeglądarka Google ma ponad 65% udziałów i pozycję lidera w segmencie desktopowym).
Czytaj też: Chrome staje się bezpieczniejszy dzięki nowej funkcji. I wymaga mniej pamięci
To nie jedyna inicjatywa mająca dbać o większą prywatność użytkowników. Henryk pisał niedawno o tzw. IP Protection (link wyżej). Przeglądarka podsuwając fałszywe IP zamiast prawdziwego będzie oszukiwać śledzenie, nie wpływając zarazem na komfort przeglądania stron internetowych. Funkcja ta ma być opcjonalną, a więc użytkownik w dowolnej chwili może ją włączyć lub wyłączyć. Pojawi się także możliwość wyznaczenia stron widzących prawdziwe IP. Do maskowania adresu będzie używany zarówno jeden, jak i dwa przeskoki, czyli – adres IP zostanie zmieniony raz lub dwa razy. A ja niezmiennie ze swojej strony polecam przesiadkę na Brave (bazujący na Chromium, więc działają wszystkie rozszerzenia, które macie w Chrome).