Na łamach periodyku Journal of Building Engineering pojawiły się w ostatnich dniach wyniki badań naukowców z japońskiego Instytutu Technologii Niigata oraz kanadyjskich uczelni Université de Sherbrooke i Uniwersytetu Concordia. Dotyczyły one rozprzestrzeniania się dymu w przypadku pożaru instalacji fotowoltaicznej zlokalizowanej na dachu budynku.
Czytaj też: Koniec z importem chińskich paneli słonecznych. Litwini oferują coś o wiele lepszego
Nie trzeba objeżdżać pół Polski, żeby zauważyć, że tak naprawdę bardzo duża ilość paneli słonecznych w naszym kraju jest zlokalizowana na dachach. Mimo tego wciąż mało wiemy na temat tego, jak roznosi się dym podczas ich ewentualnego pożaru. Badacze z Kanady i Japonii przeprowadzili specjalne modelowanie na prototypowym domu w skali 1:15. Miał on wymiary 53 cm x 75 cm x 40 cm, co odpowiada rzeczywistym rozmiarom domu o długości 8 m, szerokości 11,2 m oraz wysokości 6 m.
Ile mamy czasu, by uciec z domu, na dachu którego rozpętał się pożar paneli słonecznych?
Symulacji nie prowadzono jednak w warunkach prawdziwego pożaru paneli słonecznych. Użyto tutaj helu jako substytutu, ponieważ dzięki niemu jest możliwe prowadzenie eksperymentów w nieognioodpornym tunelu aerodynamicznym. Zachowanie gazu podczas testów było w odpowiedni sposób przeliczane na warunki rzeczywiste.
Czytaj też: Recykling paneli słonecznych na rekordową skalę. Amerykanie mają niesamowitą technologię
Bardzo ważne było również ustalenie drogi, jaką miał przedostawać się dym do domu. Naukowcy przyjęli, że w wypadku pożaru dzieje się to przez świetlik na dachu. Dla modelu laboratoryjnego ustalono jego rozmiary na 24 i 8 cm, co odpowiada rzeczywistemu otworowi o szerokości 1,2 m i 3,6 m.
Wreszcie podczas symulacji sprawdzano, jak rozprzestrzenia się hel w przypadkach dachów o różnym nachyleniu. Brano pod uwagę dach całkowicie płaski oraz pod kątem 15, 30, 45 i 60 stopni. W tych warunkach testowano także różne prędkości wiatru, który hipotetycznie mógłby nawiewać dym do środku domu.
Czytaj też: Czyżby producenci paneli słonecznych kłamali? Badania z Afryki nie przynoszą nic dobrego
Finalnie okazało się, wcale tak dużo czasu na ucieczkę nie mamy. Gdyby doszło do pożaru paneli słonecznych na dachu budynku, w którym się znajdujemy, to mamy maksymalnie 12 minut na wydostanie się na zewnątrz lub zejście na niższe piętra (w przypadku budynku wielokondygnacyjnego). Naukowcy jeszcze zaznaczają, że dokładnie tyle czasu mamy w przypadku dachu nachylonego tylko pod kątem 60 stopni.
W domach, gdzie dachy są płaskie lub nachylone najwyżej do 45 stopni (a takich jest bardzo dużo), to pozostają nam mniej więcej 4 minuty na ucieczkę, zanim dym rozprzestrzeni się po wnętrzach i zacznie nas dusić. Zdaniem autorów badań, najbardziej niebezpieczna jest sytuacja w domu z dachem nachylonym pod kątem 15 stopni.
Czytaj też: Chodniki będą budowane z paneli słonecznych. Europejski kraj wprowadził innowacyjne rozwiązanie
Jak zauważamy, kwestia pożarów fotowoltaiki jest bardzo istotna dla zdrowia i życia ludzkiego. Mimo że w skali całego świata nie dochodzi do nich aż tak anomalnie często, to jednak nie można wykluczyć ich wystąpienia w najmniej oczekiwanym momencie. Doskonale wiemy, że czasem wystarczy jedna iskra, by wywołać ogromną katastrofę, której śmiertelnymi ofiarami nie chcielibyśmy być.