O ile Egipcjanie odnosili się w swojej koncepcji do nieskończonego charakteru świata, tak Brytyjczycy celują w nieco inną kwestię, ponieważ w grę wchodzi latanie daleko poza Ziemię. A jak na razie – co najmniej na orbitę naszej planety, w czym ma pomóc rakieta zaprojektowana przez przedstawicieli Uniwersytetu w Glasgow.
Czytaj też: Chiny biją rekordy prędkości, a USA wykorzystują futurystyczną technologię. Rakietowy wyścig nabiera tempa
Koncepcja, przynajmniej na papierze, jest prosta: rakieta wykorzystuje swój własny kadłub jako paliwo. O ile jednak wyobrażenie sobie takiego rozwiązania wydaje się łatwe, tak praktyka to zupełnie inna para kaloszy. Na szczęście testy przeprowadzone w bazie lotniczej Machrihanish potwierdziły, że opisywane podejście ma rację bytu. Co szczególnie imponujące, wykorzystana koncepcja opiera się na pomyśle opatentowanym w 1938 roku.
Pojawia się pytanie: po co w ogóle komu samospalajace się rakiety? Ma to być odpowiedzią na rosnący problem zanieczyszczenia orbity okołoziemskiej. Ta robi się coraz bardziej zatłoczona, a to za sprawą rosnącej liczby obiektów na nią wynoszonych. Później na dużych wysokościach pozostają zarówno ładunki, jak i nośniki wykorzystywane do ich przetransportowania.
Rakieta zaprojektowana przez inżynierów z Uniwersytetu w Glasgow spala własny kadłub, aby dostarczyć sobie paliwa
W takiej sytuacji komplikacje mają różnoraką naturę. Z jednej strony powody do narzekań mają astronomowie: prowadzone przez nich obserwacje są utrudnione, ponieważ na orbicie krążą obiekty przesłaniające im widok na niebo. Nie można też pomijać kwestii potencjalnie niebezpiecznych odłamków, które mogą uszkodzić na przykład Międzynarodową Stację Kosmiczną czy mniejsze obiekty krążące wokół Ziemi, takie jak satelity.
Na czele zespołu badawczego odpowiedzialnego za projekt tej potencjalnie rewolucyjnej rakiety stanął Patrick Harkness. Wraz ze współpracownikami zaprojektował system, który może wykorzystać własny kadłub w formie paliwa, dzięki czemu na orbitę trafia znacznie mniej śmieci. Sam pomysł sięga 1938 roku i został wtedy zaprezentowany przez naukowców z dzisiejszej Ukrainy.
Czytaj też: Japońska rakieta ma niesamowity silnik korzystający z nietypowego paliwa
W wykonaniu inżynierów ze Szkocji mowa o silniku nazwanym Ouroborous-3, który wykorzystuje plastikowe rurki z polietylenu o wysokiej gęstości jako paliwo. Jest ono spalane wraz z głównymi materiałami pędnymi, czyli ciekłym propanem i gazowym tlenem. Powstające ciepło służy do topienia plastiku, który później trafia do komory spalania wraz z głównym paliwem. Pierwsze istotne próby miały miejsce w 2018 roku, a z biegiem lat wprowadzono modyfikacje, które sprawiły, że możliwe jest wykorzystywanie bardziej energetycznych ciekłych materiałów pędnych.
W ramach najnowszych prób Ouroborous-3 wygenerowała 100 niutonów ciągu. Rakieta mogła też prowadzić stabilne i kontrolowane spalanie. Jej kadłub odpowiadał natomiast za dostarczanie około ⅕ całkowitego wymaganego paliwa, co stanowi całkiem znaczący udział, biorąc pod uwagę to, o jak szalonym pomyśle mowa.