Początki tej historii sięgają ubiegłego roku, kiedy to zaawansowane technologicznie instrument należący do NASA został wykorzystany do identyfikacji setek samotnych planet, czyli obiektów, które nie podlegają grawitacyjnym oddziaływaniom ze strony gwiazd ani brązowych karłów.
Czytaj też: Co się czai na obrzeżach naszej galaktyki? Astronomowie zidentyfikowali wyjątkowo mały i gęsty obiekt
Takie wolno przemierzające przestrzeń kosmiczną ciała wzbudzają wielkie zainteresowanie naukowców. Zdaniem części z nich do ich powstawania może dochodzić w “normalny” sposób, lecz później takie planety są wyrzucane z własnych układów i przestają podlegać grawitacyjnemu wpływowi swoich pierwotnych gospodarzy.
Szczególnie intrygujący obrót sprawy przybrały w obrębie Wielkiej Mgławicy w Orionie, gdzie udało się zlokalizować ponad 500 samotnych planet. Być może pozostawałyby one niezauważone, gdyby nie zdolność Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba do prowadzenia obserwacji w podczerwieni. Dzięki temu astronomowie dostrzegli liczne takie obiekty i zaczęli je dogłębnie badać.
Obiekty odpowiedzialne za zagadkowe sygnały mogą być samotnymi planetami. Takowe nie są grawitacyjnie związane z gwiazdami ani brązowymi karłami
W toku tych analiz doszli do zaskakujących wniosków, gdyż natknęli się na trudne do zinterpretowania sygnały radiowe. Poza tym, członkowie zespołu badawczego stojący za publikacją zamieszczoną w The Astrophysical Journal Letters wykazali, że wśród zidentyfikowanych samotnych planet może istnieć nawet kilkadziesiąt par tworzonych przez te obiekty.
Przy masach podobnych do Jowisza, krążą one wokół siebie w odległościach od 25 do 400 razy większych niż dystans dzielący Ziemię i Słońce. Naukowcy nazywają takie pary JuMBO (Jupiter-mass binary object), choć – jak sami przyznają – mają z nimi ogromny problem. Istnienie tych ciał zaburza bowiem powszechnie akceptowane koncepcje dotyczące powstawania planet.
Czytaj też: Wiek wszechświata został błędnie obliczony? Nowe ustalenia wszystko zmieniają
Przeszukując archiwa Amerykańskiego Narodowego Obserwatorium Radioastronomicznego (NRAO), autorzy badań zwrócili uwagę na parę nazwaną JuMBO 24, która wydaje się emitować fale radiowe. Sygnały pochodzące od tego niezwykłego duetu są wysoce zastanawiające, gdyż trudno jest je dopasować do jakiejkolwiek kategorii. W toku ekspertyz członkowie zespołu badawczego wykluczyli brązowe karły oraz pulsarów.
Bardzo nieprawdopodobny wydaje się też scenariusz, w którym rzeczone sygnały pochodziłyby nie od JuMBO 24, lecz obiektu znajdującego się za tą parą. Być może przełom w tak nietypowym śledztwie nastąpi po zaangażowaniu Very Large Array, czyli obserwatorium radioastronomicznego podlegającego pod NRAO. Powyższa historia pokazuje, jak ograniczony jest “wzrok” astronomów, gdy opierają się wyłącznie na obserwacjach w świetle widzialnym. Zaangażowanie Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba znacząco zmieniło sytuację.