Specyfikacja Samsung Galaxy S23 FE
- obudowa o wymiarach 158 x 76,5 x 8,2 mm, masa 209 gramów, wodoszczelna IP68,
- ekran Dynamic AMOLED 2X, 6,4 cala, 1080 x 2340 pikseli, 120 Hz, HDR10+, Gorilla Glass 5,
- układ Samsung Exynos 2200, 8 GB pamięci RAM, 128 lub 256 GB pamięci wbudowanej, brak gniazda kart pamięci,
- aparat główny 50 Mpix (24mm, f/1.8, OIS), zoom z teleobiektywem 8 Mpix (75mm, f/2.4, OIS), aparat ultraszerokokątny 12 Mpix (f/2.2, kąt widzenia 123 stopnie); przedni aparat 10 Mpix (26mm, f/2.4), filmy 4K@60FPS,
- łączność 5G, Wi-Fi 6e, Bluetooth 5.3, NFC, USB-C, czytnik linii papilarnych w ekranie,
- akumulator 4500 mAh, ładowanie przewodowe z mocą 25 W, bezprzewodowe z mocą 15 W, bezprzewodowe ładowanie zwrotne,
- cena: 3 199 zł (8/128 GB).
W zestawie znajdziemy kabel USB-C, skróconą instrukcję oraz klucz do otwarcia gniazda kart.
iPhone’owa stylistyka wychodzi Galaxy S23 FE na dobre
Tym, co lubię w smartfonach Apple, są dwa elementy. Pierwszy to płaskie krawędzi obudowy, która nie jest przesadnie cienka, a drugi to charakterystyczne umieszczenie wyświetlacza. Oba znajdziemy w Galaxy S23 FE i to jego ogromna zaleta.
Tańszy flagowiec Samsunga (czy jeszcze można go tak nazywać?) jest dosyć pękaty. Choć może niekoniecznie na papierze, bo obudowa ma 8,2 mm grubości, czyli nie jakoś przesadnie dużo. Krawędzie wokół obudowy są trochę jak Jerzy Kryszak, który jest łysy i kudłaty jednocześnie, a mianowicie są płaskie i zaokrąglone jednocześnie. A to tworzy iluzję tego, że wydają się szersze niż w rzeczywistości. Dodając do tego przyjemne w dotyku, matowe aluminium, genialnie leży w dłoni. Obudowa jest może nieco śliska, ale to jeden z lepiej trzymających się smartfonów.
Z tyłu mamy kolor, jeden z kilku do wyboru w pastelowych odcieniach. Wygląda to dobrze pod taflą szkła. Minusem tylnego panelu są wystające obiektywy aparatów. Przez co smartfon na blacie zawsze leży krzywo, a przy próbie obsługi w ten sposób cała obudowa, jak mawia u nas Konrad Koterba, żabkuje. Wokół obiektywów zbiera się kurz, ale mam wrażenie, że Samsung minimalnie zwiększył odstępy pomiędzy nimi, bo nie są to hurtowe ilości i dosyć łatwo można go wydmuchać.
A o co chodzi z ekranem? To pewnego rodzaju iluzja, która powoduje, że wyświetlacz i chroniące go szkło wyglądają na jedną całość. Jakby ekran był na tym samym poziomie co otaczająca go ramka i krawędzie obudowy. Wygląda to bardzo efektownie i nawet dosyć grube obramowanie wyświetlacza w tym nie przeszkadza.
Obudowa jest wykonana wzorowo, jest wodoszczelna (IP68), a bardzo dobre wyważenie powoduje, że wydaje się lżejsza niż katalogowe 209 gramów.
Czytaj też: Huawei Watch Ultimate po 8 miesiącach jest jeszcze lepszy
AMOLED-y Samsunga nie mają sobie równych
Samsung Galaxy S23 FE ma kilka kompromisów w specyfikacji, ale nie należy do nich jakość ekranu. Czego konkurencja nie zrobi, ekrany w smartfonach Koreańczyków to klasa sama w sobie i nie inaczej jest w tym przypadku.
Wyświetlacz nie został zapożyczony z żadnego innego modelu, bo ma przekątną 6,4 cala, więc jest pomiędzy Galaxy S23 (6,1 cala), a S23+ (6,6 cala), ale ma taką samą rozdzielczości FullHD+. Przy tej przekątnej więcej zwyczajnie nie ma sensu, bo tylko niepotrzebnie obciążamy baterię. Lekkim kompromisem jest niższa deklarowana jasność w piku, która ma sięgać 1450 nitów zamiast 1750, ale mówimy tu wyłącznie o chwilowej maksymalnej jasności. To niewielka różnica, która nie wpływa na czytelność ekranu, nawet w pełnym słońcu i przy leżącym obecnie za oknem śniegu. Czytelność jest wzorowa w każdych warunkach i pod dowolnym kątem.
Sama jakość obrazu jest bardzo dobra. Perfekcyjna czerń i bardzo ładnie nasycone kolory cieszą oko i jest to zdecydowanie ekran z tych, od których trudno się oderwać. W jego dolnej części znajduje się czytnik linii papilarnych. Działa dokładnie i na ogół bez problemów, choć kilka razy musiałem ratować się kodem przy mokrych dłoniach.
Samsung sprzedaje swoje smartfony bez folii na ekranie i w przypadku S23 FE warto się w nią zaopatrzyć. Używałem go jak każdy inny smartfon i pojawiły się na nim niewielkie zarysowania. Dodajmy, że mamy tu szkło Gorilla Glass 5, przy Gorilla Glass Victus 2 u pozostałych przedstawicieli serii Galaxy S23.
Czytaj też: Test Philips TAA5508BK – niedrogie słuchawki dokanałowe z ANC na (prawie) każdą okazję
Pójście w ślady Apple wychodzi Samsungowi dobrze, ale nie zawsze dobrze dla użytkownika
Samsung małymi kroczkami próbuje odcinać się od szerokiego ekosystemu Androida i to nie zawsze wychodzi dobrze dla użytkownika. O ile sam One UI lubię i uważam, że to bardzo dobrze przygotowana i działająca nakładka, tak niektóre rzeczy wprowadzane przez Samsunga, dla osoby używającej na co dzień smartfonu z Androidem, bywają irytujące.
Jednym z takich elementów jest promowanie własnych rozwiązań, co trudno Samsungowi zarzucić, w końcu każdy promowałby swoje, ale nie jestem fanem tego podejścia. Jak odsyłanie do Galaxy Store lub Samsung Internet. Tak, można zmienić domyślną przeglądarkę internetową, ale idę o zakład, że mało który użytkownik smartfonu to wie i potrafi zrobić. Na co dzień używam Google Chrome, a aplikacje takie jak Messenger czy Twitter przenoszą mnie do przeglądarki, której nie używam. Linki trzeba kopiować, wklejać… Bywa to na co dzień problematyczne.
Rzeczą, którą bardzo sobie w Androidzie chwalę jest oznaczanie niechcianych połączeń jako spam. Jak numer świeci mi się na czerwono, to wiem, że inni użytkownicy oznaczyli go jako spam i jeśli nie mam zamiaru użerać się z botem od paneli fotowoltaicznych to mam ostrzeżenie, żeby nie odbierać. W Galaxy S23 FE uparcie nie chciało mi to działać.
Pochwalić za to muszę bardzo dobre zarządzenie zawartością smartfonu. Przytrzymuję ikonę i mogę aplikację łatwo odinstalować, albo dodać do niej skrót na ekranie głównym. Małe rzeczy, ale bardzo ułatwiają pierwszą konfigurację i personalizację interfejsu.
W tym miejscu powiedzmy sobie jeszcze o łączności. Jeśli ktoś śledzi moje testy Samsunga to tak, tutaj też klawiatura Samsunga poszła do wymiany. Nie wiem, czy ja źle piszę, to kwestia przyzwyczajenia, czy zwyczajnie nie umiem, ale niezmiennie nie jestem w stanie się dogadać z autokorektą i Google Gboard wjechał bardzo szybko. Złego słowa za to nie powiem o tym, jak Galaxy S23 FE działa jako telefon. Pod względem zasięgu, jakości rozmów i łączenia się z innymi urządzeniami we wszystkich dostępnych technologiach – działa wzorowo.
Czytaj też: Apple iMac M3 – ładny i szybki, ale nie do wszystkiego
Galaxy S23 FE grzeje się bardziej niż Galaxy S23. To zależy…
W sieci widziałem już testy pokazujące, że Galaxy S23 FE pod dużym obciążeniem grzeje się bardziej niż Galaxy S23 i różnica sięga nawet kilku stopni Celsjusza. Ok, wierzę i potwierdzam, że obudowa potrafi się nagrzać, ale warto sobie powiedzieć, kiedy tak się dzieje.
Galaxy S23 FE ma inny procesor niż reszta serii (Exynos 2200 zamiast Snapdragona 8 Gen 2), ale pod względem szybkości działania gołym okiem trudno dostrzec różnicę. W niewyjaśnionych okolicznościach zawiesił mi się dosłownie dwa razy w ciągu miesiąca i to na chwilę, poza tym działa jak złoto, bez względu na wykonywane zadania.
Tak, Samsung Galaxy S23 FE potrafi się nagrzać i to solidnie, ale przy bardzo mocnym obciążeniu. Benchmarkach lub podczas grania w wymagające gry. Podczas normalnego codziennego użytkowania, przeglądania Internetu, grania w mniej wymagające gry, oglądania filmów czy przeglądania mediów społecznościowych, robi się cieplejszy, ale nie grzeje się tak, jak w tym samym czasie Galaxy S23 czy S23+. Większość przeciętnych użytkowników zauważy różnicę, ale powinna ona być na korzyść modelu FE.
Galaxy S23 FE ma przyzwoite aparaty, ale za aparaty właśnie bardzo Samsunga nie lubię
Czas na największy kompromis w Galaxy S23 FE, czyli aparaty. Jest to temat, za który bardzo Samsunga nie lubię, bo jeśli chcesz mieć Samsunga z topowym aparatem to nie ma innej opcji jak Galaxy S w wersji Ultra. Podobnie, znowu, jak w Apple, gdzie topowy aparat mamy tylko w iPhone’ach Pro.
Ponarzekałem, więc wróćmy do Galaxy S23 FE. Czy jego apraty są takie same jak w innych modelach serii? Prawdę mówiąc trudni powiedzieć, bo specyfikacje w sieci nie do końca to precyzują, ale niewykluczone, że aparat główny i ulatraszerokokąny są takie same jak w Galaxy S23 i S23+. Taka sama jest oczywiście aplikacja aparatu. Przejrzysta i bardzo prosta w obsłudze.
Ale żeby nie było, że Galaxy S23 FE ma słaby aparat, bo zdecydowanie tak nie jest. Nie jest to poziom flagowca, a jego możliwości zadowolą zdecydowaną większość użytkowników. Smartfon niepodbije przesadnie kolorów, dobrze radzi sobie z ostrością i balansem bieli. Zdjęcia są kolorowe i miłe dla oka i nie są na siłę efektowne. Algorytmy przetwarzające obraz są mocno trzymane w ryzach, dzięki czemu barwy są naturalne. Jedyne co, to jak większość smartfonów Galaxy S23 FE w trybie nocnym stara się na siłę rozjaśnić wszystko co się da. Dlatego przed zrobieniem zdjęcia warto delikatnie je przyciemnić dostępnym na ekranie suwakiem (po wybraniu punktu ostrości) i efekty są o wiele lepsze.
Nieco gorzej wypadają dwa pozostałe aparaty. Portretowy jest zwyczajnie słaby i dużo lepszym rozwiązaniem jest skorzystać z 2-krotnego przybliżenia cyfrowego z aparatu głównego, niż z dedykowanego teleobiektywu odpowiadająćego za 3-krotny zoom. Tu zwyczajnie brakuje jakości, a algorytmy stają na uszach, żeby wyprasować kadr, co prowadzi do kompletnej utraty szczegółów. Nieco lepiej wypada aparat ultraszerokokątny, ale tuteż też momentami brakuje szczegółów i ostrośc na przegach kadru pozostawia sporo do życzenia. Na dobrą sprawę Samsung mógłby tutaj z powodzeniem, wzorem iPhone’a 15 i 15 Plus, postawić na tylko dwa aparaty i nikt by z tego powodu nie płakał.
Czytaj też: Test TCL 65C805 – fani gier i sportu będą zachwyceni
Przy tak mocarnej baterii jak w Galaxy S23 FE trudno jest mi się czepiać wolnego ładowania
Mój prywatny smartfon przyzwyczaił mnie przez ostatnie miesiące do pewnej patologii. Potrafię go ładować nawet trzy razy dziennie, bo mam w nim wyłączone wszystkie możliwe formy oszczędzania energii. Przeskok na Galaxy S23 FE to zupełnie inny świat.
Ze smartfonu korzystam intensywnie. Sporo rozmów, mediów społecznościowych, stała synchronizacja z zegarkiem, sparowane słuchawki, różne aplikacje ze stałymi powiadomieniami. Smartfony na ogół wieczorem mają u mnie 15-20% zapasu energii, te zdolniejsze ok 30%. W przypadku Galaxy S23 FE ten przedział to 30-40%. To nie tylko ogromny przeskok w stosunku do mojego smartfonu, ale też w stosunku do Galaxy S23 i Galaxy S23+, które momentami z trudem wytrzymywały mi do godziny 16. Zdarzały mi się sytuacje, kiedy musiałem na chwilę wyjść z domu i w ogóle nie stresowało mnie to, czy Galaxy S23 FE z 12% baterii będzie w stanie działać jeszcze godzinę.
Szkoda, że w parze z długim czasem działania nie idzie krótki czas ładowania. Do dyspozycji mamy obsługiwaną moc na poziomie 25W, co przekłada się na ładowanie do pełna w ciągu ok 70 minut, do 60% w pół godziny i niecałych 30% w 15 minut. Słabiutko to wygląda.
Samsung Galaxy S23 FE – marketingowo kompletnie go nie rozumiem, ale brałbym!
Naprawdę nie rozumiem, po co Samsungowi Galaxy S23 FE. Smartfon debiutuje Pod koniec 2023 roku, niecałe dwa miesiące przed premierą serii Galaxy S24, ale też z miejsca wycina najmniej sensowny model w ofercie producenta, czyli Galaxy S23+. Kompletnie nic mnie nie przekona, że warto dopłacić do niego 1 500 zł względem modelu FE. No z czym do ludzi?! Z kolei po droższego o 500 zł Galaxy S23 sięgnąłbym tylko wtedy, kiedy S23 FE okażę się dla Was zbyt duży.
Co więcej, jeśli Galaxy S24 i Galaxy S24+ nie pokążą nic przełomowego, a wygląda na to, że to będzie tylko kolejna coroczna ewolucja i jeśli będą wyraźnie droższe niż Galaxy S23 FE, to z miejsca stanie się on najbardziej opłacalnym smartfonem Samsunga. Świetnie wykonany, wygodny, długo działający, zwyczajnie dobry i solidny. Czego chcieć więcej? Topowego aparatu i szybszego ładowania, ale jeśli Ci na tym bardzo zależy, to musisz dozbierać do modelu Ultra.
Podsumowując Samsunga Galaxy S23 FE – nie do końca rozumiem, bardzo mi się spodobał, polecam!