Mały, ale byk! Ładne jest to Volvo XC40
Jeśli spojrzymy na wymiary, Volvo XC40 wydaje się dużym autem. Ma 4440 mm długości, 2034 mm szerokości (z lusterkami) i 1652 mm wysokości. Patrzymy na samochód i tego już nie widać.
Volvo XC40 sprawia wrażenie nieco sprasowanego z każdej strony. Jest zbity i wygląda trochę jak taki mały czołg. Może niepozorny, ale jakby mógł bez problemu przebić się przez ścianę. To po części zasługa zmian, jakie auto przeszło w 2022 roku i facelifting wyszedł mu na dobre.
Zmieniły się przetłoczenia, które z jednej strony są bardziej widoczne i lepie zaakceptowane, ale z drugiej wszystkie linie załamań są delikatne. Auto wygląda nieco agresywnie, ale nadal elegancko. Na miejscu pozostały charakterystyczne kształty przednich i tylnych lamp. Ładne bestia, co tu dużo mówić. Szczególnie jak dorzucimy opcjonalne, 20 lub 21-calowe felgi.
Można spróbować się czegoś przyczepić i w zasadzie jedynym punktem zaczepienia jest paleta kolorów. Do wyboru mamy dziewięć pastelowych odcieni, głównie gdzieś pomiędzy szarościami a lekkim niebieskim. Do tego czerwony, zielony, niebieski i czarny. Tylko z drugiej strony wszystkie dostępne kolory bardzo do XC40 pasują, więc czepianie się nie ma większego sensu.
Czytaj też: Test Ford Ranger Wildtrack – 2,5 tony lekarstwa na drogowe chamstwo
Volvo XC40 ma do bólu proste wnętrze, z którego nie chce się wysiadać
Mając w pamięci Volvo C40 i przesadne zamiłowanie marki do prostoty i ekologii, trochę obawiałem się tego, jak może wyglądać wnętrze XC40. Na szczęście jest prosto, ale bardzo elegancko i na wysokim poziomie.
W testowanym egzemplarzu mieliśmy tapicerkę w opcji dodatkowo płatnej (3000 zł) w pełni skórzaną na fotelach, z elementami ozdobnymi Driftwood (nadal się zastanawiam, czy to faktycznie drewno) i kryształową dźwignią zmiany biegów. Sylwia hejtuje, ja się jaram, bo bardzo pasuje do tego wnętrza i powoduje, że można się tu poczuć jak w aucie kosztującym przynajmniej dwa razy większe pieniądze. Jeśli ktoś koniecznie tego elementu nie chce to… ma problem, bo warianty ze skórzaną tapicerką mają kryształową gałkę w standardzie.
Wykonanie wnętrza stoi na najwyższym poziomie. Czepiać się można tylko elementów z błyszczącego plastiku wokół ekranu. Samych rzeczy w środku jest bardzo mało. Mamy do dyspozycji tylko podstawowe przyciski i wszelkie zbędne bajery są ograniczone do minimum, albo wręcz nie ma ich wcale. W zasadzie największymi udziwnieniami są kosz na śmieci lub wedle upodobań schowek umieszczony przed podłokietnikiem oraz bardzo nietypowa półka do postawienia smartfonu na tunelu środkowym. W najwyższej wersji wyposażenia mamy też panoramiczny dach z elektroniczną roletą i przesuwaną szybą.
W parze z wykonaniem wnętrza idzie też wysoki komfort podróżowania. Fotele są bardzo wygodne. Mają precyzyjną regulację i w tej wersji wyposażenia dodatkowo wysuwaną przednią część siedziska, co jest przydatne w długich trasach. Na upartego brakuje tylko ich wentylowania, bo podgrzewanie oczywiście jest obecne.
Z tyłu mamy wygodne miejsce dla dwóch osób. Trzy zmieścimy, ale nie będzie zbyt wygodnie. Ciekawym dodatkiem są małe półki po bokach, gdzie można odłożyć telefon lub postawić butelkę z napojem. Oczywiście są też uchwyty na napoje w rozkładanym podłokietniku. Najwyższa wersja wyposażenia Volvo XC40 pozwala elektronicznie złożyć zagłówki tylnej kanapy. Rozłożyć trzeba je ręcznie.
Wyciszenie wnętrza jest bardzo przyzwoite. Akurat w trakcie testów większość dłuższych tras pokonywaliśmy przy bardzo dużym wietrze, więc z tego powodu szum w środku był duży, ale kiedy trafiały się spokojniejsze momenty, do środka przebija się tylko całkiem przyjemny dźwięk silnika.
Czytaj też: Test Toyota Prius – król powrócił, ale do taksówki już nie wróci
Bagażnik Volvo XC40 z ciekawie rozwiązaną podłogą
Jak na kompaktowego SUV-a Volvo XC40 ma spory bagażnik, bo w wariancie hybrydowym oferuje 460 litrów pojemności. Na pierwszy rzut oka może wydawać się nieco wąski, ale jest bardzo ustawny i wysoki. Bez problemu można tu układać walizki jedna na drugiej.
Bardzo dobrym rozwiązaniem jest składana podłoga. Pozwala ona zrobić przegrody w różnej konfiguracji. Więc jeśli mamy mniej bagażu, możemy ograniczyć mu przestrzeń, dzięki czemu nie będzie się przesuwać w trakcie jazdy. Stosunkowo niewiele aut ma podobne rozwiązania, a szkoda, bo to najlepsze, co można spotkać w bagażniku.
Android Automotive zapewnia bardzo prostą obsługę Volvo XC40. Nagłośnienie Harman Kardon bierz w ciemno!
Android Automotive, po tym jak na starcie miał pewne… powiedzmy, że niedociągnięcia, szybko narobił sobie wrogów. I wcale się temu nie dziwię, ale dzisiaj trudno powiedzieć o nim coś złego. W wydaniu Volvo interfejs to definicja prostoty, a dostępne ustawienia są ograniczone do niezbędnego minimum.
Obsługa jest banalnie prosta, bo opcji do przeklikania na dotykowym ekranie jest bardzo mało. Zdecydowanie jest to zaleta, podobnie jak dostęp do Map Google, więc na dobrą sprawę smartfon można podłączyć tylko do korzystania ze stawu głośnomówiącego.
Mapy mogą być wyświetlane na ekranie głównym, ale też na ekranie kierowcy. Są bardzo czytelne, dzięki bardzo dobrej jakości obu wyświetlaczy. W zasadzie Mapy to jedyna dodatkowa opcja, jaką da się wyświetlić na ekranie kierowcy, obok statystyk jazdy. Poza tym pozostaje on pusty i jeśli ktoś jest przyzwyczajony do dużej ilości informacji to niestety tutaj ich nie znajdzie.
Nagłośnienie Harman Kardon Premium Sound jest dostępne w standardzie tylko w dwóch najwyższych wersjach wyposażenia, ale warto do nich dopłacić choćby tylko dla tego jednego elementu. To czysta poezja, a jakość brzmienia ustępuje tylko znacznie droższym modelom BMW i Mercedesa oraz… droższych Volvo z nagłośnieniem Bowers & Wilkins. Dźwięk jest głęboki, czysty i bardzo przestrzenny. Wiele aut ma różne ustawienia dotyczące przestrzenności dźwięku, ale niewiele przekłada je na taki efekt, jak w Volvo XC40. Tu można wsiadać tylko po to, żeby posłuchać sobie muzyki.
Duże pochwały należą się też za system kamer 360 i tutaj nie będzie przesadą jeśli powiemy, że to zdecydowanie czołówka rynku. Mamy bardzo dobrą perspektywę, różne widoki do wyboru i jest to dodatek z tych pomagających, a nie przeszkadzających.
Czytaj też: Test Hyundai Ioniq 5 – Cyberpunk 2077 już tu jest
Volvo XC40 prowadzi się jak marzenie. W trakcie jazdy trafiliśmy na jedyną większą wadę tego auta
Na czym polega fenomen XC40? Jest jednym tańszych modeli w gamie szwedzkiego producenta, ale tani nie jest, w końcu mówimy o Volvo. Skoro XC40 jest miękką hybrydą (nie ma co liczyć na spalanie rzędu 5,5 l/100 km w mieście) kosztującą na dzień dobry 175 900 zł, w dodatku niezbyt szybką (4-cylindrowy silnik o pojemności 2.0 l, 163 KM mocy i 265 Nm momentu obrotowego; 0-100 km/h w 8.6 s), a przy tym jedną z kilkudziesięciu propozycji w swoim segmencie, dlaczego tyle tego jeździ po ulicach?
Część z Was powie: bezpieczeństwo. Jasne, wielu kierowców wybierze Volvo XC40 właśnie z tego powodu, w końcu, nawiązując do klasyka, tych 5 gwiazdek Euro NCAP po prostu mu się należało, natomiast nie może to być jedyna przyczyna. 5 gwiazdek Euro NCAP ma wiele małych, miejskich SUV-ów, a nie cieszą się one taką popularnością jak bohater dzisiejszego odcinka, więc o co chodzi?
Cóż, odpowiedź jest tak prosta, że aż śmieszna. Te samochody śmierdzą jakością i komfortem na kilometr i nie inaczej jest z modelem XC40. To właśnie dlatego mam problem z testami aut tej marki – muszę się powtarzać, bo za każdym razem jest to samo i niestety dla mnie, a stety dla XC40, nie inaczej będzie tym razem.
Zacznijmy od zawieszenia. Mamy tutaj coś, co Volvo określa jako dynamiczne zawieszenie. Pod tą nazwą kryją się kolumny MacPhersona z przodu i układ wielowahaczowy z tyłu. Tak kombinacja nie jest niczym niespotykanym, a jednak. Nie wiem jak, ale Volvo robi to lepiej, niż konkurencja, bo XC40 zadba o Wasze cenne zadki jak mało które auto w segmencie. Będzie dzielnie wybierał nierówności i nawet jazda po bruku nie będzie stanowiła dla niego większego wyzwania.
Do świetnego zawieszenia dochodzi adaptacyjne wspomaganie układu kierowniczego, które będzie dostosowywało go do prędkości z jaką się poruszacie – im szybciej, tym bardziej responsywny będzie układ. Przy prędkościach miejskich będzie przymykał oko na zbyt zamaszyste machanie kierownicą, natomiast na autostradzie zareaguje na każdą komendę.
Kolejną zaletą jest automatyczna skrzynia biegów. XC40 w opcji miękka hybryda został wyposażony w dwusprzęgłową, 7-biegową konstrukcję, która będzie sobie działała w tle, pozwalając Wam zapomnieć o czymś takim jak zmiana biegów. Dosłownie – jeżeli jedziecie spokojnie, przełożenia będą pomijalne i dopiero porządne przyciśnięcie auta sprawi, że przypomnicie sobie o czymś takim jak skrzynia biegów.
OK, skoro posłodziłam tyle, że za chwilę przedawkuję cukier, przejdźmy do wad, a właściwie jedynej wady jaką znalazłam i znowu, bez zaskoczeń. Niejednokrotnie narzekałam na tempomat adaptacyjny w Volvo. Ma to do siebie, że strasznie panikuje. Widząc pojazd poprzedzający wytraca prędkość tak namiętnie, że potrafi wzbudzać dyskomfort. Kiedy pierwszy raz się z tym zetknęłam (w innym modelu), myślałam, że się odłączył, bo to TIR-a przede mną był jeszcze kawał drogi, ale nie, po prostu zadziałał gwałtownie i niestety, w XC40 wygląda to dokładnie tak samo.
Problemem nie jest tutaj to, że XC40 późno zauważa pojazd poprzedzający, o nie. Radar działa prawidłowo i przy odpowiednim ustawieniu widoku wyświetlacza kierowcy możemy obserwować moment w którym namierzy pojazd przed nami – dzieje się to na długo przed rozpoczęciem wytracania prędkości. Nie jestem w stanie pojąć dlaczego skonfigurowano go tak, że auto widzi przeszkodę, wie w jakim tempie się do niej zbliża, przez jakiś czas nic sobie z tego nie robi, po czym zaczyna hamować tak, jakby stwierdził: „O Borze Zielony, no rzeczywiście! Trzeba hamować!!!”. Nie lepiej byłoby zacząć proces wcześniej, aby nie był tak gwałtowny? Da się to zrobić, przykładów na rynku mamy mnóstwo.
Kolejną niemiłą niespodzianką był układ wspomagania prowadzenia. Działa to świetnie – trzeba co prawda trzymać ręce na kierownicy, ale auto samo będzie utrzymywało się po środku pasa ruchu i zgrabnie pokonywało zakręty, ale tylko do pewnej prędkości. 139 km/h to max, kochani. Przy 140 km/h układ jest rozłączany. Niby nie jest to wielki problem bo autostrad jest u nas jak na lekarstwo, ale serio? 139 km/h? Konkurencja potrafi to zrobić przy znacznie wyższych prędkościach.
Jak mogę podsumować wrażenia z jazdy? Brak zaskoczeń, brak ekstremalnych emocji, po prostu komfort i niezmącony spokój. Dla jednych to tylko tyle, dla innych aż tyle. Serio, jadąc XC40 było mi tak dobrze i wygodnie, że nawet nie chciało mi się szaleć, po prostu cieszyłam oczy wnętrzem, a tyłek wygodą jakie dostarczało mi to auto. Pomijając ten nieszczęsny tempomat, POLECAM.
Czytaj też: Test Skoda Enyaq Coupe RS – tłusta zielona strzała
Oszczędnie? Bez szału, ale Volvo XC40 nie pali dużo
Wspomniałam wcześniej o tym, że XC40 to miękka hybryda. Ma co prawda silnik elektryczny, ale jego zadaniem jest jedynie wspieranie silnika spalinowego przy ruszaniu, czy przyspieszaniu. Nigdy nie będzie samodzielnie napędzał kół, więc tak jak wspomniałam wcześniej – o zużyciu paliwa na poziomie pełnoprawnych hybryd nie ma co marzyć, jednak nie znaczy to, że tankowanie będzie wywoływało histeryczny płacz. Spójrzmy na wyniki:
Miasto | 6,9-7,5 l/100 km |
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 5,6 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h) | 7,7 l/100 km |
Autostrada (tempomat 140 km/h) | 9,4 l/100 km |
Jak na miękką hybrydę, nie ma tragedii, ale nie oszukujmy się, nie ma też szału. Ot, standardowe spalanie nowoczesnego silnika w technologii mild hybrid.
Czytaj też: Test Honda ZR-V – to nie jest podniesiony Civic!
Cen to się chyba wsyscy spodziewają…
Wiecie, że tanio nie będzie… Cóż, przejdźmy do rzeczy bez zbędnych wstępów.
Ceny Volvo XC40 B3 mild hybrid zaczynają się od wspomnianych wcześniej 175 900 zł. Tyle trzeba zapłacić za podstawową wersję wyposażenia auta o wspomnianych wcześniej parametrach technicznych, z napędem na przednią oś. Jeżeli życzycie sobie nieco więcej mocy (XC40 B4 o mocy 197 KM), na dzień dobry trzeba wydać 198 900 zł. Co ważne – XC40 B4 nie jest dostępny w wersji Essential (najniższej wersji wyposażenia), zaczyna się od wersji Core, więc de facto za dodatkowe konie mechaniczne dopłacacie jedynie 10 000 zł (XC40 B3 w wersji Core to wydatek 188 900 zł). Mamy jeszcze wersję Plus Dark (odpowiednio 202 900 zł i 212 900 zł) oraz wersję topową – Ultimate Dark (221 900 zł i 231 900 zł). Volvo oferuje przejrzysty konfigurator i to tam odsyłam Was po szczegóły, tutaj wspomnę o kilku najistotniejszych rzeczach.
Wszystkie wersje wyposażenia oferują ten sam, absurdalnie wręcz szeroki pakiet bezpieczeństwa – armia poduszek powietrznych, hartowane szyby boczne, układ zmniejszający ryzyko urazu kręgosłupa szyjnego, ochrona przed uderzeniem bocznym, wszelkiej maści systemy antykolizyjne… Dostaniecie to wszystko i jeszcze więcej nawet w podstawowej wersji wyposażenia. Skoro to sobie wyjaśniliśmy, przejdźmy do multimediów.
Wszystkie wersje wyposażenia zaopatrzono w wyświetlacze o których pisał Wam Arek. Warto o tym wspomnieć, bo standardem na rynku jest zasada – im więcej zapłacisz, tym większy masz wyświetlacz. Tutaj tego nie ma – 9-calowy wyświetlacz kierowcy i 12-calowy wyświetlacz centralny są już w wersji Essential, więc jeśli baliście się, że bez dopłaty dostaniecie np. analogowe zegary, spokojnie – nic takiego nie nastąpi. Tak samo jest z pakietem LED, tempomatem, kamerą cofania, czy 2-strefową klimatyzacją. To i wiele innych udogodnień dostajecie w standardzie.
Jaki z tego wniosek? XC40 może i kosztuje prawie 176 000 zł w podstawowej wersji wyposażenia, ale nie znaczy to, że dostajecie golca i cieszycie się, że chociaż szyby są na przyciski. W przeciwieństwie do niektórych niemieckich kolegów, tutaj za swoje ciężko zarobione pieniądze dostajecie porządnie wykonane, porządnie wyposażone i fenomenalnie wręcz komfortowe auto. Będziecie czuć te pieniądze, wierzcie mi.
Jeżeli macie na zbyciu znacznie więcej, niż 200 000 zł i chcecie poczuć się dopieszczeni, proszę bardzo. Elektryczna regulacja przednich foteli, podgrzewanie wszystkiego co się da, kamery 360°, dodatkowe listwy zabezpieczające… Tak, zabawek jest tutaj co niemiara, więc spokojnie da się przekroczyć 250 000 zł. Co ciekawe, nawet w najdroższej wersji wyposażenia nie dostaniemy systemu monitorującego martwe pole, trzeba za niego dopłacić i za to ktoś powinien zarobić kopa.
Przeklikałam konfigurator i z tego co widzę, testowany egzemplarz kosztowałby w salonie mniej więcej 240 000 zł, a to i tak nie jest maksymalna cena jaką da się za to auto zapłacić. Czy warto? Cóż, to zależy wyłącznie od Was. Jeśli uważacie, że tak i Was na to stać to kto ma prawo Wam zabronić?
Czytaj też: Test Renault Clio E-Tech Espirit Alpine. Hybrydowe Clio lepsze niż w LPG?
Volvo XC40 może i jest truchę nudnym autem, a i tak zachwyca
Cóż, wielkich zaskoczeń tutaj nie ma. Volvo XC40 to solidny gracz na rynku małych, miejskich SUV-ów i nie dziwię się, że tylu Polaków go wybiera. Solidna marka, bezpieczeństwo, jakość i komfort – czego chcieć więcej?
Przydałoby się to automatyczne prowadzenie przy pełnej prędkości autostradowej 140 km/h i czujnik monitorowanie martwego pola jako jeden z elementów, przynajmniej droższego wyposażenia. Poza tym to banalnie proste w obsłudze i szalenie wygodne auto, które oferuje wysoki komfort jazdy w pieniądzach sporych jak na swój segment, ale niekoniecznie tak dużych w stosunku do oferowanych wrażeń.