Nie o zasięgu, ładowaniu czy recyklingu mowa. Elektryczne samochody dręczy więcej bolączek
W miarę jak branża pojazdów elektrycznych nabiera tempa, lecąc na skrzydłach wielkich obietnic i planów rządów oraz przemysłu motoryzacyjnego, przejście na bardziej ekologiczne środki transportu jest nieuniknione. Jednak pod powierzchnią tej ekologicznej rewolucji kryją się słabości, które potencjalnie mogą zakłócić jej postęp. Mowa nie tylko o infrastrukturze ładowania czy sieciach energetycznych, które mogą nie wytrzymać przyrostu elektrycznych samochodów bez stosownych modernizacji, ale też ogólnie pojętym bezpieczeństwie, jak przypomina w swoim najnowszym badaniu SecurityHQ.
Czytaj też: Zero, to za mało powiedziane. Honda zapowiedziała nowe elektryczne samochody
Przejście z zalewania baku paliwem na rzecz ładowania stosownymi ładowarkami, to spory problem z poziomu bezpieczeństwa. Ba uznanie EV jako głównego środka transportu oznacza coś więcej niż tylko zastąpienie stacji benzynowych stacjami ładowania. Wiąże się to z rozległą siecią komputerów w chmurze i siatkami ładowania, często zarządzanymi przez różne podmioty, gdzie bezpieczeństwo może nie być (a powinno) najważniejszym priorytetem. Nawet ładowanie samochodów w domach nie jest w pełni bezpieczne, bo jak zauważa SecurityHQ, proces ten może wykorzystywać przestarzałe i pełne luk bezpieczeństwa protokoły pokroju SNMPv1 z lat 80. Producenci wprawdzie go łatają, ale nie jest to najlepsza taktyka w dążeniu do maksymalnego poziomu bezpieczeństwa.
Czytaj też: No przestań już wreszcie narzekać na elektryczne samochody. Patrz jak stara się BMW
Samo centralne przechowywanie kluczowych informacji o samochodach, a w tym kluczy szyfrujących i danych płatniczych, budzi znaczące obawy dotyczące prywatności. Dlatego właśnie, w miarę jak branża EV będzie się rozwijać, zapewnienie bezpieczeństwa tych wrażliwych informacji staje się kluczowe. Łatwo bowiem wyobrazić sobie świat, w którym przerzucenie się na elektryczne samochody, otwiera szereg furtek potencjalnym wrogom, którzy zamiast niszczyć elektrownie, przejmować konwoje zaopatrzeniowe czy blokować stacje, będą mogli zwyczajnie włamać się do sieci i tym samym znacznie skuteczniej paraliżować całą infrastrukturę ładowania.
Czytaj też: Elektryczne samochody dostały namiastkę azylu. Najlepsza stacja ładowania Tesli się chowa
Zagrożenia związane ze skoordynowanymi atakami na państwa kiedyś należały do domeny science fiction, ale wraz z rozpowszechnianiem się elektrycznych samochodów i uzależnianiem się od nich, może być realnym problemem. Tak naprawdę my, zwyczajni obywatele, nie będziemy potrzebować wroga z zewnątrz, aby poczuć na własnej skórze taki scenariusz. Wystarczy, że niektóre wizje przyszłości się sprawdzą i z przeróżnych powodów (np. politycznych czy emisyjnych) ładowarki będą blokowane lub ograniczane, kiedy tylko wykryją nasz samochód. Jest to coś, co w dobie spalinowych samochodów jest nierealne, bo dystrybutor aż tak inteligentny nie jest, a sam bak można uzupełnić nawet prosto z kanistra.