Jak tak naprawdę działa tryb incognito w Chrome? Google w końcu stawia sprawę jasno
Działania Google’a nie są podyktowane chęcią oferowania bardziej przejrzystej usługi, a czystą koniecznością. Jest to bowiem działanie wymuszone przez ugodę w związku wielomiliardowym pozwem, który w 2020 roku złożyli mieszkańcy USA, William Byatt, Chasom Brown i Maria Nguyen. Oskarżyli w nim giganta o rzekome gromadzenie danych użytkowników podczas przeglądania sieci w trybie prywatnym. Taka praktyka miała, według nich, naruszać przepisy dotyczące podsłuchów. W pierwotnym pozwie argumentowano, że Google „nie może w dalszym ciągu angażować się w tajne i nieautoryzowane gromadzenie danych od praktycznie każdego Amerykanina posiadającego komputer lub telefon”. Gigant został wówczas pozwany na kwotę aż 5 miliardów dolarów. Niedawno poznaliśmy dalszy ciąg tej sprawy, bo firma zdecydowała się pójść na ugodę, której szczegółów jednak wciąż nie poznaliśmy.
Czytaj też: Blokujesz reklamy na YouTube? Google zadławi twój komputer.
W międzyczasie Google próbował też wyjaśniać, że przecież informuje użytkowników, iż ich dane przeglądania mogą być nadal widoczne w każdej odwiedzanej przez nich witrynie. Ostatecznie sąd uznał, że chociaż faktycznie, polityka prywatności jest udostępniona, to nie ma niej wzmianki o trybie incognito, a podczas przełączania na ten tryb, nie wyjaśnia też, czy dane będą gromadzone, czy też nie.
Czytaj też: Funkcja usunięta z Androida prawie dekadę temu może znów powrócić do systemu. Co szykuje Google?
Po zawarciu ugody w ubiegłym miesiącu, w Chrome zaczęły pojawiać się zmiany i żeby było jasne, gigant z Mountain View wcale nie zamierza rezygnować ze śledzenia, a po prostu informuje, że takowe następuje. Zmiana została zauważona w kanale Canary, gdzie testowana jest właśnie 122 wersja przeglądarki. Znalazła się tam odpowiednia wzmianka, mówiąca, że: „[włączenie trybu incognito] Nie zmieni to sposobu gromadzenia danych przez odwiedzane witryny i usługi, z których korzystają, w tym Google”.
Czytaj też: Google ulepsza udostępnianie na Androidzie. Ma być szybciej, wygodniej i łatwiej
Innymi słowy, nasza aktywność nadal będzie tam śledzona, a dane o tym, co robimy, będą zbierane nie tylko przez Google, ale też odwiedzane przez nas strony internetowe. Pamiętajcie więc, że tryb incognito to jedynie złudna ochrona, która może co najwyżej osłonić naszą aktywność przed innymi osobami korzystającymi z tego samego urządzenia. Przed wścibskimi oczami firm technologicznych w ten sposób się nie ukryjemy. Google dokonał więc drobnej zmiany w polityce prywatności, nie przyznał się do błędu, a dodatkowo uniknął płacenia 5 miliardów kary – wielka wygrana jest więc po jego stronie.