Niejednokrotnie przypominaliśmy specyfikę elektrowni odnawialnych, zwłaszcza fotowoltaiki i turbin wiatrowych. Ich moc działania jest silnie zależna od warunków pogodowych. Nie oznacza to, że przez całą zimę wiatraki pozostają nieruchome, a panele słoneczne wyłączone. Rzecz w tym, że bardzo trudno jest zaplanować generację energii w pozostałych źródłach, nie wiedząc, ile dokładnie wyprodukowane zostanie przez OZE.
Czytaj też: Elektrownie węglowe czeka wkrótce kryzys. Polski badacz czerpał inspirację do badań z… grillowania
Niemniej w weekend 3-5 lutego doszło do rzeczy niesłychanej. Elektrownie wiatrowe działały niemal z pełną mocą zainstalowaną. Olbrzymią pomocą w tym była bardzo wietrzna pogoda, która napędzała wiatraki. Co więcej, okazuje się, że podczas wykręcania rekordów nie było potrzeby wyłączania części turbin, aby utrzymać stabilność sieci elektroenergetycznej.
Elektrownie wiatrowe z trzema rekordami w kieszeni. Jak do tego doszło?
O wyjątkowej generacji „zielonej energii” donosi serwis Energetyka24, który otrzymał dane od Polskich Sieci Elektroenergetycznych. W sobotę, 3 lutego, polskie elektrownie wiatrowe pobiły trzy rekordy: chwilowy, godzinowy i dobowy. O godzinie 12:15 turbiny wykręciły chwilą moc rzędu 8504 MW, czyli nieco ponad 8,5 GW (przy mocy zainstalowanej wynoszącej prawie 10 GW).
Czytaj też: Orlen otwiera specyficzną elektrownię. Polacy dostaną energię wprost ze ścieków
Natomiast pomiędzy godziną 12 i 13 wyprodukowano aż 8493 MWh energii elektrycznej, co również jest widoczne na wykresach Fundacji Instrat publikującej dane od ENTSO. Na tych samych schematach również możemy dostrzec, że przez całą sobotę, jak i niedzielę produkcja energii wiatrowej była dominująca w miksie energetycznym. Tylko 3 lutego z wiatru wygenerowano aż 199,1 GWh.
Powyższe rekordy są dowodem na to, że polska energetyka wiatrowa ma się całkiem dobrze i wciąż się rozwija. Najprawdopodobniej kolejne rekordy padną w ciągu następnych miesięcy. Ma to przede wszystkim związek ze stale rosnącą mocą zainstalowaną tego źródła energii, chociaż w porównaniu do fotowoltaiki ten wzrost jest dość „spokojny”.
Warto jeszcze zwrócić uwagę na jeden istotny aspekt w przypadku lutowych rekordów. Jak dotąd bardzo często podczas bardzo wietrznej czy słonecznej pogody wyłączano część instalacji z obawy o stabilność sieci. Tym razem do tego nie doszło i polskie wiatraki mogły kręcić się, metaforycznie mówiąc, bez oporów. Nadwyżki wyprodukowanej energii zostały wysłane do południowych sąsiadów – Czech i Słowacji.
Czytaj też: Tyle mieliśmy tego OZE w święta. Energia była tak tania, że wyłączono elektrownie
W takich sytuacjach warto jednak magazynować takie nadwyżki generacji w magazynach energii. Jak na razie praktycznie 100 proc. takich systemów w Polsce stanowią elektrownie szczytowo-pompowe, które są w stanie „przechować” jedynie 1,41 GW (z danych na listopad 2023). Rozwój systemów bateryjnych i innych technologii magazynujących pozwoli na większe oszczędności energii w przyszłości.