Przedpremierowe recenzje przebiły balonik Cyberpunka 2077
Takiego wyczekiwania na grę, jak w przypadku Cyberpunk 2077, jeszcze nie widziałem. Każdy, kto choć minimalnie interesował się grami wyczekiwał na tę premierę, ale śmiało możemy powiedzieć, że była to premiera wykraczająca poza branżę gier. Przecież nawet Polsat do programu na temat gry zaciągnął Krzysztofa Ibisza.
Pamiętam jak dzisiaj, jak niedługo przed premierą, chyba największy gamingowy kanał na polskim YouTubie, opublikował ociekającą peanami przedpremierową recenzję. Od tamtej pory przestałem oglądać jakiekolwiek materiały recenzenta, który wystąpił w tamtym materiale. Wybitna gra! 10/10 matobkosko ideał! Taaa… A w podobnym tonie wypowiadali się niemal wszyscy, którzy mieli okazję zagrać przedpremierowo i do dzisiaj zastanawiam się, czy faktycznie grali w tę samą grę co ja.
Na premierę Cyberpunka udało mi się pożyczyć RTX-a 3080, a w dniu premiery wypadła mi 2-dniowa konferencja, ale gra czekała na mnie pobrana. Wszystko było gotowe na rozgrywkę, ale potem było już tylko gorzej.
Czytaj też: Test monitora Samsung Odyssey Neo G9 G95NC, czyli 57-calowa bestia w akcji
Cyberpunka 2077 skończyłem tylko dzięki modom. Gra była straszna! Poza jednym elementem
Nie jestem w stanie wskazać, w którym elemencie Cyberpunk 2077 rozczarował mnie najbardziej, bo trochę tych rozczarowań było. Choć uniknął mnie problem fatalnego działania na starszych konsolach i brak możliwości grania na konsolach nowej generacji, to jak gra działała i jak wyglądała trochę bolało. Pomimo wspomnianego RTX-a 3080 o graniu w najwyższych detalach mogłem zapomnieć, a gra nie prezentowała się aż tak wybitnie, jak to zapowiadano. Choć ok, to nadal wizualnie był wysoki poziom.
Sama rozgrywka okazała się męcząca. Poruszanie się po Night City było fatalne i gdyby nie mod poprawiający fizykę jazdy pojazdów, na pewno bym tej gry nie skończył. Sporo poprawiła też modyfikacja zmieniająca zachowanie NPC-ów zamieszkujących wirtualny świat. Nic jednak nie zmieniało tego, że kiedy w grze zaczynało się coś dziać, ja kompletnie głupiałem. Przy wszystkich strzelaninach na ekranie robił się taki chaos, że kompletnie nie ogarniałem tego, co się dzieje. Działo się za dużo, w zbyt niekontrolowany sposób. No i do tego dochodziły różne glitche i problemy np. z fizyką otoczenia.
Wszystko to było złe do tego stopnia, że na kilka miesięcy dałem sobie z grą spokój. Kiedy do niej wróciłem, udało mi się ją skończyć tylko dzięki fabule. Pod tym względem Cyberpunk 2077 był absolutną czołówką i tylko dzięki wciągnięciu się w historię i to, jak napisane były postaci i interakcje z nimi, udało mi się go przejść do końca. Misja na farmie z Rivierem Wardem i to, co było w niej pokazane – majstersztyk!
Czytaj też: CD Projekt Red się wygadał. Remake Wiedźmina 1, Wiedźmin 4 i nowy Cyberpunk na stole
Po dwóch latach wróciłem do Night City i w końcu mogę powiedzieć, że Cyberpunk 2077 to wybitna gra
Cyberpunk 2077 podobno został zaktualizowany, połatany, a gra w końcu dorównuje zapowiedziom. Tak mówili w sieci. Jestem pod wrażeniem, że CD Projekt RED nie tylko przetrwał tę katastrofę, ale był w stanie wyjść z niej obronną ręką. Ok, skoro ludzie chwalą, to dałem grze drugą szansę.
Cyberpunk 2077 zmienił się nie do poznania. Choć może wygląda podobnie, to dzisiaj kompletnie inna gra. Zoptymalizowana i upiększona, poprawiona pod praktycznie każdym względem. W końcu nic nie rozpraszało mojej uwagi od samego początku rozgrywki, co jeszcze mocniej pozwoliło mi wsiąknąć w wątki fabularne. Łapałem się nie raz na tym, że specjalnie robię jakieś misje poboczne tylko po to, żeby za szybko nie skończyć wątku głównego i jeszcze bardziej przeciągnąć rozgrywkę.
Patch 2.1 bardzo mocno zmienił to, jak gra się w Cyberpunka 2077. Przede wszystkim – w końcu da się jeździć samochodami. Delikatnie poprawiłbym tylko pracę kamery, ale w końcu tę grę można uruchamiać jak GTA V, czyli po to, żeby sobie pojeździć samochodem po mieście. I okolicach. Bardzo zmieniła się też sama rozgrywka. Mamy więcej opcji tego, jak toczą się starcia i każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie. No i w końcu mogłem poczuć, że mam kontrolę nad tym, co dzieje się wokół mnie, bez głupiego strzelania na oślep, oby tylko mieć dany etap za sobą.
Może nie wszystko jest idealnie, bo czasem zdarza się, że samochody na ulicy zakleszczą się, albo któryś wpadnie maską w niewidzialną dziurę na drodze, ale przy tak dużej i dopracowanej (w końcu!) produkcji można przymknąć na to oko.
Cyberpunk 2077 daje ogromną satysfakcję z tego, jak pokonujemy kolejne misje. Możemy iść na łatwiznę i równać wszystko i wszystkich z ziemią, albo kombinować. Przy odpowiednim rozpoznaniu terenu i odrobinie kombinowania zdarza się, że przy skorzystaniu z odpowiedniego przejścia lub hakowania kamer jesteśmy w stanie wykonać zadanie w ciągu kilkunastu sekund i opuścić obszar misji niezauważonym. A jaką to daje satysfakcję!
No i nie zapominajmy o Widmie Wolności. To dodatek na poziomie tego, do czego przyzwyczaił nas Wiedźmin 3 ze swoimi rozszerzeniami. Pierwsze etapy gry to mistrzostwo świata i okolic. Sam początek jest bardzo liniowy, ale trzyma w napięciu jak nic innego. Atmosfera budowana przez historię, muzykę i projekt lokacji wraz z ich grafiką nie pozwala oderwać się od ekranu, bez względu na to, która godzina jest aktualnie na zegarze. Nie pytajcie.
Czytaj też: Palworld szturmem podbija serca graczy. Sprawdziłem, czy to szaleństwo ma sens.
Cyberpunk 2077 ma genialną fabułę i pierwszy raz mogę powiedzieć o jakiejś grze, że pod tym względem dorównuje, a momentami może i lekko wyprzedza dodatek Serce z kamienia do Wiedźmina 3, a to najwyższy możliwy komplement. Gra wciągnęła mnie do tego stopnia, że spędziłem w niej 72 godziny. Tyle zajęło mi ukończenie wątku głównego, całego dodatku, dodatkowych kontaktów i wszystkich widocznych na mapie misji dodatkowych. Pierwsza myśl po zobaczeniu napisów? Gram jeszcze raz! Ok, może niekoniecznie od razu, ale na pewno nie dalej niż w ciągu trzech miesięcy. Powtórzę to pewnie nie raz, bo fabuła jest tak poprowadzona, że praktycznie za każdym razem może wyglądać inaczej.
Czy do Cyberpunka 2077 można zrobić jeszcze jakieś dodatki? Jak najbardziej, bo historia V nie kończy się dobrze, więc zawsze można wprowadzić jakiś happy end. Z kolei samo uniwersum jest tak rozbudowane, że istnieje wiele różnych możliwości stworzenia kolejnych odsłon serii. Z wielkiej katastrofy udało się zrobić ogromny sukces i tak jak z niecierpliwością czekałem na Cyberpunk 2077, tak z niecierpliwością będę czekać na kontynuację i tym razem mam więcej pewności co do tego, że będzie udana. A jeśli nie mieliście jeszcze sami okazji zagrać to polecam. W końcu można to zrobić z czystym sumieniem.