Koniec z poradzieckimi BRDM-2. Wojsko Polskie otrzyma nowe pojazdy Kleszcz rodzimej produkcji
Jeśli zbroić wojsko, to właśnie w taki sposób. Kupowanie sprzętu wojskowego z innych państw bez sensownych strategii produkcji przynajmniej części eksploatacyjnych na własnym terenie, to potencjalny strzał w stopę przez uzależnienie się od innych państw w sektorze obronności. Gdyby tego było mało, zakupy sprzętu wojskowego spoza granic państwa, to jeden wielki transfer pieniędzy z dala od kieszeni Polaków i dlatego właśnie najnowsza umowa, którą podpisało Ministerstwo Obrony Narodowej jest tak dobra. Nie tylko zwiększy potencjał naszego wojska, ale też dodatkowo napędzi gospodarkę, bo produkcja zamówionych pojazdów Kleszcz 4×4 będzie realizowana przez AMZ Kutno.
Czytaj też: Polska nie do zniszczenia. Będziemy zestrzeliwać pociski, jak kaczki
Lekki transporter, który będzie służył rozpoznaniu, jest dzisiaj polskiej armii niezwykle potrzebny. Wojna na Ukrainie pokazała, jak ważne są oczy i uszy. […] Oczy i uszy polskiej armii będą pochodziły z Kutna– powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz, aktualny szef MON.
W ramach umowy o koszcie 36 milionów złotych AMZ Kutno zobowiązało się do wyprodukowania i dostarczenia wojsku polskiemu dokładnie 286 sztuk pojazdu Kleszcz, co ma nastąpić w latach 2025-2035. W rozszerzeniu “zwierzęcego” wręcz arsenału Wojska Polskiego pomogły Bobry, a dokładniej mówiąc, wóz Bóbr-3 również rodzimej produkcji, który to stanowi podstawę dla pojazdów Kleszcz. Te lekkie opancerzone transportery rozpoznania powstawały ponoć dobre dziesięć lat i angażowały do pracy specjalistów oraz ekspertów wojskowych z Polski.
Czytaj też: Polska wzmacnia swoje lotnictwo. Nowe maszyny trafiły w ręce naszych pilotów
Efekt? Pojazd do przeprowadzania rozpoznania i zwiadu z zaawansowanym zawieszeniem o niezależnej konstrukcji, który mierzy prawie 700 cm długości, 250 cm szerokości oraz 240 cm wysokości. Ma ważyć od 12 do 14 ton, a jego cztery wielkie koła mają być wprawiane w ruch przez 7,2-litrowy i sześciocylindrowy silnik Diesla o mocy około 330 koni mechanicznych za pośrednictwem automatycznej skrzyni biegów. Jego modułowa konstrukcja podwozia umożliwia montowanie dodatkowego opancerzenia, a obecność turbin na tyle w połączeniu z wysoką wypornością pozwala wjechać Kleszczem prosto do głębokich wód, co zweryfikowano już w testach na Odrze.
Czytaj też: Polska marynarka rośnie w siłę. Tak właśnie buduje się potęgę
Każdy Kleszcz zapewnia miejsce dla maksymalnie pięciu żołnierzy zwiadu, z czego każdy z nich ma dostęp do własnych drzwi bocznych oraz trzech włazów ewakuacyjnych. Jeśli idzie o uzbrojenie, w grę ma wejść zdalnie sterowany moduł uzbrojenia (Protector od norweskiej firmy Kongsberg) z bronią do zwalczania celów lekko opancerzonych, ale prawdziwa potęga Kleszcza będzie siedzieć w zestawie czujników i radarów do realizowania misji rozpoznania. Dziś pozostaje więc tylko czekać na to, jak dokładnie Bóbr-3 wyewoluuje do Kleszcza.