Jak przystało na 65-calowy telewizor, TCL 65C805 wymaga dwóch osób do rozpakowania. W środku ładnie, ale z daleka
Karton, a w nim karton, a w nim duży telewizor. Przy 65-calowej przekątnej ekranu, o ile nie macie ponad dwóch metrów wzrostu, pokaźnego zasięgu ramion i potężnego chwytu, samodzielne rozpakowanie telewizora nie wchodzi w grę.
Pochwała należy się za umieszczenie na bokach ekranu dodatkowej miękkiej osłony, więc podczas rozpakowania nie trzeba łapać za ekran, a później powstałych w tym momencie plan polerować. Obudowa nie jest zbyt nowoczesna (czytaj cienka jak tafla szkła), więc to nie jest telewizor z gatunku – stresujący do rozpakowania. Za to bez instrukcji nieco skomplikowany do złożenia, bo choć pochyliły się nad tym trzy technologiczne głowy, bez rysunków nie do końca wiedzieliśmy, jak skręcić podstawę.
Ta ma dosyć nietypowy kształt, ale jest solidna, bardzo dobrze trzyma telewizor i plus należy się za możliwość zamontowania jej na różnej wysokości. To pozwala dopasować ją do wysokości soundbara, o ile takowy postawimy przed ekranem.
Obudowa z daleka wygląda wzorowo. Przyjemnie kanciasta na bokach, z cienkimi ramkami wokół ekranu, prezentuje się efektownie. Czar pryska przy kontakcie fizycznym, bo obudowa jest mocno plastikowa, dosyć pękata, ale tutaj zawsze zdaję pytanie – kiedy ostatnie macaliście swój telewizor i oglądaliście go z tyłu? A no właśnie.
Czytaj też: Test Samsung HW-Q930C – po co iść do kina, skoro kinowy dźwięk mam na kanapie?
TCL 65C805 ma Google TV i dobrze. Ma też straszny pilot i… niedobrze
Zacznijmy od pilota, bo ten jest niezbyt urodzimy. No, chyba że spojrzymy na niego pod kątem wymiarów to co innego. Jest duży, ma za dużo przycisków, a do tego jest bardzo plastikowy. Tak, mówimy tu o telewizorze z gatunku tych tańszych, więc to nie powinno nikogo dziwić, ale trzeba o tym powiedzieć otwarcie. Nie jestem też fanem rozmieszczenia przycisków, które nie jest zbyt intuicyjne. Co ja się naszukałem przycisku wywołania dostępnych źródeł obrazu to moje.
Pochwalić trzeba za to Google TV. Jeśli jesteś aktywnym użytkownikiem smartfonu z Androidem to konfiguracja telewizora będzie banalna i zrobisz ją z poziomu właśnie smartfonu. Po podpięciu swojego konta Google i zalogowaniu do Wi-Fi urządzenie od razu zaloguje Cię np. do konta na YouTube, zasugeruje instalację aplikacji VOD oraz ułatwi zalogowanie do nich. Buduje to mały ekosystem i jakby nie patrzeć, jest to bardzo wygodne.
System działa płynnie, jest intuicyjny oraz pozwala na personalizację głównego Menu. Więc jeśli kupimy ten telewizor np. dla osoby starszej to możemy w prosty sposób ustawić i dać tylko wybrane aplikacje na ekranie głównym. Jedyne co mi przeszkadza, to nie do końca jestem fanem tego, jak w Google TV wchodzi się w ustawienia obrazu. Jest to bardziej rozwiązanie stawiające na przeprowadzenie konfiguracji obrazu raz i zostawienie jej w spokoju.
Czytaj też: Test Samsung The Freestyle Gen. 2. Naturalna progresja, ale czy ten mobilny projektor jest wart swojej ceny?
Ekran QLED w TCL 65C805- jasno i dynamicznie
Matryca VA o przekątnej 65 cali, warstwa kropek kwantowych (stąd QLED), rozdzielczość 4K, a że TCL C805 to miniLED, to do tego mamy dużo stref podświetlenia. W wariancie 65-calowym jest ich 512, a 55-calowym 360.
W oczy szybko rzuciły mi się dwie kwestie. Pierwszą z nich jest bardzo dobra czerń. Oczywiście to nie jest OLED, ale na pierwszy rzut oka trudno jest powiedzieć, że jest to panel VA, bo do tego mamy bardzo dobre kąty widzenia. Bez zarzutów jest też równomierność podświetlenia. Panel MiniLED robi robotę i na dobrą sprawę gołym okiem trudno jest dostrzec jakiekolwiek niedoskonałości.
Drugi element to płynność obrazu. Ten jest odświeżany z maksymalną częstotliwością 144 Hz. Widać to szczególnie podczas oglądania rozgrywek sportowych oraz grania w gry. W tych dwóch elementach telewizor sprawdza się wzorowo. Aktualnie mam u siebie flagowy model OLED-a konkurencji, kilka razy droższy i aż sprawdziłem, czy mam tam wszystkie ustawienia wprowadzone prawidłowo, bo obraz na TCL-u wydawał mi się bardziej płynny. Oczywiście na wyposażeniu nie zabrakło dedykowanego trybu gry, który aktywuje się automatycznie po podłączeniu konsoli lub komputera.
Pozostając w temacie płynności, TCL65C905 oferuje różne upłynniacze obrazu, z których polecam… zrezygnować. Po włączeniu pierwszego z brzegu filmu wyglądał on jak gra uruchomiona na zbyt słabym komputerze, albo film nagrany z przestrzeloną ostrością. Wyglądało to fatalnie. Obraz sam z siebie jest na tyle płynny i dynamiczny, że nie ma sensu w niego dodatkowo ingerować.
Jasność obrazu jest bardzo dobra. W trybie HDR w piku przekracza nawet 1100 nitów, ale mówimy tu wyłącznie o wartości chwilowej, Na co dzień obraz pozostaje czytelny nawet w jasnym otoczeniu, a w testowej lokalizacji był ustawiony prostopadle do okna i o ile nie były na nim uruchamianie ciemne filmy lub gry, bez problemu można było oglądać treści bez konieczności zasłaniania okien.
Bardzo dobrze wypada też odwzorowanie kolorów. Średnia wartość delta E nie przekracza 3,50, więc jak na niedrogi telewizor jest to wręcz wzorowy wynik. Bardzo dobre jest też pokrycie kolorów, które sięga prawie 95% dla palety DCI P3. Kolory są miłe dla oka i dobrze się na nie patrzy, ale zauważyłem, że w przypadku treści telewizyjnych po przekroczeniu 65% jasności obraz delikatne bledną. Z kolei w trybie filmowym filmy, na mój gust, są minimalnie zbyt ciemne. Co oczywiście można łatwo wyregulować do własnych preferencji. Za to złego słowa nie powiem o tym, jak wygląda w nim obraz. Ten dopasowuje się automatycznie do treści np. Dolby Vision z Netflixa.
Do trybu filmowego mam też jedno zastrzeżenie. Na ogół w telewizorach jest to oznaczone jako Filmmaker Mode i producenci się tego trzymają. Nazwa jest też pisana wielkimi literami, ogółem w jakiś sposób jest wyróżniona. Tutaj jest wrzucona jako jeden z kilku trybów i początkowo nie przyszło mi do głowy, że to jest właśnie ten konkretny tryb.
Czytaj też: Test TCL C745 – niedrogi QLED, który mógłby zostać w moim salonie na stałe
Dźwięk zadowoli mniej wymagających użytkowników
Choć na obudowie TCL65C805 znajdziemy logo marki Onkyo to dźwięk nie rzuci nas na kolana. Mamy tu głośniki w systemie 2.0 o mocy 30W oraz obsługę Dolby Atmos. Telewizor pozwala też na całkiem szeroką konfigurację brzmienia i poszczególnych tonów.
Brzmienie zadowoli mniej wymagających użytkowników i sprawdzi się podczas oglądania telewizji. Najlepiej wypadają tutaj średnie tony, więc wszelkie programy publicystyczne i dużo treści mówionych to obszary, w których dźwięk jest najlepszy. Jeśli zależy nam na kinowych doznaniach, szczegółowego dźwięku w grach czy poczuciu atmosfery stadionu piłkarskiego to bez soundbara nie poszalejemy.
TCL 65C805 to idealny telewizor do dynamicznych treści
Gry i sport – w tych dwóch elementach TCL 65C805 wypada najlepiej. Świetnie radzi sobie z wyświetlaniem dynamicznych treści i to właśnie dla osób wykorzystujących telewizor do tych form rozrywki zdecydowanie go polecam.
Jeśli szukasz telewizora wyłącznie do oglądania filmów i seriali to lepiej rozejrzeć się za jakimś OLED-em. Co nie znaczy, że TCL 65C805 sobie z nimi nie radzi, choć nie w tak dobry sposób jak z grami i sportem.
Kosztujący obecnie 4 999 zł to również dobry wybór dla osób szukających uniwersalnego, rodzinnego telewizora. Nie potrzebuje mocno zaciemnionego pomieszczenia i dostarczy rozrywkę na wysokim, a w niektórych aspektach jeszcze wyższym poziomie. Czy warto? Tak, zdecydowanie jest to sprzęt warty polecenia.