Armia USA tnie plany. Miały być nowoczesne śmigłowce rozpoznawcze, a nie będzie nic
Jeszcze kilka miesięcy temu informowaliśmy, jak to firmy ulepszają swoje prototypy wojskowych śmigłowców nowej generacji, a tu proszę, Armia USA postanowiła zaskoczyć cały świat. Ogłosiła bowiem oficjalnie anulowanie swojego ambitnego programu Future Attack Recon Aircraft (FARA), który miał zapewnić amerykańskim pilotom dostęp do nowoczesnych śmigłowców. Innymi słowy, jest klapa. Śmigłowce OH-58D Kiowa Warrior zostały wycofane, a ich rolę rozpoznawczą przypisano służącym ciągle różnym wariantom AH-64 Apache.
Czytaj też: Marines USA czekali na to długo. Nowy pojazd wojskowy rewolucjonizuje ich możliwości
Nie był to wcale byle program, za którego realizację dopiero się zabrano. Ba, doszedł już do momentu, w którym Armia USA wytyczyła dwóch potencjalnych zwycięzców – firmę Sikorsky i jej śmigłowiec Raider X oraz Boeing ze śmigłowcem 360 Invictus. Każda z tych maszyn lotniczych to przykład sprawdzonych rozwiązań zamkniętych w nowoczesnych rozwiązaniach i technologiach. Anulowanie tego programu jest częścią szerszej inicjatywy Armii o nazwie “Zrównoważenie Inwestycji w Lotnictwo”, która ma na celu przekształcenie jej podejścia do przyszłych zdolności lotniczych, w tym zarówno statków powietrznych załogowych, jak i bezzałogowych.
Czytaj też: Bronie na sterydach. Żołnierze wojska USA będą jeszcze skuteczniejsi w eliminowaniu wrogów
Wspomniane firmy dopracowywały swoje propozycje i dążyły do stworzenia funkcjonalnych prototypów od 2020 roku, ale Armia USA zdecydowała się właśnie przenieść priorytet z FARA na rzecz odświeżenia śmigłowców AH-64 Apache i UH-60 Black Hawk. Proces ten obejmuje wymianę silników wspomnianej dwójki na nowoczesne silniki General Electric T901, które zostały opracowane w ramach Programu Ulepszonego Silnika Turbinowego (ITEP). Innymi słowy, zamiast wymiany starego na nowe, wybrano szeroką modernizację w celu utrzymania na służbie aktualnej floty. Środki zostały również przesunięte w stronę systemów bezzałogowych, co rodzi jeszcze inne pytanie – czy powoli zmierzamy do zmierzchu śmigłowców na wojnie?
Samo głośne anulowanie programu FARA i szersza realokacja priorytetów inwestycyjnych Armii USA w swoim lotnictwie odzwierciedlają strategiczną odpowiedź na ewoluujące wymagania pola bitwy i wyzwania współczesnej wojny. Z roku na rok tradycyjne śmigłowce załogowe stawiają czoła zwiększonemu ryzyku ze strony zaawansowanych systemów obrony powietrznej, a na ich tle wyróżniają się dzieła pokroju V-280 Valor firmy Bell, która ciągle realizuje swój projekt pionowzlotu dla amerykańskiej armii w ramach programu FLRAA (Future Long Range Assault Aicraft), w ramach to którego dąży się do stworzenia sprzętów oferujących większy zasięg, prędkość i elastyczność niż tradycyjne śmigłowce.
Czytaj też: Armia USA szykuje się na konflikty w Arktyce. Powstaje “podręcznik do wojny w zimnie”
Dziś możemy być już pewni, że w miarę jak Armia posuwa się naprzód ze swoją strategią lotniczą, nacisk na ulepszanie istniejących platform, inwestowanie w systemy bezzałogowe i eksplorowanie nowych technologii dla przyszłych konfliktów prawdopodobnie zdefiniuje na nowo krajobraz wojskowego lotnictwa. Ten strategiczny zwrot, choć kończy rozdział programu FARA, otwiera nowe drogi do innowacji i adaptacji w erze szybkiego postępu technologicznego i zmieniających się paradygmatów wojennych.