Korea Północna rozwija swoją militarną potęgę. Zaawansowane drony i pociski już w zasięgu państwa
Ostatnie osiągnięcia Korei Północnej w dziedzinie technologii wojskowej robią wrażenie. Z jednej strony państwo zyskało medialną uwagę po ponownym pojawieniu się w obiektywie najbardziej zaawansowanych dronów, a z drugiej przez przetestowanie rakietowego pocisku balistycznego średniego zasięgu (IRBM) na paliwo stałe z wyjątkową głowicą bojową. Zacznijmy więc od samych bezzałogowców, które to zostały uwiecznione na zdjęciach podczas inspekcji przeprowadzanej przez Kim Dzong Una, czyli przywódcę reżimowej władzy.
Czytaj też: Korea Północna wystrzeliła międzykontynentalny pocisk balistyczny. USA mogą czuć się zagrożone
To, co widzicie powyżej, to dron Saetbyol-4 i Saetbyol-9, a więc kopia odpowiednio amerykańskiego bezzałogowca latającego RQ-4 Global Hawk oraz MQ-9 Reaper. Podczas gdy ten pierwszy wykorzystuje napęd odrzutowy, drugi robi użytek z napędu śmigłowego i choć słyszymy o nich oficjalnie już po raz drugi (swój debiut zaliczyły na wystawie wojskowej w 2023 roku), to nadal nie znamy w ogóle związanych z nimi szczegółów co do możliwości. Te są niezmiennie przedmiotem wielu spekulacji zwłaszcza przez swoje podobieństwo do amerykańskich bezzałogowców.
Czytaj też: Korea Północna zaskoczyła cały świat. Satelity wyjawiły nową tajemnicę kraju
Północnokoreańskie media państwowe opisały Saetbyol-4 jako “strategicznego drona rozpoznawczego” a Saetbyol-9 jako “wielozadaniowego drona atakujący”. Ma to sens, jako że Saetbyol-9 został zaprezentowany z różnymi typami pocisków, a w tym jednym przypominającym amerykański pocisk AGM-114 Hellfire.
Poza tym jednak nie wiemy nic a nic na temat tego, co dokładnie obejmuje projekt tych dronów i jak przekłada się on na ich ogólnie możliwości. Ba, tak naprawdę nie wiemy nawet, czy te bezzałogowce mogą w ogóle latać na okazalsze odległości i utrzymywać wysoką wydajność przez wiele godzin. Na pewno nie są to makiety, ale braki szczegółów zwyczajnie “informacyjnie wiążą nam ręce”. Tego samego nie możemy jednak powiedzieć o wystrzelonym 15 stycznia pocisku IRBM.
Korea Północna sama pochwaliła się testem hipersonicznego pocisku balistycznego średniego zasięgu na paliwo stałe. Informowaliśmy o nim już wcześniej, ale dopiero później świat obiegła informacja, że nie był to byle pocisk IRBM, a pocisk wyposażony w hipersoniczną głowicę manewrującą. Państwo pochwaliło się nią po raz czwarty od 2021 roku, kiedy to doszło do pierwszego testu tejże głowicy, która po wzniesieniu się na odpowiednią wysokość, rozpoczyna swój lot o szybującym charakterze prosto na cel, wykorzystując swój silnik oraz grawitację, aby rozpędzić się do prędkości powyżej 5 Mach.
Czytaj też: Robi się coraz gorzej. Korea Północna pokazała nowe wyrzutnie rakietowe rodem z Bollywoodu
Tak przynajmniej wynika z powszechnej definicji głowic tego typu, które same w sobie są bardzo zaawansowane i trudne do zaprojektowania. Jeśli więc Korei Północnej się to udało, a sama głowica jest w stanie przeprowadzić precyzyjny atak, to… no cóż, jesteśmy świadkami, jak państwo to ciągle zwiększa swój militarny potencjał. Pomimo tych osiągnięć, uznaje się, że wersje tych dronów i pocisków Korei Północnej prawdopodobnie mają mniejsze możliwości w porównaniu z m.in. amerykańskimi odpowiednikami, a to szczególnie pod względem wydajności, sensorów i architektury sterowania.