Projekt „laptop dla ucznia” od początku budził wątpliwości
O ile od strony realizacji programu całość przebiegła dość sprawnie, o tyle od początku pojawiały się liczne zastrzeżenia związane ze specyfikacją przetargową, sposobem finansowania, jak i planami wykorzystania zakupionego sprzętu w praktyce. Warunki przetargu zostały skonstruowane tak, by faworyzować procesory Intela, program miał być sfinansowany ze środków pochodzących z KPO, o które rząd Morawieckiego do końca swych dni w ogóle nie wystąpił, a gdyby wystąpił, to ze względu na niespełnienie kamieni milowych i tak by ich nie dostał.
Jednak najbardziej kontrowersyjny był sam plan, przewidywał on bowiem przekazanie komputerów na własność rodzicom uczniów z jedynie symbolicznym zabezpieczeniem ich przed odsprzedażą. Co więcej, wielokrotnie pisałem przy okazji omawiania kolejnych etapów realizacji, że największym problemem związanym z programem „laptop dla ucznia” jest kompletny brak planu co zrobić później.
Ministerstwo Edukacji i Nauki pod rządami ministra Czarnka było zbyt zajęte tropieniem lewackiej piątej kolumny i gender w szkołach, by mieć czas na zmiany w programach nauczania i dostosowanie ich tak, by sprzęt mógł być praktycznie wykorzystany na zajęciach. Odpowiedzi na pytania do ministerstwa sprowadzały się do jednego: nauczyciele i szkoły same mogą decydować jak wykorzystać sprzęt. Powstała wprawdzie Ministerialna Zintegrowana Platforma Edukacyjna, lecz do dziś przypomina ona raczej słabo kontrolowany bałagan niż cokolwiek, co mogłoby naprawdę pomóc nauczycielom prowadzić zajęcia, a uczniom się uczyć.
Ministerialna spychotechnika przyniosła oczywisty efekt: w szkole mojego syna sprzęt został rozdany w październiku, na kilka dni przed wyborami i do tej pory żaden z nauczycieli nawet nie zasugerował, że są do czegoś potrzebne, a krótka kwerenda pośród rodziców wskazuje, że laptopy albo leżą i się kurzą (w końcu część dzieci miała już komputery, nierzadko o lepszej specyfikacji), albo też dzieciaki na nich grają i oglądają filmiki.
Podnoszenie kompetencji cyfrowych wg KPO miało wyglądać trochę inaczej
Program finansowany miał być z KPO i nawet odpowiednia naklejka zdobiła każdą wydaną maszynę. W rzeczywistości z powodu blokady wypłat fundusze pochodziły z Polskiego Funduszu Rozwoju na zasadzie prefinansowania – rozliczenie z UE miało nastąpić później. Problem w tym, że wizja „wsparcia rozwoju kompetencji cyfrowych uczniów” zapisana w KPO jest dość radykalnie inna, niż ówczesna wyborcza wizja rządu Morawieckiego:
Wsparcie ze środków KPO ma na celu zwiększenie wykorzystania rozwiązań IT w edukacji, doposażenie szkół podstawowych oraz ponadpodstawowych w sprzęt komputerowy, oprogramowanie i pracownie multimedialne. Pozwoli to w razie potrzeby na prowadzenie nauki na odległość oraz na rozwijanie cyfrowych umiejętności uczniów. Planowane są także projekty podnoszące kompetencje nauczycieli w zakresie wykorzystywania nowoczesnych technologii. W tym obszarze są przewidziane środki finansowe w wysokości ok. 2,4 mld zł. MEN
Nawet przy dużej dozie dobrej woli trudno tu wskazać zapis, który mówiłby o rozdaniu laptopów bez dalszego planu co z nimi zrobić. Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, zauważyła to także Komisja Europejska. Minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski powiedział:
„KE wskazywała i wskazuje, że takie projektowanie finansowania laptopów, jakie planował PiS, nie mogłoby być zakwalifikowane, dlatego trzeba zmieniać ten program” – minister cyfryzacji Krzysztof Gawkowski dla DGP.
Rozmowy na temat wypłaty środków z KPO za program są w toku, a ich wynik nie jest wcale pewny. Jak podaje minister Gawkowski, w budżecie nie są przewidziane inne źródła finansowania dla projektu i z pewnością konieczne będą korekty. Tegoroczna edycja programu w tej chwili stoi pod znakiem zapytania: nie wiadomo czy w ogóle dojdzie do skutku. Jeśli tak, to z pewnością niezbędne będzie zrewidowanie specyfikacji laptopów, by nie budziła ona wątpliwości i nie faworyzowała jednego producenta procesorów. Czasu jest jednak bardzo mało: by wszystkie procedury zakończyły się na czas, rozpoczęcie przetargów powinno mieć miejsce nie później niż w połowie lutego br.
Zobacz także: Dell Latitude 3540 – test laptopa dla ucznia (chip.pl)
Także i przed MEN stoi zadanie: jeśli kolejna edycja programu ma mieć jakikolwiek sens, a UE ma go sfinansować, to przy okazji zapowiadanych przez ministrę Nowacką zmian w programach nauczania warto by uwzględnić jego istnienie i nie tylko zapewnić odpowiedni zestaw narzędzi dla nauczycieli i uczniów, by sprzęt mógł być użyty zgodnie z założeniami, ale także zachęcić szkoły, by z tego korzystały. Jeśli tak się nie stanie, to program pozostanie marnotrawstwem publicznych środków i powinien zostać zakończony.
Czytaj także: Jakie priorytety ma nowe Ministerstwo Cyfryzacji? Wiemy co dalej z laptopami dla uczniów (chip.pl)