Wiele osób ma tak, ze używa jednej przeglądarki do pracy, drugiej zaś do prywatnych rzeczy. I nie ma w tym nic złego, ponieważ każdą z nich da się dostosować do konkretnych zadań. Jednak gorzej, gdy jedna z nich śledzi to, co robimy na drugiej i zapamiętuje te informacje. Tak w żadnym przypadku być nie powinno.
Edge działa nieuczciwie?
Microsoft Edge to obecnie druga najpopularniejsza przeglądarka desktopowa świata – od Chrome dzieli ją kilkadziesiąt procent udziałów w rynku, a więc nie przypuszczam, aby prędko dotarła na szczyt. O ile kiedykolwiek tak się stanie. W poprzednich latach była mocno wciskana użytkownikom przez Microsoft – informacje o tym, aby jej używać wyskakiwały w menu Start, ustawieniach i innych lokalizacjach. Jeśli ktoś decyduje się na przesiadkę, może zaimportować swoje ustawienia z Chrome – dotyczy to zarówno zakładek, jak i historii odwiedzanych witryn.
I to wygodne rozwiązanie, nie przeczę. Ale gorzej, gdy poużywasz sobie Chrome, a potem odkryjesz, że wszystkie tego ślady znalazły się w Edge. A jeszcze gorzej został zaskoczony Tom Warren, redaktor portalu The Verge, który po czystej instalacji systemu Windows odkrył, że Edge otwarło się… ze wszystkimi zakładkami, których używał na przeglądarce Google’a. Oznaczało to, że przeglądarka Microsoftu pobrała sobie wszystkie dane do jego konta. Oczywiście zrobiła to bez pozwolenia czy nawet zapytania o możliwość przeprowadzenia takiej interakcji.
Czytaj też: Nowe Edge to nowe możliwości. Co przynosi nam edycja 121?
Gdy Warren podzielił się swoim odkryciem na X, napisał do niego Zach Edwards, specjalista ds. bezpieczeństwa i prywatności, dla którego odkrycie to było potwierdzeniem, że Edge regularnie pobiera dane od innych przeglądarek w systemie, co obejmuje nie tylko ulubione strony i historię przeglądania, ale również cookies, dane autouzupełniania i tym podobne elementy.
Co na to sam Microsoft? Jak na razie nic. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że sytuacja taka, jak opisana powyżej, nie zdarza się wszystkim. W sieci pojawiły się zarówno głosy użytkowników, którzy nie doświadczyli tego zjawiska, jak również osób, które się z nim zetknęły. Dlatego może być to zarówno celowe działanie przeglądarki, jak i bug. Plus jest taki, że nikt nie musi z niej korzystać, a dzięki regulacjom ważnym na terenie UE można ją nawet odinstalować z systemu.