23 września 2023 roku sonda DART po miesiącach podróży i zgodnie z planem z ogromną prędkością uderzyła w powierzchnię planetoidy Dimorphos. Celem tego zderzenia było sprawdzenie, czy uderzając takim impaktorem kinetycznym w powierzchnię planetoidy, jesteśmy w stanie wpłynąć na trajektorię jej lotu. Inaczej mówiąc, chcieliśmy sprawdzić, czy w momencie gdy odkryjemy planetoidę zmierzającą na spotkanie z Ziemią, jesteśmy w stanie uderzyć w nią na tyle mocno, aby zamiast uderzać w Ziemię, minęła ją w bezpiecznej odległości.
Celem misji była planetoida podwójna składająca się z planetoidy Didymos oraz krążącej wokół niej planetoidy Dimorphos. Najpierw naukowcy precyzyjnie określili trajektorię lotu Dimorphosa wokół Didymosa, a następnie — już po uderzeniu sondy DART — obserwowali zmianę tempa obiegu jednej planetoidy wokół drugiej.
Czytaj także: Co się dzieje z obiektem trafionym przez sondę DART? Astronomowie dostrzegli zmiany, do jakich doszło
W toku pomiarów okazało się, że faktycznie orbita jednej planetoidy wokół drugiej uległa zmianie w wyniku uderzenia sondy wysłanej z Ziemi. Tym samym w sposób eksperymentalny udało się potwierdzić skuteczność tej metody obrony planetarnej przed potencjalnie niebezpiecznymi obiektami z przestrzeni kosmicznej.
Oczywiście należy tutaj podkreślić, że metoda ta została potwierdzona dla konkretnego rodzaju planetoid. W tym przypadku uderzyliśmy w planetoidę względnie małą, która na dodatek nie jest jednym ciałem stałem, a raczej aglomeratem/skupiskiem skalistych odłamków w przestrzeni kosmicznej.
Po uderzeniu naukowcy zabrali się za precyzyjne obserwowanie planetoidy Dimorphos i wszelkich zmian, które sonda DART mogła wywołać. Teraz naukowcy poinformowali, że udało się skrócić czas obiegu Dimorphosa wokół Didymosa o całe 33 minuty. Co jednak ciekawe i całkowicie nieoczekiwane, naukowcy poinformowali, że uderzenie sondy doprowadziło do zmiany kształtu planetoidy.
Astronomowie z Uniwersytetu Berneńskiego przyjrzeli się krzywej blasku planetoidy, a następnie obserwacje wprowadzili do najnowszych modeli komputerowych zdolnych do odtworzenia kształtu planetoidy właśnie ze zmian ilości odbijanego przez nią promieniowania słonecznego.
Czytaj także: Trafiona planetoida zaskakuje swoim zachowaniem. Zaobserwował je Kosmiczny Teleskop Hubble’a
Wyniki symulacji wykazały, że ewidentnie planetoida jest naprawdę luźnym skupiskiem materii i nie posiada żadnych dużych głazów na swojej powierzchni. Warto tutaj podkreślić, że w momencie wysyłania sondy na spotkanie planetoidy, nie było wiadomo, z czego się ona składa, bowiem ze względu na dużą odległość i niewielkie rozmiary samego obiektu, nie było możliwości ustalenia, z czego się on składa.
To jest naprawdę ekscytujący wynik i to z kilku względów. Wychodzi bowiem na to, że w wyniku uderzenia raczej nie powstał żaden krater. Zamiast tego skupisko gruzu kosmicznego całkowicie się odkształciło, a część materii ukrytej dotąd wewnątrz planetoidy, wydostała się na powierzchnię. Około 1 procenta materii tworzącej planetoidę zostało wyrzuconych w przestrzeń kosmiczną, a niemal 10 proc. zmieniło swoje miejsce położenia na powierzchni, prowadząc do zmian kształtu planetoidy.
Warto tutaj wspomnieć także o tym, że już wkrótce będziemy mieli okazję przyjrzeć się Dimorphosowi z bliska i sprawdzić dokładnie, jaki wpływ na nią miała sonda DART. W 2026 roku do planetoidy ma dotrzeć sonda kosmiczna Hera. Jej zadaniem będzie przyjrzenie się planetoidzie z bliska i precyzyjne ustalenie skutków przeprowadzonego w 2023 roku testu.
Co to jednak oznacza dla naszego bezpieczeństwa?
Z pewnością nie możemy czuć się przesadnie bezpieczni. Owszem, wiemy już, że jesteśmy w stanie uderzyć w planetoidę i zmienić trajektorię jej lotu. Problem w tym, że aktualnie wiemy, że ta metoda działa na planetoidy będące skupiskiem gruzu skalistego. Nie wiemy natomiast, jak taki sam test wpłynąłby na wszystkie inne planetoidy. Zanim zatem do zagrażającej nam planetoidy wyślemy kolejny impaktor, tak naprawdę powinniśmy wysłać inną sondę, która z bliska przekona się, z jakim rodzajem planetoidy mamy do czynienia i dopiero na tej podstawie podjąć decyzję o właściwej metodzie działania.
Wysłanie jednej sondy na rekonesans, a potem przygotowanie i wysłanie drugiej sondy z impaktorem wymaga dużo czasu. To z kolei oznacza, że musimy odpowiednio wcześnie zidentyfikować zmierzające ku nam zagrożenie. Po raz kolejny zatem okazuje się, że kluczowym elementem systemu bezpieczeństwa jest monitoring nieba i odpowiednio wczesne wykrywanie zagrażających nam obiektów. Jeżeli bowiem zagrożenie wykryjemy za późno, to nawet jeżeli będzie to obiekt taki sam jak Dimorphos, nic nie zdołamy zrobić na czas.