Netflix będzie jeszcze droższy. To cena, którą musimy zapłacić za ulepszenia

Rynek serwisów streamingowych rozwija się prężnie, ale bez wątpienia wciąż najpopularniejszą platformą tego typu jest Netflix. To on ma największą bazę użytkowników, a co za tym idzie, może pozwolić sobie na wiele. W planach są kolejne podwyżki, jednak to nie koniec kontrowersyjnych zmian.
Netflix będzie jeszcze droższy. To cena, którą musimy zapłacić za ulepszenia

Netflix szykuje kolejne zmiany. Raczej nikt się z nich nie ucieszy, ale to i tak bez znaczenia

Na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy Netflix dokonał gruntownych zmian na swojej platformie, ograniczając współdzielenie kont, a także wprowadzając na niektórych rynkach plan z reklamami. Zanim weszło to w życie, dało się słyszeć bardzo wiele głosów mówiących, że to już koniec i jeśli coś takiego na platformie się pojawi, użytkownicy zaczną masowo rezygnować. Cóż, rzeczywistość okazała się inna. Zamiast wielkiego odpływu subskrybentów, Netflix mógł świętować znaczny ich przyrost, co tylko pokazało, że tak naprawdę może sobie robić, co tylko chce, bo i tak zapłacimy.

To już ten moment, kiedy zwyczajnie przyzwyczailiśmy się do serwisu za bardzo i nawet podwyżki czy zmiany, które wymuszają na nas wyższe opłaty, niczego nie zmieniają. Płacimy nadal i może jedynie narzekamy więcej, niż wcześniej. Mimo iż Netflix pozostaje najdroższą platformą streamingową w naszym kraju, jednocześnie jest tą, którą wybieramy najczęściej. Czy tak pozostanie, gdy ceny znów wzrosną?

Czytaj też: 13 nominacji do Nagród Akademii Filmowej – Oscarów – dla Apple. Inni producenci filmowi chyba powinni zacząć się bać.

Monitorowanie amerykańskiego rynku pozwala nam wcześniej zorientować się, jakie zmiany w bliższej lub dalszej przyszłości pojawią się także u nas. W USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii Netflix już jakiś czas temu wprowadził plan z reklamami – cena jest niższa, ale w zamian za oszczędność musimy oglądać bloki reklamowe, prawie tak samo, jak w klasycznej telewizji. To się serwisowi opłaca, bo tę różnicę w cenie odbija sobie na zyskach od reklamodawców. Najwyraźniej jest to na tyle opłacalne, by całkowicie wycofać plan podstawowy.

Plan z reklamami stanowi obecnie 40% wszystkich wybieranych planów w serwisie Netflix na tych rynkach, gdzie go oferujemy i zamierzamy wycofać plan podstawowy w niektórych krajach, w których oferujemy reklamy, zaczynając od Kanady i Wielkiej Brytanii w drugim kwartale – pisze Netflix w liście do akcjonariuszy.

Użytkownikom pozostanie więc wybór pomiędzy oglądaniem reklam a zapłaceniem więcej za plan Standard. A warto zauważyć, że na wspomnianych rynkach w październiku wprowadzono podwyżkę. Niezależnie jednak od tego, co subskrybenci wybiorą, platforma i tak będzie czerpać z tego zysku. Jestem wręcz pewna, że prędzej czy później i u nas pojawi się plan z reklamami, choć nie spodziewam się, by tak od razu wyparł on plan podstawowy.

netflix
Netflix porządkuje swoje zasoby

To jeszcze nie wszystko, bo we wspomnianym liście do akcjonariuszy Netflix pisze również o podwyżkach.

W miarę inwestowania w serwis Netflix i jego udoskonalania od czasu do czasu prosimy naszych członków o dopłatę w celu odzwierciedlenia tych ulepszeń.

Ile razy już to słyszeliśmy? Tymczasem poprawy jak nie było, tak raczej nie ma nadal. Mam wrażenie, że coraz rzadziej można na Netfliksie trafić na naprawdę dobry jakościowo, wart poświęconego czasu tytuł. Mimo tego wciąż słyszymy o tych ulepszeniach, za które musimy zapłacić. Możliwe, że coś w tej kwestii zmieniłoby się, gdyby użytkownicy zrobili coś więcej poza narzekaniem. Tymczasem wiemy, jak jest i pokazują nam to zresztą kwartalne wyniki finansowe, które platforma regularnie publikuje. Z ostatniego z nich dowiedzieliśmy się, że Netflix zyskał 13,1 mln nowych subskrybentów, dzięki czemu ten okres stał się „najlepszym czwartym kwartałem w historii”, a trzeba pamiętać, że właśnie wtedy na największych rynkach wprowadzono podwyżki. Czy w tym kontekście platforma może w ogóle myśleć o jakichś pozytywnych zmianach, działających na korzyść użytkowników? Raczej nie.

Czytaj też: Recenzja filmu Pszczelarz. Czy Jason Statham wystarczy na dobry film akcji?

Dlatego powinniśmy spodziewać się w tym roku kolejnych podwyżek, o czym zresztą świadczy fakt, że w 2024 roku Netflix spodziewa się „dwucyfrowego wzrostu przychodów”. A ktoś za to będzie musiał zapłacić.