W tym roku Samsung oraz OnePlus jeszcze bardziej przybliżyli swoje premiery do początku roku, jakby chcieli zagarnąć całą uwagę dla siebie. Nim zobaczymy flagowce Xiaomi, Motoroli czy Honora, do Polski trafia OnePlus 12. Poprzednik był całkiem udany i miał aspiracje, by konkurować przede wszystkim z modelami Galaxy S23+ czy Xiaomi 13 Pro. W tym roku nieco podkręcono specyfikację, zmieniły się gabaryty, więc apetyt wydaje się nieco większy. Czy OnePlus 12 nasyci poszukiwaczy topowych możliwości? Przekonajmy się!
OnePlus 12 – Specyfikacja
Specyfikacja | OnePlus 12 |
Wymiary | 164,3 x 75,8 x 9,2 mm |
Masa | 220 g |
Stopień ochrony IP | IP65 |
Wykończenie | Szkło Gorilla Victus 2 (przód), Gorilla Glass 5 (tył), ramki z aluminium |
Ekran | 6,8″ LTPO AMOLED |
Rozdzielczość ekranu | 3168 x 1440 pikseli (510 ppi) |
Odświeżanie ekranu | 1-120 Hz |
Głośniki | Stereo |
Układ obliczeniowy | Qualcomm Snapdragon 8 Gen 3 (4nm) |
Procesor | 1 x 3,3 GHz Cortex X4 + 5 x 2,96 GHz Cortex-A720 + 2 x 2,27 GHz Cortex-A520 |
Grafika | Adreno 750 (1 GHz) |
RAM | 12/16 GB LPDDR5X |
ROM | 256 GB, 512 GB UFS 4.0 |
Slot na kartę Micro SD | Brak |
System | Android 14 |
Nakładka | OxygenOS 14 |
Wi-Fi | 802.11 a/b/g/n/ac/6e/7 trzypasmowe |
Bluetooth | 5.4, A2DP, LE, aptX HD, LHDC |
NFC | tak |
Lokalizacja | GPS, Glonass, BDS, Galileo, QZSS, NavIC |
USB | Typu C, 3.2, OTG |
Czujniki | Akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, miernik spektrum barw, kompas |
SIM | Dual SIM z eSIM |
Czytnik linii papilarnych | Pod ekranem |
Akumulator | Li-ion, 5400 mAh |
Prędkość ładowania przewodowego | Do 100W |
Ładowanie bezprzewodowe | Tak, do 50W |
Aparat główny | 50 Mpix f/1.6, 23mm, OIS, 1/1,43″, 1,12µm, wielokierunkowy PDAF |
Aparat ultraszerokokątny | 48 Mpix f/2.2, 14mm, 1/2,0″, 0,7µm, PDAF, pole widzenia 114˚ |
Aparat przybliżający | 64 Mpix f/2.6, 70mm, OIS, 1/3,94″, 1µm, PDAF, 3-krotny zoom optyczny |
Przedni aparat | 32 Mpix f/2.2, 1/3,2″, 1,12µm, Dual Pixel AF |
Wideo | 8K/30 FPS, 4K/30/60/120 FPS; HDR 10+ |
W zestawie sklepowym znajdziemy, oprócz smartfonu, charakterystyczny, czerwony kabel oraz ładowarkę o mocy 100W. Oprócz tego sporo małej makulatury, w tym naklejki z logiem marki i hasłem „Never Settle”. Ponadto od nowości na froncie znajduje się folia niemal osłaniająca wszystkie boki. Testowany egzemplarz wyposażono w 16 GB RAM-u i 512 GB pamięci na pliki.
Mogliby już dać tę wodoodporność i byłby spokój
OnePlus 12 na pierwszy rzut oka wygląda jak idealny flagowiec. Delikatnie zagięty ekran, jakaś wodoodporność i ciekawy wzór w zielonej, szklanej wersji. Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach. Certyfikacja wodoodporności to IP65, nie zaś cenione wyżej i goszczące w innych drogich smartfonach IP68. Z pewnością nie jest to gigantyczny problem, ale następuje oddzielenie się od reszty stawki. Producent dwoił się i troił, ale i tak smartfon nie należy do najwygodniejszych w obsłudze – ma on 9,2 mm grubości i 75,8 mm szerokości. Waży przy tym 220 gramów, czyli niby mniej niż taki Galaxy S24 Ultra. Z drugiej strony często łapałem się na tym, że przy korzystaniu z OnePlusa 12 korzystałem z dwóch rąk. Miejcie to na uwadze.
Jeśli jeszcze mogę wam zabrać chwilę moim drobiazgowym narzekaniem, to żałuję, że metalowa zabudowa wyspy aparatów mocno gromadzi odciski, które potem dość trudno przetrzeć. Duża połyskliwość rodzi też obawy o gromadzenie rys, ale jak na razie do tego nie doszło. Standardowo, granice wyspy gromadzą dużo kurzu, który trudno jest stamtąd wyciągnąć. Na domiar złego wyspa wystaje sporo poza obrys obudowy. Tafla szkła osłaniająca obiektywy nie zebrała rys, a do tego rozmiar całości sprawia, że telefonu komfortowo używa się po położeniu na blacie. Do tego smartfon wyróżnia się wyglądem, a to też jakaś wartość.
Na froncie postawiono na szkło Gorilla Glass Victus 2, zaś z tyłu – Gorilla Glass 5 w estetycznej i bardzo przyjemnej w dotyku matowo-satynowej wersji. W trakcie testów nie zgromadziłem żadnych rys, zarówno z przodu, jak i z tyłu. Lekko zagięte szkło nie zamaskowało faktu, że ramki dookoła ekranu mogłyby być nieco mniejsze. Nie są duże, ale większe niż w dwuletnim Oppo Find X5 Pro. Zdaję sobie sprawę, że nie ma w tym nic złego, a zasadniczo czepiam się teraz o bardzo niewielkie szczegóły. Innym niewielkim szczegółem jest to, że ramki odczuwalnie się palcują i trzeba je przecierać dość często.
Już w tej sekcji poruszę temat suwaka, który w tym roku znalazł się z lewej strony telefonu. Dla osób korzystających z OnePlusa 12 prawą dłonią jest mało przydatny, a nawet gdy trzymamy urządzenie w lewej dłoni, to znajduje się on za wysoko. Do tego często nieumyślnie przesuwał się on w momencie, gdy wkładałem smartfon do kieszeni. Codzienne korzystanie nie było zbyt przyjemne. W ubiegłym roku znajdował się on na lewej krawędzi i było go łatwiej sięgnąć. Kto wie, może to zmiana przygotowująca pod jego usunięcie lub zamienienie go w płytkę dotykową niczym w iPhonie 15 Pro? Tylko głośno myślę…
Konstrukcja OnePlusa 12 zasługuje na piątkę w szkolnej skali. Jest bardzo dobrze i wiele elementów mi się podoba, ale wodoodporność mogłaby tu wejść na flagowy poziom, a do tego to kawał ciężkiego smartfonu, którego wykonanie nie zapisze się szczególnie w historii.
4500 nitów? Może i tak, ale ekran OnePlusa 12 jest dobry i bez tego
Od pewnego czasu producenci korzystają z jasności maksymalnej do nakręcania rywalizacji. Uważam to za rzecz drugorzędną, szczególnie w obliczu tego, że taki parametr smartfon może utrzymać przez kilka, może kilkanaście sekund bez przegrzewania się lub strat w jakości obrazu. Doceniam postęp, ale w nim kryje się też podstęp, zwłaszcza gdy maksymalna jasność typowa to 1600 nitów – jakby nie patrzeć, sporo mniej.
W moich testach luksometru OnePlus 12 osiągał około 1650 luksów na środku ekranu przy maksymalnej jasności i około 2600 przy wyświetlaniu materiału w HDR. Test przeprowadziłem na korzyść producenta – przy jednolicie białym ekranie (100% APL). To sporo i z pewnością stanowi to parametr flagowy, ale mam inne zmartwienie. Świat po zobaczeniu aktyrefleksyjnego panelu Samsunga Galaxy S24 Ultra nie jest dla mnie taki sam i chciałbym, by każdy flagowiec w tak dobry sposób zmniejszał odbicia. Tymczasem zagięte szkło OnePlusa 12 sprawia, że na tafli niemal zawsze pojawia się jakiś odblask.
Jeśli to ulegnie poprawie, OnePlus 12 będzie miał perfekcyjny ekran. Nie dostrzegłem żadnych problemów z różowieniem czcionek czy zielonymi szarościami przy niskiej jasności. Do tego jest tu na tyle ciemno, że trudnym staje się oderwanie wzroku od telefonu nocą. Kąty widzenia także są tu na znakomitym poziomie.
Gdy chodzi o reprodukcję barw, biele minimalnie skłaniają się ku żółci przy domyślnych ustawieniach, ale ustawień to zmieniających nie brakuje. Jeśli lubicie mocno nasycone kolory, to tu z pewnością takie dostaniecie, ale i nie zabraknie opcji, by je stonować. Nie zabrakło wsparcia dla Dolby Vision, jak i 120 Hz, które faktycznie pojawiają się podczas korzystania i odpalania wybranych gier. Co ciekawe, by zwiększyć jasność wyświetlanego wideo, OnePlus przyciemnia resztę ekranu podczas wyświetlania treści w HDR w aplikacji Youtube.
OnePlus 12 podnosi poprzeczkę. Takich wibracji nie ma żaden smartfon
Przyznam się bez bicia, że wibracje w smartfonie znacznie uprzyjemniają mi codzienne korzystanie. A wibracje w OnePlusie 12 to mistrzostwo świata. Dawno nie czułem tak pełnej i niemalże dziecięcej satysfakcji z poruszania suwakami, przybliżania czy po prostu wpisywania kolejnych słów. Do tego zaimplementowano tu dzwonki oraz sygnały powiadomień zsynchronizowane z wibracjami.
Fragmenty tej recenzji pisałem z poziomu telefonu i wibracje ani razu mnie nie zawiodły. Zarówno, gdy chodzi o ich precyzję, jak i moc, te dostarczają jedno z najlepszych doświadczeń w smartfonach. Dodatkowo ustawienia dają możliwość nie tylko płynnej regulacji intensywności, ale i sposób reakcji na dotyk – energiczny lub delikatny. Pozostaje poczekać, co w tej kwestii może zaprezentować Xiaomi, które od kilku lat także trzyma wysoki poziom.
W przypadku głośników OnePlusa 12 podjęto ciekawą próbę
Producenci smartfonów, ze względu na konstrukcyjne ograniczenia, nie mogą wcisnąć wielkich membran i głośniki muszą swoją głębię uzyskiwać w inny sposób. Nie wiem, w jaki sposób wykonano to w OnePlusie 12, ale głośniki stereo mają tu zupełnie inny priorytet niż to, co słyszałem w innych smartfonach. Nie jest to złe rozwiązanie, ale dźwięk brzmi tu nieraz… inaczej. Priorytet dano reprodukcji dźwięku (tu jest dobrze) oraz… przestrzenności.
W efekcie nie jest to głośny system stereo, a do tego mam wrażenie, że nieco cichsze są w nim dialogi. Nawet bez dodatkowych ustawień odnosi się wrażenie, że dźwięk ma przede wszystkim dawać wrażenie napływania z wielu kierunków. Ten efekt nieco psuje niesymetryczność głośników – ten u góry jest znacznie mniej donośny. Okazuje się jednak, że by podbić ich moc wystarczy włączyć efekty dźwięku przestrzennego. OnePlus 12 nie ma złych głośników, ale wolę to, co prezentują chociażby flagowce Apple czy Samsunga.
Gdy zaś chodzi o dźwięk transmitowany bezprzewodowo, za jego optymalizację odpowiadają ustawienia Dolby Atmos. W przypadku słuchawek możliwe jest, by parametry dźwięku zmieniały się względem tego, w jakim otoczeniu się znajdujemy. Znajdziemy kilka profili pokoju “inteligentny”, “kino”, “gra” czy “muzyka”, a dla tego ostatniego przygotowano korektor graficzny z zakresem +/- 6dB. Lepsze to niż nic, a i może nieco zmienić wrażenia z korzystania. OnePlus 12 po prostu gra prawidłowo i nie zdarzyły mu się przerwy w transmisji dźwięku. przez Bluetooth.
Wydajny, ale czy nie za gorący?
Pisanie o wydajności flagowców to formalność. Najdroższe smartfony mają teraz na tyle duży zapas mocy, że żadna aplikacja nie stanowi dla nich wyzwania, a różnice między najnowszymi układami niekoniecznie oznaczają korzyści dla końcowego użytkownika. W tym roku miałem nadzieję na to, że smartfonowy Ray Tracing nieco podbije stawkę, ale po ograniu War Thunder Mobile oraz CarX Street przyznam, że nie odczuwam różnicy.
OnePlus chwalił się nowym układem chłodzącym Dual Cryo Velocity Chamber (zapisuję tę nazwę tylko dlatego, że wygląda kozacko) łączącym się bezpośrednio z ekranem. Ogromna powierzchnia i dwa rzędy komór chłodzących nie pokonają jednak Genshin Impact w najwyższych ustawieniach i 60 klatkach na sekundę czy jakiejkolwiek gry pobierającej spore pakiety danych. Werdykt jest jednak pozytywny – smartfon robi się ciepły, ale nie gorący. Tył obudowy rzadko jest cieplejszy niż 40 stopni Celsjusza, a najgorętsze stają się górna i dolna krawędź. Spadki wydajności po dłuższym czasie (około 45 minut rozgrywki) w Genshin Impact czy Call of Duty: Mobile nie były na tyle irytujące, by trzeba było odkładać smartfon.
Co ciekawe, wszystkie te wrażenia dotyczą “standardowej” wydajności. W ustawieniach baterii możemy zwiększyć możliwości urządzenia, co przekłada się przede wszystkim na większą liczbę aktywnych procesów, ale i odrobinę większą ciepłotę urządzenia przy codziennym korzystaniu. Dopóki jednak nie włączycie 5G w trasie, gdzie telefon ciągle zmienia źródło sygnału sieci, nie poczujecie się niekomfortowo podczas korzystania.
Trzeba zauważyć, że nawet jeśli smartfon jest już gorący, to bardzo szybko stygnie i odprowadzanie ciepła wypada tu dobrze. Z pewnością lepiej niż utrzymywanie aktywnych aplikacji w RAM-ie. Jasne, mamy 16 GB (i od nowości smartfon oferuje dodatkowe 4 GB z pamięci UFS na pliki), ale i tak niektóre programy zostają zamrożone i odświeżają się wedle własnej woli.
Przycięcia? Nie zaistniały w czasie testów. OnePlus 12 to synonim płynności. Niezależnie od tego, jak dużo wrzucimy mu na głowę, smartfon działa bez zacięć. Animacje świetnie wyglądają i to nawet przy 60 Hz. Jednocześnie sądzę, że taki smartfon kupuje się dla 120 Hz i przy zwiększonej częstotliwości odświeżania OnePlus 12 także nie zawodzi. Jeśli aplikacje zostały zamrożone lub uruchamiają się od nowa, robią to naprawdę szybko.
Colo… przepraszam, OxygenOS 14. Mało tu AI, ale może to i lepiej?
OnePlus 12 nie otrzyma wsparcia tak okazałego jak Samsung Galaxy S24 czy Google Pixel 8. Producent zobowiązał się do 4 lat wsparcia aktualizacjami systemu Android oraz do 5 lat dostarczania poprawek bezpieczeństwa. To w dalszym ciągu nie tak zły rezultat, a oficjalnie taką długość wsparcia Kinder Liu, dyrektor firmy, wytłumaczył chęcią pozostawienia dobrego wrażenia z korzystania ze smartfonu w przyszłości. Po kilku latach od premiery, niezależnie od aktualizacji, wzrasta szansa, że urządzenie będzie działało mniej stabilnie, ale chyba nie powinno się tworzyć swojemu flagowcowi takiego wizerunku, zwłaszcza, że oprogramowanie sprawia wrażenie dopieszczonego.
To, że OxygenOS jest blisko spokrewniony z ColorOS (smartfony OPPO) i realme UI, nie powinno nikogo zaskakiwać. Interfejs zachowuje te same podstawy, w efekcie czego nie mamy tu podziału na panel powiadomień i panel kontrolny jak w iOS czy MIUI. OxygenOS bliżej pod tym względem do One UI, ale nie ma tu z kolei aż tak bogatej personalizacji ekranu blokady czy opcji wgrywania swoich ikon.
Zamiast tego sporo personalizacji ma Always-On Display (ale tyle samo od trzech lat) i ustawienia pozwalające zmieniać kształt ikon. Jedynym wyróżnikiem nakładki jest szuflada (Shelf), która próbuje być hubem informacyjnym z widżetami i skrótami generowanymi automatycznie. Szybko zastąpiłem gest wywoływania Shelf ściągnięciem panelu powiadomień, tak samo jak szybko zastąpiłem przytrzymanie przycisku blokady ekranu, by faktycznie można było w ten sposób przejść do wyłączania telefonu, nie zaś do Asystenta Google. Cenię to, że OnePlus pozostawia te opcje i daje użytkownikom pewien zakres swobody.
W nakładce OxygenOS razem z wersją 14 pojawiła się funkcja, na którą czekałem. Tak jak w iPhone’ach możemy przytrzymać palec na rzeczy umieszczonej na głównym planie zdjęcia, by smartfon wyciął ją i przeniósł do schowka. Następnie takie zdjęcie możemy wrzucić na przykład do wiadomości lub programu do obróbki grafiki, znajdzie się ono także w schowku z ostatnimi plikami, który wysuwamy od krawędzi ekranu. Do tego w galerii zyskujemy podgląd zdjęć ze smartfonów w trybie ProXDR, który zwiększa rozpiętość tonalną zdjęcia. Czasem efekt faktycznie dodaje głębi, czasem po prostu rozświetla niebo, by było jaśniejsze od reszty kadru.
Z nowości nadmienię też funkcjonalność Rain Water Touch – to algorytm, który ma sprawić, by łatwiej odpisywało się na wiadomości, gdy na ekran pada deszcz. Czuć pewną poprawę, jednak nie miałem okazji, by zmierzyć się z autentycznym deszczem przez dłuższy czas, a w porównaniu zwilżonych ekranów nie dawało to bardziej imponujących rezultatów niż zwykłe korzystanie z iPhone’a z dodatkowym szkłem na ekranie. To z pewnością ciekawa funkcja, ale nie widzę w niej argumentu przechylającego szalę na korzyść OnePlusa.
Problemy, na jakie się natknąłem, były niewielkie. Co nieustannie mnie dziwi, nadal kłopotem są dymki czatu. Czasem powiadomienia wyświetlają się na ekranie jako dymki, a czasem nie. Do tego, gdy nie korzystacie ze smartfonu przez dłuższy czas (kilka godzin), ale jest on stale podłączony do internetu, część powiadomień z mniejszych aplikacji może przyjść z opóźnieniem, dopiero gdy zaczniecie używać urządzenia.
Przy zewnętrznych aplikacjach obyło się już bez większych wrażeń. Kilkukrotnie natknąłem się na błąd z wyświetlaniem interfejsu Youtube, który potrafił się pokazywać tylko w małym okienku w części ekranu. Na ten błąd zwracałem uwagę w recenzji Oppo Find X5 Pro po pół roku. Poza tym czasem dymki czatu zasłaniały górny narożnik ekranu, ale nic się tu nie zepsuło na stałe, a raczej na chwilę.
Zapewne zauważyliście, że nie wspominałem tutaj o sztucznej inteligencji. Samsung położył na nią główny nacisk w marketingu serii S24, a rozwiązania działające w chmurze od lat są częścią promocji smartfonów Google Pixel. W tym roku do tego wyścigu najpewniej dołączy Apple. Tymczasem w europejskiej odsłonie OxygenOS… cisza. W Chinach OnePlus 12 otrzymał AI pozwalające kasować niepożądane obiekty ze zdjęć i podsumowywać treść tego, co znajduje się na ekranie.
Czy takie funkcje dotrą do Europy? Nie spodziewałbym się, by stało się to prędko, ale byłoby miło. Akurat tego typu rozwiązania mogą okazać się przydatne i z pewnością są mniej inwazyjne niż edytowanie uśmiechów na zdjęciach. Jednocześnie nie odnotowuję braku takich rozwiązań jako wady – implementacja Samsunga pokazała, że jest jeszcze sporo do zrobienia, nim od ciekawostki przejdziemy do faktycznie przydatnych narzędzi.
Większym problemem jest to, że smartfonowe interfejsy stają się nudne wizualnie i widać to też po OxygenOS. Mało tu odkrywczości, niewiele też świeżości. Po Samsungu widać, że stara się unowocześnić ekran blokady czy wprowadza inny wygląd Always-On Display, natomiast koncern BBK cały czas obstaje przy wizji, która niekoniecznie powala estetyką. W Polsce OnePlus 12 nie ma nawet charakterystycznego fontu OnePlus Sans, który mogę ustawić w Oppo Find X5 Pro (sic!). To naprawdę przedziwne, jak zewnętrze tego smartfonu ma tożsamość, ale w środku już ewidentnie jej brakuje i nie zmieni tego parę widżetów zegara z czerwoną jedynką.
W wariancie z 512 GB dla użytkownika zostaje 481 GB pamięci na pliki. Skaner linii papilarnych działa prawidłowo, aczkolwiek nie jest najszybszy. Czasem szybciej działa odblokowywanie twarzą, o ile mamy dobre oświetlenie i nie otwieramy ust, gdy na przykład pierwszy skan wykonywaliśmy z zamkniętymi. OnePlus 12 w zakresie tych zabezpieczeń po prostu jest jednym z wielu smartfonów z takimi rozwiązaniami.
Szybki jest ten OnePlus 12, także w zakresie łączności
Skoro OnePlus 12 to smartfon w flagowej cenie, to i działanie modułów łączności powinno być flagowe. Gdy na początku korzystania pakiety danych z Genshin Impact pobierały się w tempie 0,5 GB na sekundę, wiedziałem, że to nie przelewki. I łączność przez Wi-Fi faktycznie działa tu jak natchniona, a do tego smartfon jest kompatybilny z Wi-Fi 7, więc w przyszłości zapowiada się na jeszcze więcej jeszcze szybszych wrażeń. Pochwalę też zasięg – często w rogu mieszkania, gdzie inne smartfony traciły kreskę, OnePlus 12 utrzymywał mocny sygnał. Nie było też kłopotu z eSIMem – ten aktywował się niemal błyskawicznie po przylocie do Wielkiej Brytanii.
Czytaj też: Samsung Galaxy S24 Ultra – najlepszy z Samsungów
W zasadzie jest tu wszystko, czego powinniśmy się spodziewać. Co prawda ktoś mógłby narzekać na brak Ultra Wideband, ale implementacja tego standardu na razie pozostaje mocno ograniczona. Popularniejsza jest podczerwień i OnePlus 12 posłuży nam jako pilot do wielu sprzętów w domu. Świetnie działał tu Bluetooth oraz usługi lokalizacyjne, którym niestraszne były zgiełk i zabetonowane miasta, jak i odludzie. Nie mogłem sprawdzić dokładnie płatności, gdyż egzemplarze testowe są wyposażone w blokadę, ale NFC zdaje się działać prawidłowo. Po przyłożeniu telefonu do terminalna, nawet boczną krawędzią, na ekranie pojawiała się stosowna informacja sugerująca, że moduł zadziałał, ale smartfon nie może zostać skonfigurowany w Portfelu Google.
Czy aparaty OnePlusa także będą zabójcami flagowców?
OnePlus 12 to szczyci się współpracą z Hasselblad, dzięki której ma kilka dodatków związanych z historią tego producenta kamer. Wśród nich tryb Xpan, imitujący możliwości aparatu z przełomu wieków przeznaczonego do panoram, ale także i znaki wodne, które mogą być mniej lub bardziej subtelne oraz filtry znane z kamer Hasselblad.
Smartfon wykrywa tryb nocny oraz duże przybliżenie do obiektu i włącza odpowiednie ustawienia, jak tryb nocny i makro. Możemy je wyłączyć, odklikując odpowiednią opcję. Nie ma za to ustawień AI – to zostało na stałe zintegrowane z aplikacją zdjęć. Warto wymienić też unikatowe dla flagowców z koncernu BBK Electronics tryby jak efekty makiety, czyli zdjęcia wyglądające jak w trybie tilt-shift, czy film z opcją zmiany ustawień nagrania w trakcie, ale proporcjami wyłącznie pełnoekranowymi.
Trochę nie rozumiem, dlaczego w trybie master nie są dostępne filtry Master, które znajdziemy w sekcji automatycznych zdjęć oraz dlaczego telefon upiera się przy trybie portretowym na trzykrotne przybliżenie, a nie ten obiektyw, z którego korzystaliśmy w poprzednim trybie. Jednocześnie cieszy mnie wybór, czy chcemy zachować ostatnie ustawienia z wybranych trybów zdjęć. W trybie automatycznym zyskujemy też opcję robienia zdjęć z interwałem oraz korektę ekspozycji.
Zacznijmy jednak od jakości samych zdjęć w trybach domyślnych. Gdy chodzi o główny obiektyw, trudno przyczepić się o cokolwiek, może poza nieco wzmocnionym kontrastem. Zdjęcia są żywe i dość nasycone już po ich zrobieniu, aż chciałoby się mieć podobną do Xiaomi opcję, gdzie wyjściowo algorytmy w trybie automatycznym mogą być łagodniejsze w produkcji kadru. To jednak jedyny poważniejszy zarzut. Drugim, mniej istotnym, jest gubienie się przy zdjęciach z mocno czerwonym oświetleniem. iPhone’y po prostu radzą sobie z tym lepiej.
Ponarzekałem dla 1% fotografów (dla nich mam też opinię o zdjęciach RAW w późniejszej części tekstu), a teraz chwila prawdy. W robieniu szybkich zdjęć z ręki OnePlus 12 oferuje wysoki poziom adekwatny do swojej półki cenowej. Dobrze ustawia balans bieli i niezależnie od warunków czuję, że mogę spodziewać się jednolitego podejścia do kolorystyki. Poza czerniami, które potrafią być nieco pochłonięte przez ustawienia kontrastu, smartfon oferuje dobrą rozpiętość tonalną. Szczegółowość głównego aparatu stoi na flagowym poziomie i będziecie z tego zestawu zadowoleni przez wiele lat.
Obiektyw przybliżający oferuje zoom 3x (70 mm), ale może pomóc w przybliżaniu się do kadru 120-krotnie. Czy ma to sens? Oczywiście, że nie, a do tego nawet 100-krotne przybliżenie wydaje się mniej udane niż to, co osiągał Samsung. Na co dzień bardziej doceniłem, że 5- i 6-krotne przybliżenia prezentowały się dobrze i miały zadowalającą szczegółowość. Czuć, że obiektyw wpuszcza sporo światła, choć nie jest to poziom Huawei’a P60 Pro. Pomijając jednak porównania, otrzymywałem estetyczne fotografie pełne barw i z małą ilością zakłóceń, jedynie czasami z nieco inną kolorystyką niż przy głównym aparacie. Nie są to zdjęcia idealne, a przy mniejszej ilości światła na wierzch wychodzą pewne mankamenty i wygładzanie krawędzi, ale na zdjęcia nadal patrzy się przyjemnie.
Aparat ultraszerokokątny nie uległ zmianie w porównaniu z rokiem ubiegłym, ale tak naprawdę nie musiał. Mam na myśli to, że nikt nie dokonuje w tej dziedzinie na tyle znacznego progresu, by OnePlus miał powody do wysilania się. W tej soczewce nieco wyraźniej widać problemy z podkręcaniem kontrastu kosztem rozpiętości tonalnej, przez co w czerniach bywa niewiele szczegółów. Poza tym zdjęcia są żywe, bez nadmiernego efektu rybiego oka czy znacznej utraty ostrości na krawędzi (choć też i oczko ma mniejsze pole widzenia niż u konkurentów). Mocniej obrywają dopiero, gdy światła jest mniej, ale w ciągu dnia na pierwszy rzut oka poziom szczegółowości i kolorystyka nie odbiegają od głównego obiektywu.
Gdy nadchodzi noc, OnePlus 12 ma spory problem. Otóż nie do końca radzi sobie z wpadającymi z boku źródłami światła i w niektórych sytuacjach na zdjęciach rodzi to niepożądane efekty, znacznie pogarszające jakość zdjęć. Nie zdarza się to przy każdym kadrze, ale miejskie latarnie potrafią zaszkodzić fotografiom. Do tego część zdjęć nie będzie odpowiednio ostra, jeśli nie macie stabilnej ręki. W tym względzie OnePlus 12 wybacza nieco mniej od konkurencji.
Jednak gdy żaden z tych problemów nie stanie nam na drodze, mamy do czynienia z jednymi z lepszych zdjęć nocnych. Niebo nie jest sztucznie rozjaśniane czy też agresywnie odszumiane i wygląda tak, jak zdjęte z ludzkiego oka. Tak samo zgodne z rzeczywistością są kolory i faktury, jakie smartfon rejestruje. Potrafi on wyratować kadry, w których ilość światła jest znikoma, choć nie będą to rewelacyjne zdjęcia. Trybu nocnego przede wszystkim potrzebują obiektywy przybliżający i ultraszerokokątny i wtedy fotografie są znacząco lepsze. Z kolei główny aparat robi dobre zdjęcia i ma jedne z lepszych możliwości wobec tego, co znajdziemy na rynku.
W selfie nie widzę nic, co wyróżniałoby OnePlusa 12. Te zdjęcia są poprawne, mają spodziewany poziom szczegółowości i raczej nie dochodzi do nierealistycznego rejestrowania kolorów. Szczegółowość jest dobra, ale nie rewelacyjna i czuć wyraźną różnicę między aparatem głównym i przednim. Zdjęcia nie są przepalone, a HDR w większości przypadków radzi sobie z dodawaniem odpowiedniej rozpiętości tonalnej. Rozmycie także działa prawidłowo, o ile nie zaczniemy się przyglądać końcówkom włosów i dysponujemy dobrym oświetleniem.
Tryb portretowy co do zasady działa dobrze… gdy patrzymy na aparaty wprost. Gdy się nieco odwrócimy, pojawiają się problemy z linią włosów. Jeżeli twarz umieszczona jest centralnie lub w półprofilu i nie poruszymy się gwałtownie, rezultaty potrafią być zadowalające. Rozmycie potrafi przypominać to, co da się osiągnąć bezlusterkowcami, a nawet w obrębie naszej głowy widać różnice w ostrości przy bardzo otwartej przesłonie (max f/1.4). Poniżej zobaczycie efekt tego rozmycia wideo.
@focustechnologie ♥️Języki miłości to dość utarty schemat myślenia o tym, co najmocniej doceniamy w relacji z bliską osobą. Okazuje się jednak, że ta teoria nie do końca jest prawdziwa ? #milosc #walentynki #valentinesday #zakochanie #psychologia #jezykimilosci #nauka #ciekawostka ♬ Love Of My Life – Metrow Ar
Ustawienia rozmycia włączymy też przy nagrywaniu wideo, ale tutaj mocniej na wierzch wychodzą niedostatki w jakości i niższej rozdzielczości. O ile śledzenie ruchu wypada dobrze, tak jeśli chcecie nagrywać to wideo z ręki, to postarajcie się o jak najmniej ruchu smartfonem. Musiałoby to być lepsze niż obecnie, bym przekonał się do tego przy chociażby realizacji wideo na media społecznościowe.
Tym segmentem przejdę do wideo. Zanim o samej jakości, pomóżcie mi zrozumieć dwie rzeczy:
- Dlaczego przy włączonym dźwięku w systemie OnePlus nadal emituje odgłos rozpoczętego wideo?
- Dlaczego nachodzi on na nagrania?
W erze szybkich nagrań i mediów społecznościowych to małe faux pas. Czy jednak takim jest sama jakość nagrań? W żadnym razie, aczkolwiek wideo zrobiło na mnie już znacznie mniejsze wrażenie niż zdjęcia. Pojawia się pewien problem ze stabilizacją optyczną – ta potrafi podczas wideo nagrywanego spacerem wygenerować efekt galarety, dość nieprzyjemny w odbiorze. Widać, jak smartfon walczy o zachowanie szczegółowości głównych obiektów podczas spaceru, przez co te dość nienaturalnie utrzymują się w centrum kadru. Poza tym nie ma tu większych błędów – autofokus ostrzy kadry szybko, przejście między obiektywami nie jest bardzo płynne, ale nie stanowi też agresywnego przeskoku, ujęcia mają dużo koloru i nie brak im detali.
Szkoda, że przednia kamera w kwestii jakości wideo wypada znacznie gorzej od pozostałych obiektywów. Przez nią oraz przez jakość mikrofonów trudno zarekomendować ten smartfon dla twórców na mediach społecznościowych. Funkcja inteligentnej poprawy dźwięku z mikrofonów to nienajlepsze rozwiązanie. Także ze względu na spadek jakości zdjęć robionych aplikacjami w porównaniu do tego, co osiągniemy aparatem. Nie jest on tak bolesny jak kilka lat temu, ale wypada go odnotować.
Czy zdjęcia RAW z OnePlus 12 zasługują na pochwałę?
OnePlus 12 to dobry smartfon do codziennego rejestrowania rzeczywistości, a domyślnie fotografie mają w sobie sporo detali. Czy tak samo jest ze zdjęciami RAW? Żeby je zarejestrować, musimy udać się do trybu Master, gdzie znajdziemy przełącznik między ustawieniami auto oraz pro. Przy wyborze tych drugich ustalimy ISO (50-3200) czas migawki (1/8000-2s) czy balans bieli (2000-8000K oraz ustawienia tinty) i autofokus. Jeśli wybierzemy zapis zdjęć w formacie .jpg, uzyskamy też opcję efektu, czyli wstępną regulację nasycenia, kontrastu, ostrości i winiety. Co ważne, zdjęcia w formacie .dng możemy rejestrować wszystkimi trzema obiektywami i przy przybliżeniu cyfrowym.
Zdjęcia ważą sporo – między 20 a 35 MB. Pierwsze, co widzicie, nim zabierzecie się do ich edycji, to spora winieta przy ciemniejszych kadrach (a taka niestety jest większość lutego w Polsce). Rozdzielczości, w jakich są zapisywane, są różne dla każdego z aparatów i wynoszą:
- Równo 12 Mpix (4000×3000 pikseli) dla aparatu ultraszerokokątnego (ekwiwalent 14mm)
- Około 12,5 Mpix (4096×3072) dla aparatu głównego (ekwiwalent 23mm)
- Około 16 Mpix (4608×3456) dla aparatu przybliżającego (ekwiwalent 70 mm)
Dochodzi zatem do łączenia czterech pikseli w jeden w przypadku każdego z aparatów.
Pierwsze, co zauważymy na zdjęciach, to ciemność niezależnie od wybranej ogniskowej. Fotografie są jednak na tyle plastyczne, by przebić się przez nią i dojrzeć to, co faktycznie nas interesuje. Wtedy naszym oczom ukaże się znaczący poziom szumów. Przydatna staje się zatem funkcja Adobe Lightroom, która usuwa szum algorytmem sztucznej inteligencji. Bez niej kadry, niezależnie z którego obiektywu, wyglądają w ciemniejszych fragmentach zdjęć jakby za oknem panował śnieg. Nie spodziewajcie się też, że smartfon magicznie pokona warunki atmosferyczne – zdjęcia robione w kierunku dużego źródła światła nawet po mocnej obróbce nie zminimalizują wpływu tego źródła na kadr.
Mimo wszystko to, co oferuje OnePlus 12, to sporo zabawy jak na jeden smartfon. Nie jest to poziom zdjęć z aparatów, jakimi na co dzień pracujemy w redakcjach, ale wystarczy, by odratować niektóre, wydawałoby się, stracone fotografie, chociażby te związane ze światłem i cieniem otoczenia poza nim. Czy wybrałbym ten tryb do rejestrowania zdjęć nocą? Nawet po odszumieniu nie wyglądają one tak udanie, jak zdjęcia z trybu nocnego. Różnica polega na tym, że w formacie .dng łatwiej pracować nad poszczególnymi aspektami fotografii, ale dopóki nie odszumimy zdjęć, różnica w jakości jest kolosalna. Z pewnością są to zdjęcia, które nadadzą się na social media, ale nie liczyłbym tu na precyzyjną obróbkę – to nadal smartfonowa jakość.
Przejście przez zdjęcia w formacie .dng nauczyło mnie doceniać to, co OnePlus 12 oferuje w domyślnym ustawieniu. Jasne, wybór trybu automatycznego zabiera nam niemałą jak na smartfon plastyczność, ale to, co oferuje tryb automatyczny to większa szczegółowość i zdecydowanie mniejsza ilość szumów. Oczywiście artyści fotografii o wiele bardziej docenią swobodę ekspresji, a do tego jest w zdjęciach z OnePlusa 12 pewien sznyt, który nadaje kadrom nieco tajemniczości. Przypomina to filtr przyciemniający, który zwiększa dramaturgię tych zdjęć i nie dziwi mnie, jeśli dla kogoś jest to pożądany efekt. Musicie tylko brać poprawkę na to, że nawet przy automatycznych ustawieniach ekspozycji zdjęcia RAW z OnePlusa 12 nie lubią ruchu.
Jeszcze nigdy tak wielki akumulator nie robił tak wiele dla tak wielkiego OnePlusa
No dobrze, może to nie do końca prawda, bo przecież Arkadiusz w teście OnePlus 11 pokazał, że poprzednik długo pracował na jednym ładowaniu. W tym roku jeszcze powiększono akumulator i składa się z dwóch ogniw po 2700 mAh (typowo) każde. Jest to nieco więcej niż w chociażby smartfonach Ultra od Samsunga. Czasy pracy? Znakomite. Choć nie jestem przekonany, że aż tyle czasu spędziłem ze smartfonem, to jego narzędzia mierzące To, czego jestem pewien, to fakt, że obniżenie rozdzielczości do Full HD i odświeżania na stałe do 60 Hz i mniej da wam może z pół godziny pracy więcej. Nie ma co sobie tym zawracać głowy.
Najkrótszy czas włączonego ekranu wyniósł dla mnie 7,5 godziny przy LTE/5G oraz rozdzielczości Full HD+ i stałym odświeżaniu 120 Hz to naprawdę dobry rezultat. W tym czasie smartfon przeżywał gonitwę po mediach społecznościowych przerywaną robieniem zdjęć i wyłączaniem telefonu. Wierzę, że ludzie mniej przyklejeni do smartfonu ode mnie osiągną dwa, a nawet trzy dni pracy na jednym ładowaniu, a to dlatego, że przy Wi-Fi, 60 Hz i Full HD+ potrafiłem osiągać okolice 10 godzin z aktywnym ekranem. Jeśli wyłączycie Wi-Fi i Bluetooth na noc, telefon straci 1-2% baterii podczas snu. Nie mam wątpliwości, że OnePlus 12 zarządza baterią po mistrzowsku.
Jakby tego było mało, w pudełku znajdziemy 100-watową ładowarkę i przeznaczony jej czerwony kabel. OnePlus 12 naładujemy od 0 do 100% w zaledwie 28 minut. Po kwadransie smartfon pokazywał 62% napełnienia akumulatora, a równą połówkę osiągniecie w 12 minut. Nie było mi dane sprawdzić prędkości 50-watowego ładowania bezprzewodowego, a tylko dedykowana ładowarka pozwala osiągnąć pełnię możliwości. Jedno jest pewne – OnePlusa 12 da się naładować szybko.
Tak, OnePlus 12 to naprawdę udany sprzęt
OnePlus jest tańszy niż S24 Ultra i zapewne będzie tańszy od Xiaomi 14 Ultra czy iPhone’a 15 Pro Max. Tymczasem smartfon momentami prezentuje wysoką wartość i bez dwóch zdań może stawać w szranki z najlepszymi. Serca użytkowników zdobędzie nie tylko wydajnością, ale i swoim ekranem, czasem pracy, a także, co z pewnością część osób zaskoczy, możliwościami aparatów. OnePlus 12 ma do zaoferowania wiele dobrego i dla tych, którzy nie chcą wpaść w schemat Apple kontra Samsung oferuje solidną alternatywę.
To smartfon, który wygląda jak obietnica świetlanej, wydajnej przyszłości. Większość zarzutów wobec tego smartfonu dotyczy moich preferencji i wizji idealnej nakładki systemowej. OxygenOS wizualnie oraz funkcjonalnie dzieli od niej kilka kroków, jednakże nie sposób docenić tego, że całość po prostu działa prawidłowo i jeśli lubicie to rozwiązanie, to nie musicie się zastanawiać.
Odważę się stwierdzić, że na ten smartfon możecie przejść także, jeśli czuliście, że Oppo Find X5 Pro nie jest już tak atrakcyjny jak w momencie premiery. Przeskok z ubiegłorocznego modelu OnePlusa może już nie mieć tak dużo sensu – chyba, że zależy wam na ładowaniu indukcyjnym, wolicie suwak z lewej strony oraz marzycie o jeszcze lepszym ekranie.
OnePlus 12 powinien zostać z tyłu waszych głów, gdy będziecie się przymierzać do kupna drogiego smartfonu. Jest tańszy od swojej konkurencji, a jednocześnie w wielu aspektach daje 95, a nieraz 100% wrażenia korzystania z flagowca. Cieszę się, że producentowi udało się podnieść poprzeczkę względem ubiegłego roku bez gwałtownego podnoszenia ceny.