O co w ogóle chodzi? O wykorzystanie luster odbijających światło słoneczne z przestrzeni kosmicznej w kierunku powierzchni naszej planety. Rozmieszczone tam instalacje miałyby otrzymywać takie wzmocnione wiązki, co pozwalałoby na efektywniejszą konwersję promieniowania w energię elektryczną.
Czytaj też: Naukowcy z Bangladeszu zaprojektowali nową strukturę ogniwa fotowoltaicznego
Pierwsze kroki w tej sprawie poczyniono już dawno temu, w 1993 roku, w ramach misji Znamya-2, która polegała na umieszczeniu na orbicie instalacji przypominającej folię odblaskową o średnicy wynoszącej około 20 metrów. Za pomysłem stali Rosjanie, wykorzystujący w tym celu swoją stację Mir i próbujący wykazać, iż możliwe będzie odbicie stamtąd światła słonecznego i skierowanie go w kierunku powierzchni.
Po ponad trzydziestu latach koncepcja powraca i pojawiła się propozycja, by wykorzystać tę możliwość do napędzania farm fotowoltaicznych. To zupełnie inne podejście od mniej realnego (choć zdecydowanie kuszącego) odnoszącego się do tworzenia takich instalacji na orbicie, by produkować tam energię, a następnie przesyłać ją w formie wiązek.
Fotowoltaika zamontowana na powierzchni Ziemi mogłaby działać dłużej dzięki dostarczaniu światła przez lustra znajdujące się na wysokości około 900 kilometrów
Umieszczone na orbicie na przykład z udziałem rakiet od SpaceX, kosmiczne lustra miałyby co jakiś czas przechodzić nad farmami fotowoltaicznymi. Wtedy też ustawiałyby się pod kątem pozwalającym na oświetlenie instalacji zlokalizowanych poniżej. Farmy nie tylko otrzymywałyby bardziej natężoną wiązkę, ale mogłyby działać nawet przed wschodem i po zachodzie słońca, dzięki czemu czas ich pracy byłby zdecydowanie dłuższy.
Ze względu na możliwość ustawienia luster tak, aby w razie konieczności w ogóle nie kierowały światła w stronę Ziemi, takie podejście powinno mieć dość minimalny negatywny wpływ na funkcjonowanie naszej planety (a w zasadzie jej mieszkańców). Jeśli chodzi o liczby, to szacuje się, że lustra umieszczone na wysokości około 900 kilometrów mogłyby wyraźnie oświetlać obszar o średnicy nawet 10 kilometrów. Mowa więc o sporych rozmiarów farmach, a nie przydomowych instalacjach.
Czytaj też: Zapomnijcie o brudnym prądzie. Udowodnili, że odnawialne źródła energii są alternatywą
Autorzy przytoczonej koncepcji mówią o wydłużeniu czasu działania fotowoltaiki o 15-20 minut w czasie wschodu bądź zachodu słońca. Jako że w tym czasie zapotrzebowanie na energię jest zazwyczaj relatywnie wysokie, to nawet pozornie niewielkie poszerzenie możliwości jej produkcji powinno odegrać istotną rolę. Pojedyncze lustro miałoby ważyć około trzech ton i mieć bok o długości rzędu 250 metrów.
Gdyby udało się zredukować koszty wynoszenia ładunków na orbitę do kilkuset dolarów za kilogram, to stałoby się to opłacalne. Na razie ceny są niestety zdecydowanie wyższe. Przy okresie przydatności luster szacowanym na 20 do 30 lat konieczna będzie jeszcze ocena opłacalności ekonomicznej i środowiskowej takiego rozwiązania, ale sam pomysł bez wątpienia należy wziąć pod rozwagę.